klub

773 39 4
                                    

-Nigdzie nie idziesz- Powiedział lodowato.

Mój wzrok stał się jeszcze bardziej lodowaty.

-Vincencie... błagam. Nie denerwuj mnie bo naprawdę mam dzisiaj zły dzień...- Warknęłam zaciskając dłoń w pięść.

Vincent przechylił głowę I zmrużył oczy.

-Lilith, grozisz mi?- Zapytał podnosząc prawie nie widocznie kącik ust.

-Ostrzegam...- Dodałam.

Wpadłam an pomysł który zawsze działała jak wiedziałam że jakaś osoba wpatruje mi się głęboko w oczy. Spojrzałam w stronę okna i po sekundzie wruciłam wzrokiem na tważ Vincenta. Spojrzał tam gdzie ja spojrzałam. Korzystając z chwili przebiegłam koło niego i dla pewności kopnełam lekko ale na tyle mocno by upadł na kolana w zgięcie nogi. Moja metoda sprawdziła się.

Mruknełam szybkie przepraszam i pobiegłam do garażu. Wsiadłam na mój motor i wyjechałam z piepszonej rezydęcji monetów...

Znałam super miejscówkę gdzie jest przy okazji ring. Ćwiczą tam osoby zkazane na śmierć i mogę sobie przychodzić i kogoś nie zważając na kąsekwęcje zabić podczas walki.

Jechałam 20 minut a gdy dojechałam spotkałam ochronę. Bywam tu często więc się znamy. Stanęłam przed ogromnym szarym budynkiem z ogrodzeniem

 Stanęłam przed ogromnym szarym budynkiem z ogrodzeniem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak to wygląda.

Zaparkowałam trochę dalej na parkingu i poszłam w stronę... hm... nazwijmy to klubem, okej?

-Oo. Panienka Lil. Dawno panienki nie było.- Przywitałam się ochorniaż. Nazywa się chyba... Markus.

-Cześć Markus. No długi czas mnie nie było muszę się wyładować.- Uśmiechnęłam się sztucznie.

Markus oywarzył mi ogromne żelazne drzwi i weszłam do środka. Każdy mnie tu znał. Gwizdnęłam i każdy ustawił się w równiutkim szeregu. Stanęłam na przeciwko nich.

-Który co zrobił. Po kolei.- Krzyknęłam I pokazałam palcem na pierwszego faceta. Na oko 50 lat ma.

-Gwałt i masowe morderstwa.- Powiedział że strachem w oczach.

Drugi otwierał usta by coś powiedzieć ale nie zdążył. Powiedziałam szybko chodź do tego pierwszego mężczyzny. Poszłam w stronę ringu. Każdy więźień staną blisko tego ringu by oglądać show. Weszłam na ring i spojrzałam na faceta.

Miał on lekki zarost czarne podsiwiałe włosy i nie powiem trochę był otyły... Bez urazy. Twarz zostawiam wam do wyobrażenia.

Byłam zbyt zła, nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Żuciłam się na tego typa z pięściami. Facet prubował się bronić ale nie potrafił. Wyciągnęłam nuż z buta. Tak dokładnie to scyzoryk. Wbiłam mu go w gardło tak jak nożyk do ciepłego masełka. Przeziełam mu tentnice.

To było wspaniałe uczuccie ta adrenalina i ten dreszczyk emocji. Mogłam zapomnieć o wszystkim innym. Scyzoryk przeciął jego tętnice bardzo łatwo jak miekie ciasto z którego wylewa się bordowe i jeszcze ciepłe nadzienie. Czułam się wspaniale...

Gdy typ się nie ruszał ochłonęłam. Cały bolesny ciężar który czułam uleciał. Podniosłam się i poprostu wyszłam. Nie wiem jakim cudem ale się nie poplamiłam.   Nie wiedziałam czy mam wrucić do domu czy jechać do Adiego... szybkim ruchem wyjełam telefon I zadzwoniłam do niego z poradą.

-Adi... Nie wiem co mam robić...- Powiedziałam czując że głos mi się łamie.

-Poczekaj... Już jadę. Jesteś pod klubem?- Zapytał w pośpiechu.

Słyszałam jak wstaję i zakłada kurtkę.

-Yhy...- Mruknełam.

-Już jadę będę za 5 minut poczekaj.- Powiedział szybko i się rozłączył.

Trzymałam jeszcze chwilę telefon przy uchu. Powolnym ruchem schowałam telefon. Odwruciłam się w stronę Markusa. Podeszłam do niego I Zapytałam.

-Masz może fajkę?-

-Tak mam. Mogę dać panience.- Powiedział lekko się uśmiechając.

Markus podał mi fajkę i zapalniczkę. Włożyłam papierosa do ust I go odpaliłam.

~Żeby było jasne. Ja pale max raz na bo nie chce mieć raka płuc.~

Po minucie uspokojiłam się na tyle by wyżucić papierosa. Adi mnie zaskoczył bo przyjechał po dwóch minutach...

Adi wysiadł z samochodu I szybkim krokiem zkierował się w moim kierunku. Nawet nic nie powiedział tylko odrazu mnie przytulił i powiedział bym wsiadłam do samochodu. Nie miałam siły by cokolwiek powiedzieć więc po prostu wsiadłam. Lekki problem był w tym że Adi przyjechał limuzyną i z kierowcą...

~Kurwa ile on zakazów złamał że pojawił się w 2 minuty...~

Adi otworzył mi drzwi a ja wsiadłam. Adrien okrążył auto i wsiadł na przeciwko mnie.   Nic nie mówił po prostu jechaliśmy w ciszy. Adi o nic nie pytał widząc że jestem zmęczona. Przesiadłam się. Siedziałam na Adim w rozkroku i opierałam głowę o jego ramię a ręce trzymałam na jego klatce piersiowej.

Po chwili wtuliłam się bardziej bo byłam strasznie zmęczona...

Pov: Adrien

Lil wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.

~Zastanawiam się dlaczego była tak zła że przyszła do tego klubu... zaczynam się o nią martwić.~

Przytuliłem ją Gdy zobaczyłem że Lil zasnęła. Nie dziwię się jej. Dawno nie była w klubie. Musiała się bardzo zdenerwować.

Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz