Rozdział 5

283 28 7
                                    

Natalia

Założyłam włosy za ucho, a moje spojrzenie uciekło w bok. Robiłam tak zawsze, gdy ktoś przyłapał mnie na czymś głupim. Tak jak rok temu, kiedy w maseczce na twarzy i z ręcznikiem na głowie otwarłam drzwi chłopakowi, który mi się podobał, bo byłam pewna, że to mój tata zapomniał kluczy. Tym razem gapił się na mnie ojciec Laury i pewnie myślał, że zachowuję się jak dzieciak. I tak, to był wystarczający powód, żebym płonęła ze wstydu.

Nic nie mogłam na to poradzić – Laura, w zależności od sytuacji, wyzwalała we mnie demona albo nadpobudliwą pięciolatkę. A jeśli dodamy do tego butelkę wina, którą po kryjomu opróżniłyśmy w pokoju, gdy nasi ojcowie wyszli, to powstała naprawdę wybuchowa mieszanka. Czy tego chciałam, czy nie, tego wieczoru miałam głupawkę.

Kiedy dotarłyśmy na plażę, a Laura zaczęła chlapać mnie wodą i paplać trzy po trzy, udzielił mi się jej nastrój. Straciłam poczucie czasu i nie miałam pojęcia, że ktoś nas obserwuje. Nie przejęłabym się, gdyby tym kimś był mój tata. Ale ojciec mojej przyjaciółki? Jeśli wcześniej uznał mnie za dziwoląga, to co musiał pomyśleć o mnie teraz?

Przyjrzałam mu się przez tę krótką chwilę, kiedy wlepił we mnie poważne oczy. Miał rozwichrzone włosy i wyglądało na to, że od kilku dni się nie golił. Jego błękitna lniana koszula była pomięta, a jej rękawy nonszalancko podwinięte. Ostatnie, co powiedziałabym o tym mężczyźnie, to to, że jest poważnym biznesmenem. Teraz przypominał raczej surfera, który odstawił deskę i ubrał się, by wyjść do ludzi. Niesamowite, jak bardzo Robert różnił się od mojego taty, który nawet tutaj, na plaży, miał na sobie idealnie wyprasowaną koszulę i eleganckie spodnie. Nie oznaczało to wcale, że ojciec Laury wyglądał źle. Przeciwnie – miałam wrażenie, że to jeden z tych mężczyzn, którzy zawsze prezentują się świetnie, a jednocześnie tak, jakby przed lustrem nie spędzili więcej niż pięć minut.

Zmrużyłam oczy, bo Gajewski wciąż mi się przyglądał. Oceniał mnie? Zastanawiał się, czy jestem dobrym materiałem na przyjaciółkę jego córki? Z jej opowieści wynikało, że jest wymagający i ma wyśrubowane standardy. Miałam ochotę znów odwrócić wzrok, ale nie potrafiłam tego zrobić. Z każdą kolejną sekundą, kiedy czułam na sobie jego spojrzenie, w moim podbrzuszu kiełkowało dziwne podekscytowanie. Wydawało mi się, że jeśli tylko mrugnę, on przestanie na mnie patrzeć, a ja bardzo tego nie chciałam. Schlebiało mi, że mnie obserwował, choć pewnie nie powinno. Zresztą zachowywałam się jak kretynka, więc nic dziwnego, że się na mnie gapił.

– Widziałaś tamte muszle?! Musisz mi pomóc je zbierać. Jezu, są za-rą-bi-ste!

Mocne szarpnięcie za rękę sprawiło, że zamrugałam i zostałam wyrwana z tego przedziwnego transu. Kiedy ponownie spojrzałam na Roberta, był już zajęty rozmową z moim ojcem. Niechętnie pomogłam Laurze zbierać muszelki, które choć piękne, nie przykuły mojej uwagi na dłużej.

– Czy ktoś się nade mną zlituje i pójdziemy w końcu coś zjeść? – Tata przeciągał sylaby, co oznaczało, że wypił o jakieś dwa drinki za dużo.

– A czy mają tu samosy? Zjadłabym do nich ser paneer. – Laura wyszła z wody i zabrała z piasku sandały.

– Wombatku, raczej nie znajdziemy tutaj indyjskiej kuchni. Chyba będziesz musiała obejść się smakiem i zamówić coś innego. – Robert roześmiał się i poczochrał ją po głowie, a ja przygryzłam wargę, by nie parsknąć śmiechem.

– Tato, błagam, nie wombatuj przy ludziach. Nie mam już pięciu lat – skarciła go Laura i wyglądała na zażenowaną.

– Nic nie poradzę, że po whisky włącza mi się tryb opiekuńczego tatuśka. Ale obiecuję, już nie będę.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz