Rozdział 80

21.1K 713 62
                                    


STELLA

– Gabriel, zwolnij, proszę – wołam, wciąż próbując zrównać się moim jeepem z jego mercedesem.

Coś we mnie ma ochotę wybuchnąć śmiechem. To chyba jakiś żart. Pół godziny temu sama przed nim uciekałam, wściekła i gotowa zrobić mu poważną krzywdę. A teraz co? Sytuacja się odwróciła i to ja próbuję gonić jego. I już nie jestem wściekła tylko zmartwiona. Co za ironia.

Gabriel  przez szybę wbija we mnie spojrzenie czarnych oczu.

– Jedź do domu, Stella – nakazuje i przyspiesza.

Nie pozostawia mi wyboru. Ja także naduszam mocniej pedał gazu. W pierwszej chwili znosi mnie odrobinę w bok i prawie tracę panowanie nad kierownicą.

Wciągam powietrze przez nos, by się uspokoić. Przez tego rozchwianego emocjonalnie świra zaraz wyląduję na drzewie i się zabiję.

Ale mogę też to obrócić to na swoją korzyść.

– Nie jestem super kierowcą wyścigowym jak ty – ostrzegam. – Jeśli nie zwolnisz, to ja przyspieszę, a wtedy mogę spowodować wypadek. – Udaję, że znowu znosi mnie z drogi, bo wóz wymyka mi się spod kontroli. Przyhamowuję trochę zbyt gwałtownie, aż opony jeepa zaczynają piszczeć i się dymić.

Ale ta sztuczka działa. Gabriel w końcu zwalnia, wyrzucając wiązankę przekleństw. 

– Nie mieszaj się do tego – żąda.

– Co chcesz zrobić? – Ponownie spoglądam na jego beznamiętną twarz. – Gabriel?

Nic z tego. Dupek milczy, jak gdyby niczego nie słyszał. Jak gdyby już był gdzieś indziej, w odległej krainie. Jest przepełniony gniewem. Furią, której ciężki zapach niemal czuję w powietrzu. Pulsuje mu mięsień na szczęce, a żyły na szyi uwypuklają się od narastającej złości. 

Nagle ogrania mnie zupełnie inny rodzaj lęku. Nigdy nie wiedziałam go jeszcze tak... mrocznego, zatraconego w pragnieniu, by coś zniszczyć. 

Lub raczej kogoś. 

Kiedy po niespełna kwadransie Gabriel skręca na swój podjazd, a sekundę później już opuszcza wnętrze mercedesa, idąc przez podwórko, naprawdę zaczynam panikować. 

– Bruno! – Jego głos przypomina grzmot błyskawicy.

Biegnę za nim i łapię go za nadgarstek.

– Proszę, popatrz na mnie. – Zmuszam go, żeby spojrzał mi w twarz. – Nie rób nic głupiego.

Jego usta rozciągają się w budzącym grozę uśmiechu.

– O co ci chodzi? Przecież kilka minut temu twierdziłaś, że powinien był zdechnąć za to, co ci zrobił. – Muska mój policzek lodowatymi palcami. – A teraz martwisz się tym, że mogę ci to załatwić?

Potrząsam głową niepewna, co powinnam zrobić.

– Martwię się o ciebie – szepczę. – Uspokój się. – Pociągam za rękaw jego kurtki.

Muszę go stąd zabrać, zanim...

Drzwi do domu Gabriela otwierają się ze złowieszczym skrzypnięciem. Na zewnątrz wychodzi Bruno.

– Co tam, bracie? – odzywa się, a moment później już pada na trawnik powalony siłą ciosu Gabriela.

– Nie! – dyszę i próbuję odciągnąć go w tył, ale nie daję rady. On z łatwością wyrywa się z mojego uścisku i jak w jakimś prymitywnym szale rzuca się na Bruna.

– Co jest, do kurwy nędzy? Porąbało cię? – syczy jego brat, spluwając krwią.

Gabriel przygniata go do ziemi i wyprowadza kolejny zamach pięścią.

– Zatłukę cię. – Zadaje grad ciosów. Jeden, drugi, trzeci. A każdy z nich sprawia, że głowa Bruna przeskakuje z jednej strony na drugą, zalewając się coraz większą ilością krwi.

Żołądek mi się kurczy, ale w końcu dociera do mnie, że tylko tam stoję i się gapię, podczas gdy Gabriel masakruje swojego brata, więc zmuszam się, zeby zareagować.

– Gabriel, nie rób tego – proszę.

Kolejny cios trafia Bruna w szczękę. Słyszę charakterystyczny chrzęst, przez który zaczyna mnie mdlić. 

– Jak mogłeś jej to zrobić? – ryczy Gabriel. – Co jest z tobą nie tak? Ty pieprzony pojebie.

Gdzieś na dnie świadomości dociera do mnie, że on jest teraz gotów zabić Bruna. Zatłuc go, dopóki nie wyda ostatniego tchnienia i  kiedy tak patrzę na jego pokiereszowaną, spuchniętą twarz, część mnie pragnie na to pozwolić. Wiem, że to porąbane, ale nie umiem mu współczuć, nie umiem chcieć go ratować. Jednak bardziej niż nienawidzę Bruna, kocham Gabriela i zdaję sobie sprawę, że jeśli tego nie zatrzymam, on nigdy nie upora się z tym, czego dokonał zaślepiony agresją. Nie wybaczy sobie. I mi też nie, więc...

Znowu staram się odciągnąć Gabriela z dala od Bruna, ale wtedy ten sukinsyn zaczyna się śmiać.

– Aha – Wbija we mnie wzrok. – Widzę, że nasza Stella przeciągnęła cię jednak na swoją stronę. Brawo. – Rży, jakby kompletnie postradał zmysły, dopóki Gabriel nie zatyka mu ust.

– Nie waż się wypowiadać jej imienia – warczy.

–  Bo co? Zabijesz mnie? Swojego starszego brata?

Gabriel odpowiada mu tym samym rodzajem szalonego uśmiechu.

– Już nie jesteś moim bratem. – Łapie go za ubrania i łomocze jego ciałem o trawnik z taką siłą, że czaszka Bruna podskakuje z głuchym łoskotem. – Jesteś pierdolonym gwałcicielem. Brzydzę się tobą.

Trach. Kolejny cios sprawia, że Bruno zaczyna się krztusić i charczeć.

O Boże.

Zdesperowana przytulam się do pleców Gabriela i opieram policzek na jego ramieniu.

– Już wystarczy, błagam cię – szepczę mu do ucha.

Gabriel odwraca głowę w moim kierunku. Mruga powiekami, a ja mam wrażenie, że z dna jego oczu spogląda na mnie jakaś dzika bestia.

 – Nie wtrącaj się. Wracaj do domu. 

******

Chcieliście, żeby G skopał dupę Bruna, no to macie, jestem od spełniania Waszych życzeń 😁 Jak myślicie, co się zadzieje dalej? 😎

Informacja dodatkowa trochę z innej bajki dla osób, które czekały na PROPOZYCJĘ SZEFA na legimi. Oto jest! Jeśli macie chrapkę na tę historię, możecie biec i czytać 🥰

 Oto jest! Jeśli macie chrapkę na tę historię, możecie biec i czytać 🥰

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz