Rozdział 44

23.1K 782 106
                                    

GABRIEL

Ona najwyraźniej tego nie chce i nie potrzebuje, więc niech tak będzie. Mam to w dupie.

– Wybacz. Widać, popełniłam błąd. – Zapina guziki kurtki. – Nigdy więcej nie poproszę cię o pomoc.

I bardzo dobrze. Może po prostu pierdolnąłem się w głowę i na chwilę mnie zaćmiło. Zachciało mi się odgrywać dla niej bohatera. Tak czy owak koniec z tym. 

– Wątpię – prycham. – Pewnie wyjdziesz na zewnątrz, a za pięć minut zadzwonisz do mnie zapłakana, bo przestraszysz się własnego cienia.

Teraz już Stella nie tryska złością. Choć próbuje to ukryć, w jej tęczówkach błyska ból. 

– Jak możesz zachowywać się tak okrutnie? Co się stało z chłopakiem, z którym byłam wczoraj? 

Zaciskam szczękę i wyciągam ku niej talerz z wypiekami. Udaję, że nie czuję się przez jej smutną minę tak, jakby jakaś wielka bestia poharatała mi wnętrzności pazurami. 

– Chcesz ciasteczko? – proponuję.

James wierci się na kanapie obok.  

– Czy dowiemy się, o co wam chodzi, ludzie? – wtrąca. – To jakiś nowy rodzaj, kłótliwej gry wstępnej? Zaraz zaczniecie się dymać na naszym stole? – Szturcha mnie  z rozbawieniem, którego jakoś nie podzielam.

Bachor za to wciąż gapi się w talerz ze słodyczami i pewnie rozważa, czy nie rozbić go na moim głupim łbie.

– Nie żartuj. Gabriel może mieć każdą. Myślisz, że sięgnie akurat po nią? – Śmieje się Mia.

Stella  w odpowiedzi obdarza ją znudzonym spojrzeniem.

– Nie sięgnie, bo ta jedna jest dla niego nieosiągalna – prycha. 

Hm, jeśli będzie tak dalej kłamać, wkrótce jej nos będzie przypominać trąbę mrówkojada. 

– Nieosiągalna? – Wstaję i podchodzę ku niej leniwym krokiem. – Jeśli tylko zechcę, będziesz moja.

– W takim razie świetnie, że mnie nie chcesz.

Zanim zdąży odskoczyć, łapię dłońmi kołnierz jej kurtki. Wygładzam go, muskając przy okazji kostkami jej policzki. Potem pochylam się aż...

– Nie jesteś w jego typie. – U mojego boku znowu wyrasta blondynka.

Ogarnia mnie rozdrażnienie. Mam ochotę powiedzieć jej, żeby się w to, do cholery, nie wtrącała i skończyła z tym desperackim oznaczaniem terenu. 

Nie wiem, co Mia ubzdurała sobie między nami, ale nie zamierzam grać w jej gierki i być pionkiem, który pomoże jej uprzykrzać życie nowej siostrze.

– Odpuść sobie – warczę w jej stronę tak ostro, że aż się cofa.

I słusznie. Nie jestem, kurwa, w nastroju na tę dziecinadę.

– To jego pierwsza dobra rada. Powinnaś go posłuchać – dorzuca Stella prawie życzliwym tonem.

Blondynka zaplata na palcu kosmyk swoich włosów. 

– Wściekasz się tak, bo nigdy nie będziesz na moim miejscu.

Z gardła Stelli wyrywa się chichot.

– Na twoim miejscu? Czyli gdzie dokładnie? Bo z tego, co widzę aktualnie, on ma cię w dupie, a ty prawie błagasz go o minimum uwagi. To żenujące.

Po tych słowach Mia błyskawicznie wyrywa się do przodu.

– Odszczekaj to, ty suko! – wrzeszczy.

 Działając instynktownie, łapie ją za nadgarstek i zatrzymuję w miejscu.

– Bo co? Pobijesz się ze mną o chłopaka jak w przedszkolu? – Bachor pociąga pomadką wzdłuż konturu swoich warg. – Dojrzale. – Cmoka powietrze tuż przy policzku Mii, aż ta druga zaczyna wić się w moich objęciach jak pijany zaskroniec. 

O ja pierniczę! 

James rży gdzieś z tyłu, najwyżej zachwycony tym małym armagedonem w jego salonie, a ja wciąż powstrzymując blondynkę przed rzuceniem się na Stellę, pokazuję mu ponad ramieniem środkowy palec.

– Uspokój się – nakazuję. – Mówię poważnie.

Mia wreszcie przestaje się szarpać.

– Masz rację. Ona nie jest tego warta. – Obraca się w moim uchwycie i zarzuca mi ręce na szyję. – A może jednak wrócisz na tor? 

No po prostu, kurna, fantastycznie.

– Nie – zaprzeczam i sadzam ją z powrotem na kanapie. Po chwili zastanowienia uznaję też, że lepiej będzie, jeśli sam trochę postoję.

– Pokonałbyś wszystkich – ciągnie blondynka.– Jesteś najlepszy, a ja uwielbiałam cię oglądać. – Przytula do piersi jedną z poduszek.

Przecieram dłonią twarz. 

Naprawdę nie mam dość energii na tę rozmowę.  

– Wyścigi? Zgaduję, że to nie do końca legalna zabawa – odzywa się Stella.

– Słusznie. Ugrzecznione, nudne dziewczynki nie mają tam wstępu. – Wpycham do ust kolejne ciastko. – Dobrze wiecie, że już się nie ścigam – dodaję w kierunku Mii i Jamesa.

– Dlaczego nie? – nie odpuszcza ten bachor. – Wymiękłeś? Pojawili się lepsi od ciebie i udowodnili, że nie możesz się z nimi równać? Porażka smakuje gorzko, co? – W jej ślepiach płoną prawdziwie złośliwe iskierki.

– Zamknij się, kretynko. Nie wiesz, o czym mówisz – krzyczy blondynka.

Ja natomiast tylko się uśmiecham.

Stella ma rację. Porażka smakuje cholernie gorzko, ale ona... 

– Nie masz prawa, by to wiedzieć – powtarzam jej słowa z dzisiejszego poranka. 

I wtedy jej oczy rozszerzają się, jak gdyby dopiero teraz coś zrozumiała.

– Wściekasz się, bo nie powiedziałam ci o...

– Wściekam się, bo wciąż znajdujesz się blisko mnie, a ja cię tu nie chcę – wtrącam, zanim ma szansę dokończyć.

Już nic nie mówi. Patrzy na mnie w milczeniu przez krótki moment, a następnie po prostu odwraca się i wychodzi. Dokładnie tak jak o świcie.

A ja znów chcę za nią biec. I przeprosić za wszystkie te brednie, które sprawiły jej przykrość, mimo że rozsądna część mnie wie, że tak jest lepiej.

Ta mała wprowadza dziwaczny chaos w moje życie i wcale mi się to nie podoba. 

Nie może mi się podobać...

*****

No i jak? Nie lubicie dziś Gabriela?🙄

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz