Rozdział 63

24.1K 809 67
                                    


STELLA

 No dobra, otwieram. Zresztą jak źle może być?

Sekundę później okazuje się, że owszem, może być BARDZO, BARDZO, BARDZO źle.

– Co ty robisz? – piszczę.

Gabriel rozpromienia się i rozkłada ramiona. 

Stoi sobie teraz po drugiej stronie wysokiej bramy wykłutej z jakiegoś czarnego metalu, na której wisi tabliczka z napisem: OGRÓD TYSIĄCA BAŚNI.

A pod spodem druga. NIECZYNNE!

– Czekam, aż do mnie dołączysz – mówi z nadmiernym entuzjazmem.

Mrugam powiekami i potrząsam głową, mając nadzieje, że rozgrywająca się przede mną scena, za moment się rozmyje.

Jednak nic z tego... 

– Tam nie wolno wchodzić. Brama jest zamknięta. – Stukam paznokciem o złotą etykietkę. – To będzie włamanie.

– Raczej zwiedzanie w godzinach zamknięcia. – Gabriel unosi brew. – Boisz się?

Parskam niewesołym śmiechem.

– Czy twoje niespodzianki zawsze muszą być niezgodne z prawem?

I czy byłam głupia, sądząc, że pójdziemy do kina albo do jakiegoś baru?

Dupek poprawia swoją skórzaną kurtkę.

– Przyznaj, że lubisz to życie na krawędzi, nudziaro. – Wyszczerza się.

– To dlatego musiałam zamknąć oczy? Żebyś zwabił mnie podstępem na złą stronę ogrodzenia?

– Nie mogę pójść na naszą randkę sam. – Wsuwa rękę w szparę między prętami i pociąga mnie za kosmyk włosów, który niepostrzeżenie wymknął mi się z upięcia. – Chodź, bachorze. To nie koniec niespodzianek.

– I to mnie martwi – burczę.

A późnej najgłupszą rzecz na świecie. Przełażę przez tę przeklętą bramę i ląduję pokracznie obok Gabriela. Po chwili czuję dziwne pieczenie na opuszce i zauważam, że w którymś momencie musiałam się skaleczyć. 

Ekstra.

To kara za niekierowanie się rozsądkiem. Powinnam była zostać po legalnej stronie chodnika i zaprotestować przeciwko temu przestępstwu, a nie brać w nim czynny udział!

Gabriel ujmuje moją dłoń w swoją i prowadzi dokądś pomiędzy rzędem gigantycznych liściastych drzew i krzewów wyższych ode mnie. 

– To ci się spodoba. Gotowa?

Wcale!

Jednak gdy sekundę później wszędzie dookoła mnie rozbłyskują setki,  a nawet tysiące małych światełek, aż zapiera mi dech.

Ogród tysiąca baśni to jak sama nazwa wskazuje bardzo bajkowe miejsce. Tutaj z każdej strony patrzy na ciebie jakaś postać z bajki. Wycięta pośród liści, drzew, wydrążona w drewnie, ulepiona z gipsu, kamienia i innych materiałów. Księżniczki, królewny wraz ze swoimi ukochanymi, syreny, wróżki, krasnale i inne zaczarowane stwory. A teraz... Każdy z tych posągów jest okryta maleńkimi światełkami, które połyskują niczym diamenty i dodają temu miejscu jeszcze więcej magii.

Odklejam wzrok od tej niezwykłej scenerii i skupiam oczy na Gabrielu.

– Ty to zrobiłeś? – szepczę.

On tylko przełyka ślinę.

– Czy to... – Szarpie za kołnierzyk kurtki jakoś tak nerwowo. – Jest dla ciebie romantyczne?

– To jest... – Wciąż jestem zbyt wstrząśnięta, zdębiała, rozwalona, żeby sklecić jakąś sensowną odpowiedź. – To jest...

– Głupie, tak? – wtrąca, a na jego twarzy pojawia się posępny grymas. – Tak właśnie myślałem. Idiotyczny pomysł. Nigdy nie robiłem czegoś takiego dla dziewczyny i...

Wprost nie mogę uwierzyć, kiedy widzę, jak przeczesuje palcami włosy, przestępuje z nogi na nogę i obrzuca się gradem przekleństw.

Wielki Gabriel Holloway, grzeszne marzenie każdej dziewczyny. Arogancki łamacz kobiecych serc traci pewność siebie i martwi się, że jestem zawiedziona jego planem na naszą pierwszą randkę.

Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby nie zacząć podskakiwać z radości.

– Gabriel, teraz to ty musisz wyluzować. – Wspinam się na palce i całuje go szybko w usta. – Jest niesamowicie. Jestem zachwycona. Dziękuję. – Znowu go całuję. Tym razem dłużej, czulej.

Gabriel pomrukuje coś w moje wargi i szybko zmienia nasz niewinny całus w głęboki, mokry, ostry pocałunek.

– To... cieszę się. – Prowadzi mnie kawałek dalej, gdzie zauważam rozścielony koc, a obok niego niewielki kosz. – Usiądź – zachęca.

– Denerwujesz się?

Zamiast odpowiedzieć przykuca i zdejmuje pokrywę kosza.

No oczywiście, że nie przyzna, że ten wieczór wywiera na nim taką presję. Nie pozwala mu na to rozdęte ego.

– Jedzenie nie jest imponujące. To totalnie niezdrowe żarcie. Pizza. Pewnie mogłem zamówić coś z restauracji, ale nie zapytałem, co lubisz jeść i...

Łapię go za rękę, zanim ponownie się nakręci. 

– Pizza świetnie pasuje – uspokajam. – Ty też sobie usiądź, dobrze? – Poklepuję koc obok siebie.

Gabriel w końcu opada na pluszowe okrycie przy moim boku.

– O czym powinno się rozmawiać na randkach? – Obserwuje nasze splecione place.

Mój uśmiech dodatkowo się poszerza, gdy wychwytuję nutkę niepewności w jego głosie.

– Czy ty nigdy na żadnej nie byłeś?

– Nie na takiej. – Gładzi kciukiem grzbiet mojej dłoni. – Nigdy wcześniej nie starałem się, żeby wieczór spędzony z dziewczyną był... inny, niezwykły, niezapomniany dla niej. 

*****

Kto miał podejrzenia, że może dojść do czegoś w takim stylu? 😁

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz