Rozdział 24

1.1K 108 26
                                    

Rozejrzała się po oświetlonym niebieskimi LED-ami pomieszczeniu. Było większe, niż zakładała po środkowym pokoju. I o wiele bardziej zwyczajne niż sobie wyobrażała – przez tajemniczość i zakaz wstępu oczekiwała co najmniej głów Przeistoczonych na ścianie, plam po ichorze i porozstawianej wszędzie broni. Zamiast tego patrzyła na zaskakująco uporządkowaną przestrzeń z łóżkiem, biurkiem i półkami pełnymi segregatorów. Z drugiej strony, Chase większość czasu spędzał teraz w chatce, a bez Bree i Dayenne miał cały dom dla siebie, pewnie nawet nie zdążył tu nabałaganić.

Gdyby David wiedział, gdzie się znalazła i jakie informacje mogła mieć na wyciągnięcie ręki...

Jeżeli postanowiłaby z nim współpracować, musiałaby przekuć wrodzoną ciekawość w coś znacznie solidniejszego. Nie tylko wykorzystać wszystkie nadarzające się okazje, ale i je tworzyć. Bez wzbudzania podejrzeń. Co więcej, bez wzbudzania podejrzeń w Chasie, który dopiero co chełpił się tym, z jaką łatwością przychodziło mu rozszyfrowywanie Des, jakby wystarczyło pociągnąć za odpowiedni sznurek. Miał rację. Zbyt łatwo ulegała jego prowokacjom. Z luźnego supełka nie zrobi nagle węzła gordyjskiego, choćby nie wiadomo jak się starała.

A to nawet nie był jej największy problem. Ona miałaby być szpiegiem? Nie wiedziałaby, czego szukać, gdzie, ani jak to niepostrzeżenie zabrać. Wzdrygnęła się na samą myśl, że mogłaby to zrobić, a potem jakby nigdy nic spojrzeć mu w oczy.

To nie wchodziło w grę. Może i lepiej, skoro David najprawdopodobniej i tak nie był tym, za kogo się podawał i nadal istniała szansa, że miał coś wspólnego z bankietem. Może uniknęła zatonięcia w jeszcze większym bagnie.

– Zachowujesz się jak w muzeum – rzucił Chase, obserwując ją z dystansu ze skrzyżowanymi rękami.

Popatrzyła na niego przez ramię.

– A ty jak strażnik. Boisz się, że coś znajdę? – Wyszczerzyła niewinnie zęby. – W końcu pokój dużo mówi o osobie, która w nim mieszka.

– Tak? A co mój mówi o mnie?

Ponownie omiotła sypialnię spojrzeniem. Wniosek nasuwał się sam.

– Że rzadko w nim bywasz.

– Może po prostu lubię porządek?

– Może. – Przetarła palcem lampkę, na której osiadła cienka warstwa kurzu. – Ale co do tego pierwszego mam pewność.

– Co jeszcze?

Des zwróciła uwagę na mini lodówkę stojącą między jego łóżkiem a biurkiem, którą najpierw wzięła za stolik nocny, bo leżała na niej ładowarka, notes i jakiś futerał. W środku była pusta.

– Zgaduję, że nie trzymałeś tam Mountain Dew?

Uśmiechnął się gorzko.

– Intuicja cię nie myli.

Wyprostowała się, obracając ku niemu i westchnęła z rozczarowaniem.

– Muszę przyznać, że jestem zawiedziona. Spodziewałam się trupów wylatujących z szaf i spod łóżka – stwierdziła, jednak zaraz rozpromieniła się z konspiracyjną myślą. – Ale daj mi pomyszkować przez dziesięć minut, a na pewno wygrzebię coś skandalicznego.

Ze szperaniem w poszukiwaniu takich rzeczy – starych kompromitujących zdjęć, intymnych zapisków i dzienników, informacji z przeszłości, którymi mogłaby mu dokuczać – nie miałaby żadnego problemu.

– Skandalicznego? – powtórzył rozbawiony. – Pod moim łóżkiem?

– Twojego łóżka to ja nawet nie zamierzam dotykać.

ExodusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz