CHAPTER TEN

224 12 2
                                    

-Biuro ojca- powiedział brunet szybko mnie mijając i wchodząc do środka. Wszyscy patrzyliśmy na niego jak na wariata ale mimo to każdy za nim wszedł do domu.

-Nie otwierałem go na wypadek gdyby wrócił- odezwał się ponownie chłopak otwierając kłódkę. Współczuje mu tego przez co musi przechodzić. Może kiedyś się uda go odnaleźć?
Kiedy drzwi ustąpiły i weszliśmy powoli do pomieszczenia rozglądając się dookoła odezwał się blondyn.

-Spałem w tym domu milion razy i nigdy nie widziałem tych drzwi otwartych. Ja tu mieszkałam i nie widziałam ich otwartych tymbardziej.

Chłopak podszedł do biurka i pokazywał nam tablice z drzewem geanalogicznym Routlegde'ów. Jeśli mam być szczera to nigdy w życiu nie słyszałam o tych ludziach. JB opowiadał nam o kompasie i o jego poprzednikach.

-Stary serio nie widzisz co się dzieje?- zapytał JJ łapiąc bruneta z ramie by zwrócić na siebie uwagę.- Masz kompas śmierci, pozbądź się go zanim ktoś się na ciebie zamachnie.

-Tym razem JJ ma racje, nie możemy tego trzymać- zgodził się Pope. Ja wcale nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim , boję się,że to wszystko pójdzie za daleko.

- Nie mam żadnego kompasu śmierci-zapewnił kuzyn jednak jeśli mam być szczera od tego momentu przestałam ich kompletnie słuchać. Podeszłam do okna i jedynie wpatrywałam się w to co znajduje się za nim. Co było ważniejsze ode mnie, że mnie opuściła? Czemu nie może nagle się pojawić i wytłumaczyć się dlaczego zniknęła na tyle lat? Nie daje mi to spokoju.

-Kiedyś tata mi mówił, że z tyłu jest miejsce na jakąś tajną wiadomość- powiedział brunet i zaczął odkręcać tylne wieczko.-To pismo taty.

- Skąd możesz to wiedzieć?- zapytała Kiara podchodząc bliżej do chłopaka by mieć lepszy widok na przedmiot.

-Zawsze pisał takie charkterystyczne R, wcześniej tego nie było- dodał JB

-Redfield- przeczytała Kie a w tym samym czasie zauważyłam czarne duże auto podjeżdżające pod dom.

-Ej ludzie ktoś przyjechał -odezwałam się jednak nikt nie zwrócił na mnie uwagi, ponieważ byli zajęci rozmową o napisie.
-Ktoś przyjechał- powiedziałam głośniej a już po chwili każdy podszedł pod okno.

-JJ to ci sami co byli u Lany?- zapytał Pope a blondyn zaczął panikować.

-Tak, stary mówiłem ci, że to się źle skończy- mówił JJ do bruneta, który niemal odrazu wziął jego ramiona i próbował go uspokoić.

-Gdzie broń- zapytał.

- W plecaku...- zaczął myśleć gdzie może znajdować się przedmiot- a plecak na ganku. Chłopak odrazu wybrał się w kierunku wskazanego wcześniej miejsca jednak wrócił tak szybko jak wyszedł.

-Są już na ganku- powiedział lekko zdyszany chłopak zamykając drzwi za sobą. Poczułam ogromny niepokój i strach o własne życie jak i moich przyjaciół. Czemu to nam przytrafia się najgorsze gówno?

____________________________
Wracam do pisania, to stary draft dlatego taki krótki ale miłego czytania!

,At first i didn't like you'- JJ MAYBANKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz