- Ana – odparłem.

- Niewiele się zmieniłeś. Chociaż jesteś jeszcze wyższy.

- Nie mogę tego samego powiedzieć o tobie. Widziałem cię ostatnio jak byłaś smarkulą i biegałaś z kijkiem po podwórku udając, że to twoja katana.

- Wakizashi – brzmiała jakby mnie poprawiła, ale nie miałem pojęcia o co jej chodzi, co najwyraźniej zauważyła, bo po chwili rozwinęła myśl - Zazwyczaj udawałam, że walczę Wakizashi. Jest krótszy od katany.

- Och, okej…

- Nieważne – zaśmiała się – Jasne, że pamiętam. To były czasy. Miło cię widzieć.

- Wzajemnie – odpowiedziałem.

Ana przeniosła swój wzrok na Huntera.

- Masz ochotę na deser?

- Deser? – spytał z konsternacją.

- Zrobiłam lody.

Westchnął ciężko, ale pokiwał głową

-  Co prawda na śniadanie jadłem twoje naleśniki z podwójnym syropem klonowym, więc deser po takim posiłku jest raczej czymś niecodziennym, ale co mi tam – parsknął śmiechem, ale gapił się w podłogę jakby za nic nie chciał zobaczyć zbyt krótkiej koszulki Any.

- Też jesteś zaproszony, Ash – zwróciła się do mnie z uśmiechem.

- Dziękuję, ale raczej nie skorzystam.

- Okej, twoja strata – podeszła do Hunta i położyła dłoń na jego klatce piersiowej pochylając się lekko, aby na nią spojrzał – To czekam w kuchni?

- Yhym, okej, przyjdę za parę minut.

Obrzucili się jakimś dziwnym spojrzeniem, a ona ruszyła na dół, więc gdy zniknęła z moich oczu zagwizdałem z uznaniem.

- Proszę, proszę...

- To wciąż dziecko, Ash – Hunter zmrużył na mnie oczy, jakbym był sępem czającym się na trzynastolatki pod szkołą, więc zmarszczyłem brwi.

- Chodziło mi tylko o to, że wyrosła na piękną dziewczynę. Co nie znaczy, że zamierzam ją podrywać czy cokolwiek. Nie jestem już nastolatkiem, nie wystarczy mi tylko śliczna buźka i długie nogi, aby się w kimś zadurzyć.

- Ana to nie jest tylko to, Ash – Hunterowi włączył się tryb obronny, więc westchnąłem przeciągle. Zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do Any, dlatego jedynie pokiwałem głową, aby go dodatkowo nie nakręcać.

- Przecież wiem. Ale co, dogadaliście się? Podobno była na ciebie obrażona…

- Tak, myślę że jest już okej. Nadrabiamy stracony czas – uśmiechnął się lekko.

- Super. Wiem jakie to dla ciebie ważne.

- Tak, to prawda. Słuchaj, gdzie ty się podziewasz?

- Właściwie… - nienawidziłem kłamać szczególnie jeśli chodziło o Hunta, ale nie byłem gotowy na rozmowę  o mnie i Sunny – Poznałem kogoś, nieważne.

- Okej, to wspaniale, Ash – Hunter najwyraźniej się rozpromienił – Dziewczynę?

- Tak…

- Wow, super…

- Tak…

- Strasznie się cieszę stary, naprawdę. Ale może znalazłbyś dla nas czas w piątek? Umówiłem się z Tonym, wynajął mieszkanie i chciał to z nami opić, co ty na to?

- Jasne, czemu nie.

- Okej , to wpadnij do mnie przed wyjściem, tak koło osiemnastej, okej? A teraz idę na te lody, chociaż mam wrażenie, że zaraz porzygam.

- Wiesz, że nie musisz tego jeść ?– parsknąłem śmiechem na widok jego miny.

- Ona naprawdę się stara, cały czas coś gotuje, i organizuje nam czas. To urocze, nie chcę jej robić przykrości…

- Rozumiem…

- Wczoraj na obiad zrobiła gulasz i ciasto karmelowe, a na kolację zapiekankę i pudding, uwielbia gotować, i wszystko jest aż za dobre, ale mam wrażenie jakbym miał pęknąć.

Znowu się zaśmiałem.

- To słodkie – powiedziałem robiąc idiotyczną minę, a Huner zaśmiał się w głos.

- Nie da ukryć.

Pokręcił głową i zszedł ze schodów, a ja wszedłem do pokoju zabrałem parę koszulek oraz dwie pary spodni, spakowałem je do małej torby sportowej po czym ruszyłem na dół.

Hunter i Ana siedzieli przy stole, a ja zaśmiałem się na widok wielkiego spodka z lodami z którego wspólnie jedli.

- … Myślisz, że dałbyś radę? To tylko kilka godzin…

- Naprawdę nie masz z kim iść?

- Nikogo z kim chciałabym pójść…

- To ja spadam i do piątku – przerwałem Anie, a Hunt pomachał mi na pożegnanie.

- Pa Ash, do zobaczenia – krzyknęła za mną i wróciła do mówienia, a ja naprawdę się cieszyłem, że nie muszę tu zostawać.

Gdyby nie Sunny pewnie zupełnie nie umiałbym się odnaleźć w Nowym Jorku i już od kilku dni byłbym w Montanie. Hunt miał Anę, a  właściwie ona miała jego. Nie wiedzieli się od tak dawna, że teraz chcieli to nadrobić i spędzać razem naprawdę dużo czasu.

A ja bym do nich nie pasował, tylko bym przeszkadzał.

Pojechałem więc do Sunny, ponieważ tam czułem się na miejscu.

A kiedy wróciła z pracy i znowu miałem ją przy sobie odetchnąłem z ulgą. Potrzebowałem jej bardziej niż potrafiłem to wyrazić i się do tego przyznać, ale wiedziałem też, że przecież to co jest między nami nie może trwać wiecznie.

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz