Sophia
Przytulałam jakiegoś chłopaka i kołysałam się z nim do kolejnej piosenki puszczonej przez DJ- a. Nawet nie wiem czy mogłam nazwać to przytulaniem, ale opierałam się na nim i jak widać, nie przeszkadzało mu to. Obejmował mnie w talii i coś do mnie mówił, ale nic do mnie nie docierało. Byłam pijana i smutna, a to było najgorsze połączenie.
Mój wzrok błądził po parkiecie. Może szukałam kogoś znajomego, a może robiłam to od niechcenia. Wszystko jedno.
- Czy wszystko dobrze? - wyszeptał mi do ucha szatyn.
Nie.
- Tak, poprostu się zamyśliłam - uśmiechnęłam się do niego niemrawo.
Od godziny nie widziałam Victora, ale może to i dobrze. Domyślam się, co robił z tą dziewczyną.
Skarciłam się w myślach bo złapałam się na tym że już któryś raz myślę o tym samym. Przecież miałam przed sobą przystojnego i na dodatek miłego chłopaka, a ja nadal myślałam tylko o nim.
- Chciałabyś się czegoś napić - brązowooki probował przekrzyknąć glośną, dudniącą muzykę.
- Nie - uśmiechnęłam się do niego.
Nagle poczułam na swoich ramionach zimne palce. Ktoś przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i zaciśnął dłoń na mojej szyi. Nie był to mocny uścisk, ale widziałam czyj.
Skończył już z tą swoją brunetką?
Wyrwałam się z jego uścisku i odwrócialm się do niego twarzą.
Co to ma do cholery znaczyć?!
- Idziemy, Sophia. - powiedział ostro Victor.
Rozchyliłam lekko usta i spojrzałam na niego.
- Ale...
- Zostaw ją! - szatyn wyrwał mnie z uścisku Turnera i przyciagnał do siebie. - nie widzisz ze ona nie jest tobą zainteresowana?
Brunet zacisnął szczękę, a jego wzrok wyostrzył się i skupił na chłopaku przy mnie. Był zły. Oj, bardzo zły...
- Naprawdę myślisz że masz u niej jakiekolwiek szanse? - Victor schylił się tak, aby zrównać wzrok z brązowookim. Szarpnął mnie za rękę i pociągnął do siebie.
Patrzyłam zdezorientowana na ich obu. Chciałam przerwać tą kłótnię, ale coś mi na to nie pozwalało, więc stałam tylko jak słup soli wpatrując się zdezorientowanym wzrokiem w chłopaków. Nie zwracałam uwagi na nic dookoła. Moje ręce drżały z nadmieru emocji. Nie miałam na tyle odwagi by przerwać ten spór więc zobaczyłam już tylko pięść Victora lądujaca na szczęce szatyna. Patrzyłam na to z otwartą buzią, nie mogąc się ruszyć.
- Co ty odpierdalasz?! - krzyknął zielonooki chłopak, łapiąc się za twarz, po czym sam wymierzył cios Victorowi.
- H-hej przestańcie! - nikt nie zwracał uwagi na moje wołanie a wokół chłopaków zaczął pojawiać się tłum gapiów. - Słyszycie?!
Nikt nie reagował. Chłopaki okładali się pięściami. Zaczęłam próbować ich uspokoić, ale oni tylko mnie odpychali. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy bezsilności.
Zaczęłam rozglądać się poszukując kogoś znajomego. W oczy rzucił mi się Taylor biegnący w naszą stronę. Był moim zbawieniem. Potem wszystko działo się tak szybko że nic nie zdążyłam zakodować. Clinton ich rozdzielił, a ja poleciałam gdzieś w tył popchnięta przez ludzi.
Zaczęło być mi bardzo duszno. Z trudem łapałam oddech.
- Sophia, co tu się stało? Oddychaj - Poczułam ramiona Marie na swoich.
CZYTASZ
Plunged Into The Darkness
Romance„Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić." - Antoine de Saint-Exupéry (1943). ,,Mały Książę". *** To moja pierwsza książka więc może zawierać dużo błędów, nieścisłości i cringe'u. Czytasz na własną odpowiedzialność!!!