Kira
Livia była naprawdę uroczą i słodką dziewczyną. Zbyt słodką – lekko mnie mdliło, serio. Że też po tych wszystkich latach przyszło mi dyskutować o sukienkach i jodze, nie mogłam w to do cholery uwierzyć. Skrzywiłam się kiedy pokazała mi kolejny rewelacyjny sklep i zaciągnęła do kawiarni na kawę i ciastko.
Sączyłam moje espresso, a ona popijała latte i gadała.
Livia była jakby zaprogramowana na to, aby być idealną żoną i matką. Dużo ćwiczyła – joga, balet, pilates, gimnastyka, akrobatyka – wszytko oczywiście po to, aby być gibką i zgrabną dla przyszłego „właściciela” – sorry nie umiałam nazwać tego inaczej. Śpiewała jak słowik, grała na fortepianie i skrzypcach, ubierała się seksownie ale i stylowo, śmiała się jak dzwoneczek, słuchała muzyki klasycznej, mówiła w trzech językach i czytała ckliwe romansidła. Była bardzo wrażliwa i empatyczna – to na pewno. Pomagała dzieciom, zwierzętom i bezdomnym. Udzielała się charytatywnie, uczyła się w domu, a jedyny kontakt z mężczyznami ograniczał się właściwie do kontaktów z Leo. Była niedoświadczona i nie wiedziała nic o życiu. Marzyła o wielkiej miłości i idealnym, „troszkę” mrocznym, pociągającym chłopaku z błękitnymi oczami – zadurzyła się tak potwornie w Tonym, że naprawdę zaczynało mnie to niepokoić. Najwyraźniej moje opowieści o Syberii jednak jej nie zniechęciły. Co chwila naprowadzała rozmowę na temat Antona, wciąż i wciąż. Co on lubi? Ma kogoś? Jaki on jest? Będzie za tobą tęsknił, prawda? Przydałby mu się ktoś z kim mógłby teraz pogadać…. Jakiej muzyki słucha? Co najbardziej lubi jeść? Jakie kobiety mu się podobają?
Odpowiadałam jednym słowem lub wzruszeniem ramion. Lepiej żeby nie wiedziała jaki był Anton, przynajmniej teraz kiedy nie była już narażona na jego towarzystwo.
Byłam zmęczona, a Livia naiwna i słaba.
Wystarczyła jej ładna twarz i atrakcyjne ciało, aby uznać kogoś za wartego jej miłości.
Durzyło się w niej za wielu mężczyzn – nauczyła się, że właściwie mogłaby mieć każdego, no bo przecież jest taka prześliczna że kto niby śmiałby się jej oprzeć…? Leo chronił ją jak najcenniejszy skarb, nie zaznała bólu, cierpienia, głodu, strachu… Zawsze na piedestale, zawsze chroniona, zawsze bezpieczna.
Nie potrafiłam nawet wyobrazić sobie tego jak bardzo moje życie różniło się od jej.
Kiedy w końcu wróciłyśmy do domu, a ona wyszła powtarzając z dziesięć razy, że jeśli będę się nudziła to abym koniecznie do niej zadzwoniła, odetchnęłam z prawdziwą ulgą.
Dom był ładny i taki… Zwyczajny. Leo miał dwa psy i niewielki basen. Nic nie przypominało zamczyska Aristovów. Kuchnia, sypialnie, salon, z telewizorem – normalny, zwyczajny dom. Los Angeles było ciepłe, piękne i cholera - powinnam się tym cieszyć. Moje życie teoretycznie zmieniło się na lepsze. Nie powiem abym szczególnie lubiła moją „pracę” dla Aristova, ale tylko to znałam. Walkę i wykonywanie zleceń.
Musiałam porozmawiać z Leo w czym mogłabym mu się przydać, bo nie wyobrażałam sobie żebym mogła tylko leżeć i pachnieć, tudzież rozciągać się przy uprawianiu jogi lub seksu. To nie dla mnie, umarłabym z nudów. Poza tym... Miałam swoje plany związane z tym miejscem, ponad to uciekałam z Rosji, uciekłam od Ildara… Jednak Anton został. On nigdy nie ucieknie – nie tak jakby chciał. Jeśli uciekłby podpisałby na siebie wyrok śmierci.
Przymknęłam powieki próbując nie tęsknić za jego zapachem i błękitnymi oczami. Nie będzie mi tego brakowało… Nie będzie.
I pomyśleć, że gdy ojczym powiedział mi o tym ślubie wpadłam w taki szał, że niemal nie mogłam się opanować. Miałam ochotę zabić Ildara na tysiąc sposobów, eksplodować, spakować się i uciec z Antonem – jeśli tylko się zgodzi, nieważne gdzie, byle daleko. A dziś… Byłam nie tylko pogodzona z tym co się stało, ale wręcz potrafiłam dostrzec plusy mojego obecnego położenia.
CZYTASZ
Convicted
RomanceLeo jest synem jednego z bossów mafijnych rządzących Zachodnim Wybrzeżem i szczerze nienawidzi tego faktu. Nie znosi też sposobu w jak musi się zachowywać, tego co musi robić, nie cierpi panujących w jego świecie zasad, wymogów i okrutnych praktyk...