Rozdział 14

3.1K 165 8
                                    


Serce... Jesteś głupcem. Czy ty nie możesz być normalny? Inne serca by szybciej biły obok kogoś bezpiecznego, stabilnego... Normalnego.

A ty? A ty bijesz dla Nicolasa... Dlaczego mi to robisz?

Miłość... Ja nie wiem czym jest miłość... Czy to już jest miłość? Nie, to jest zauroczenie. Znów mam 15 lat i podoba mi się ten starszy student, który jeździ motorem, a rok później mnie rozdziewicza. Już wolę wrócić do tych czasów, wydają się bezpieczniejsze. Moje serce wtedy nie było głupcem, a było jedynie naiwne.

Łapie się na myśli, że chciałabym zostać z Nicolasem. Mogłabym tak żyć... Jednak to nie byłby zdrowy związek, czyż nie? A czy ja kiedykolwiek w takim byłam? Normalne życie by mnie zanudziło...

Byłam zła na Tiffany za to, że postawiła za swój cel Nicolasa i go okradła... Gdyby nie ona to bym nigdy go nie spotkała. Udawałabym, że cieszę się nudnym życiem.

Leniwie podniosłam się z łóżka i sięgnęłam po koszulę Nicolasa, pachniała nim. Bez zastanowienia narzuciłam ją na siebie. Włosy związałam w koka i nie przejmując się brakiem makijażem, wyszłam na balkon.

Podeszłam do barierek czując na sobie wzrok Nicolasa i odetchnęłam świeżym powietrzem.

-Wow... W dzień ten widok jeszcze bardziej zapiera dech w piersi. – Powoli odwróciłam się w jego stronę. Siedział przy stole i leniwie popijał poranną kawę. - Musimy dzisiaj wyjechać? – Czy nasza błogość nie może potrwać trochę dłużej?

-Niestety, ale jeszcze cię tu zabiorę.

Uśmiechnęłam się na tą obietnicę. Chciałam usiąść na wolnym krześle, ale Nicolas pociągnął mnie do siebie i posadził na kolanach. Otulił mnie zapach kory drzewnej i skóry.

-Co robisz? – Zachichotałam, za co miałam ochotę palnąć się w czoło. Ja nie chichoczę...

-Proszę. – Podał mi mały talerzyk z białą tabletką.

-Co to? – Chyba nie chce dać mi narkotyków?

-Obiecałem, że zajmę się niechcianą ciążą.

-Och... - Natychmiast zrozumiałam co to jest. Bez zastanowienia połknęłam tabletkę, a dłoń mężczyzny wylądowała na moim udzie.

-Byłabyś wspaniałą matką... – Wypalił nagle, a ja otworzyłam szeroko oczy.

-Gdybym urodziła ci dziecko, to byś nie mógł się mnie pozbyć po roku...

-Kuszące, co? – Nawet nie wiesz jak...

Nagle zbliżył swoją twarz, poczułam, że chce mnie pocałować. Odsunęłam się, na co on niezadowolony moim ruchem, złapał mnie mocno za kark i unieruchomił.

-Nie myłam zębów... - Przyznałam cicho.

Dłoń, która była na moim karku, zacisnęła się wokół gardła i już po chwili nasze usta się zetknęły.

Nie mogłam oddychać z powodu jego dłoni wokół gardła. Czułam jak coraz bardziej brakuje mi powietrza, a jednocześnie moja bielizna powoli robiła się wilgotna od podniecenia.

Puścił mnie, gdy miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Natychmiast gorączkowo łapałam powietrze w swoich płucach.

Już zapomniałam jak jego dłoń wokół mojego gardła może być podniecająca.

Chciałam już prosić by ponownie mnie pocałował, ale na balkon wpadł Franz i jęknął na nasz widok.

-Nie macie już co robić? - Usiadł przy stoliku, śmierdział alkoholem, seksem i jaśminem, co było dość zaskakujące, ze względu na to, że jest to słodki zapach. – Kawy. - Mruknął i nalał sobie czarnego trunku do filiżanki.

Uciekająca panna młoda (18 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz