42. Ludzie

456 15 8
                                    

Pakowałam walizkę na mistrzostwa i chyba w tym momencie, uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji się znajduje. Już pojutrze lecimy do Kanady. Na mistrzostwa światowe. A za tydzień mieliśmy już na nich być i czekać na wyniki sędziów. To wszystko działo się tak szybko.

Byłam z Nathanielem w związku, mój tata poszedł na odwyk, a zaraz po mistrzostwach miałam zacząć chodzić do psychologa. I mam własne mieszkanie, z którego już nie będę się przeprowadzać. Tyle się zmieniło, tylko przez to, że zgodziłam się na drugie już mistrzostwa tylko, że z jakimś partnerem. Wtedy z jakimś, teraz z Nathanielem.

- Już niedługo jadę na mistrzostwa. - mruknęłam do siebie w lekkim szoku.

Jak na zawołanie, usłyszałam dzwonek mojego telefonu, oznaczający, że ktoś do mnie dzwonił. Chwyciłam komórkę i mimowolnie się uśmiechnęłam gdy zobaczyłam kto do mnie dzwoni. Odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

- No dzień dobry, Śnieżynko. - przywitał się.

- Dzień dobry. - odpowiedziałam.

- Jak tam humor? Trudno uwierzyć, że to tak szybko minęło, co?

- Nadal jestem w lekkim szoku, ale tak ogólnie jest bardzo dobrze. Dawno nie miałam takiego dnia, że gdy się obudziłam, wszystko było w porządku. Nie dopadała mnie smutna rzeczywistość i wiedziałam, że dzisiaj będzie dobrze. Ale kilka godzin temu, właśnie się obudziłam z takim uczuciem. - wyznałam i wstałam z podłogi, żeby wyjąć z szafy kilka ubrań. Będę musiała jeszcze podjechać do domu ojca, po kilka ciuchów. Niestety nie mam wszystkiego w swoim mieszkaniu.

- Bardzo się z tego cieszę. - odparł delikatnie się śmiejąc. - Ja dzisiaj też mam całkiem dobry dzień. I jestem strasznie podekscytowany. A jak tam z twoim ojcem?

- Dostaje dobre wieści z ośrodka, w którym przebywa. Jak na razie nie mogę go odwiedzać, ale przed odlotem, umówiliśmy się, żebym mogła się z nim pożegnać. Ponoć dobrze sobie radzi i pewnie nie będzie musiał tam tak długo przebywać.

- Czyli wszystko idzie w dobrym kierunku. - stwierdził.

- Na to wygląda. - zamyśliłam się. - Wiesz, nawet trochę mnie to dziwi. Nie mogę się do tego przyzwyczaić, bo to wszystko wydaję się nie być realne. I zdałam sobie sprawę, że to dzięki tobie. Dzięki tobie, wszystko zaczyna się układać. To ty mi strasznie pomogłeś.

- Ty też mi pomogłaś. Prawda jest taka, że oboje sobie pomogliśmy. - mogłam wyobrazić sobie jego uśmiech po drugiej stronie słuchawki. Uwielbiałam go. A jego słowa przynosiły mi jeszcze większe ukojenie.

***

Zazwyczaj gdy jechałam na zawody, jechał ze mną mój ojciec, albo przyjaciele. Tym razem byli to właśnie oni. Postanowiłam zabrać ze sobą Valerię i Cornella, za to z Nathanielem miał pojechać jego ojciec, a jego matka i siostra powinny być już na miejscu, w Kanadzie.

Z jego opowieści wynikało, że nie miał tutaj żadnych przyjaciół oprócz nas. W Tokio nie miał nikogo, a wszyscy dawni znajomi nie utrzymują z nim kontaktu. Była tylko Nicole, ale z nią zerwał znajomość, bo jak powiedział, okazała się inną osobą niż kiedyś. Było mi trochę przykro z tego powodu, ale jednocześnie, zapewniał mnie, że jest szczęśliwy jak nigdy dotąd, bo zdobył nowych przyjaciół i mnie odnalazł. Ufałam, że tak jest i po prostu robiłam co tylko mogłam, żeby było jeszcze lepiej. Żeby był jeszcze szczęśliwszy.

- Cześć. - rzuciłam się na Nathaniela stojącego obok Sophi przy autobusie, który miał nas zawieźć do San Diego na lotnisko. Czyli mogłam również odwiedzić mojego wujka. A raczej to on chciał razem z ciotką i moimi kuzynami przywitać się, jak również pożegnać, życzyć mi powodzenia i trochę poznać Nathaniela.

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz