Rozdział 8

27K 828 66
                                    

GABRIEL 

– Jestem szczery. Nie okłamuję cię, jak zrobiłoby to wielu facetów na moim miejscu, żeby dostać to, czego chcą – wyznaję. – Powinnaś być mi wdzięczna, dzięki temu wiesz, że co prawda nie powaliłaś mnie na kolana swoim urokiem i nie masz szans, bym zakochał się w tobie bez pamięci, ale możemy uczynić tę znajomość naprawdę przyjemną. – Muskam kciukiem kącik jej ust.

Stella szarpie się w tył i cała stroszy.

– Wciąż mnie szokuje, jak bardzo jesteś porąbany.

– A więc mi odmawiasz?

– Lubisz szczerość? To teraz moja kolej. – Zaczepia ręce na biodrach. – Nie mam pojęcia, jakim cudem jakakolwiek myśląca kobieta dobrowolnie zbliża się do ciebie na odległość krótszą niż kilometr – warczy.

Taka wściekła jest nawet urocza.

– Bo jeszcze nie doświadczyłaś tych cudów, które im funduje. – Z rozmysłem poprawiam frotkę wciąż owiniętą wokół mojego nadgarstka. Jej frotkę.

– O na litość boską – wzdycha.

– Pokażę ci co nieco, jeśli ładnie poprosisz.

Usta jej drżą, ale się nie uśmiecha.

– Gabriel? – W jej ton wkrada się odrobina flirtu. Tym razem to ona zimniejsza dystans między nami.

– Tak?

Opiera dłonie na mojej klatce piersiowej. I z jakiegoś powodu jej dotyk sprawia, że wszystkie moje mięśnie napinają się wyczekująco pod skóra.

– Sprawiasz, że mam ochotę... – urywa.

Owijam ramię wokół jej talii i przyciągam ją ku sobie.

– Na co? – mruczę.

I sekundę później przeszywa mnie tak potworny ból, że od razu osuwam się na kolana.

O ja pierdolę. Ta szalona dziewczyna właśnie kopnęła mnie w jaja!

– Na to – chichocze ten podstępny bachor. I jeszcze zaczyna podskakiwać.

Co za... Przysięgam, że wciąż widzę pieprzone plamy pod powiekami. Wirują mi przed oczami jak robaczki świętojańskie ze swoimi świecącymi zadami.

– Oszalałaś? – Próbuję wstać, ale tylko turlam się po trawniku.

O kurna, jak to boli!

– Wolałabym pocałować rekina niż ciebie – przedrzeźnia mnie.

Jak ja ją dorwę, to już nie będzie taka wesolutka.

– Co wy tam robicie? Długo mam na ciebie czekać? – Rozbrzmiewa głos Jamesa.

Oglądam się na auto, w którym siedzi na miejscu pasażera z odpaloną fajką wystawiona za uchylone okno.

– Idę. Wybieramy się na imprezę. – Zwracam się ponownie do Stelli, kiedy już udaje mi znowu odzyskać pion. – Jedź z nami – proponuję.

– Po co? Żebym musiała oglądać ciebie i twoje koleżanki w trakcie orgii? – Marszczy się. – Nie dziękuję.

– A co? Boisz się, że je też pobijesz w szale zazdrości? Czy po prostu jesteś zbyt wielką nudziarą?

Bachor odpędza mnie machnięciem dłoni.

– Podobno ci się śpieszy, może znikniesz mi już z oczu?

Zwinnym ruchem obejmuję jej wyciągnięte palce własnymi i okręcam ją tak, by jej ręce były unieruchomione w moim uchwycie za jej plecami.

Jest ubezwłasnowolniona i niemal przyklejona do mojego torsu.

– To ty tutaj przyszłaś. Do mnie – mówię tuż przy jej uchu, a potem muskam jego kraniec ustami.

Stella szarpie się w moim uścisku, ale i tak zauważam, jak przeszywa ją dreszcz.

– Bo majstrowałeś coś przy moim samochodzie – burczy.

– Naprawdę?

– Co zrobiłeś?

No cóż, chyba przyszła pora na niespodziankę wieczoru.

– Zostawiłem ci swój numer – oznajmiam.

– Co? – Stella wyswobadza się z moich objęć. – Gdzie?

Przesuwam się odrobinę, by dać jej lepszy widok na maskę, na której widnieje wypisany białym mazakiem ciąg cyfr.

– Miłej nocy. – Wymijam ją i idę do swojego mercedesa.

– Coś ty zrobił z moim autem? – wrzeszczy za mną.

Obracam się w jej stronę, nie przerywając marszu.

Stella usiłuje wytrzeć maskę jeepa rękawami swojej bluzki i prycha przy tym raz po raz.

Rozkoszny widok. Może i nie jest do końca w moim typie, ale teraz  z tymi błękitnymi tęczówkami jarzącymi się od furii, wygląda naprawdę super seksownie.

– Zadzwoń, kiedy tylko zechcesz, mój słodki torciku. – Wsiadam za kierownicę i odpalam wóz, a później wyjeżdżam na ulicę.

Ostrzegałem ją, że nie powinna ze mną zadzierać. Może następnym razem będzie rozsądniejsza.

Chociaż w sumie... oby nie.

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz