Rozdział 17

14.5K 327 4
                                    

Spotkanie przebyło bez żadnych komplikacji. Mężczyźni podpisali wszystkie potrzebne papiery. Klientem okazał się starszy, drętwy mężczyzna. Miałam wrażenie, że mnie ocenia i próbuje przejrzeć. Cały czas mi się przyglądał. Matt chyba wyczuł moje skrępowanie, bo próbował odwrócić jego uwagę. Na szczęście szybko skończyło się to spotkanie, swoją drogą nic na nim nie przełknęłam. Gdy byłam już sama z Matteo w samochodzie odzyskałam dziwny spokój. Poczułam jego dłoń na udzie i spojrzałam się na niego.

- Wszystko w porządku?

- Już tak.

- Wiem. On jest taki. Zresztą większość ludzi z mojego świata tacy są.

- Większość?

- Tak.

- Ja pierdole. Zawsze muszę się w coś wjebać.

- Mała nie zaczynaj. Mówiłem, że nie potrafię Cię zostawić. – nachylił się nade mną i złożył pocałunek na ustach. Nie protestowałam. – Obiecuje, że będę Cię chronił, ale pozwól mi na to.

- Wiesz, że to nie jest proste. Jestem zniszczona

- Jezu nie mów takich głupot. Umówię Cię do najlepszych specjalistów, przebadasz się pod każdym kątem i może wtedy będziesz spokojniejsza. Co ty na to?

- Nie stać mnie na to.

- Ja pokrywam koszta, pieniądze nie są ważne, poza tym poodbieram trochę przysług.

- Nie mogę. - kręciłam głową. – To za wiele.

- Isa. Chcesz, żebym przestał być miły i zaciągnął Cię tam siłą? – pokręciłam głową. – No właśnie. Jesteś piękna. I nie pozwolę Ci myśleć inaczej. – znowu mnie pocałował, tym razem oddałam. Przejechał językiem po ustach prosząc o pozwolenie, które od razu otrzymał. Wdarł się językiem do środka, a ja się rozpłynęłam. Był brutalny, ale jednocześnie delikatny. Każda cząstka mnie rwała się do niego. Gdy się ode mnie oderwał, musiałam zejść w końcu na ziemie. Dziwna pusta zawładnęła moim ciałem. Uśmiechnął się delikatnie i pocałował w głowę. – Teraz jedziemy na zakupy. Oczywiście ja płace i nie chce słyszeć żadnego, ale. Nie powiedziałem Ci o bankiecie, więc teraz musze ponieść konsekwencję.

- Coś czuje, że specjalnie tego nie powiedziałeś. – prychnął na moje słowa.

- Nie jest to wykluczone. – odpowiedział i ruszył z piskiem opon. Pokręciłam tylko głową i odwróciłam się do okna.
Musiałam chyba trochę pomyśleć. Może miał rację, że powinnam iść do lekarza. Zawsze zastanawiałam się czy będę mogła mieć kiedyś dzieci. Miałam czasami takie dni, które porządnie dawały mi w kość i chciałam się schować przed całym światem, ale nie mogłam.

- Jesteśmy. – z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Matta. Spojrzałam na niego, później za okno i faktycznie byliśmy na miejscu.

- Gdzie my jesteśmy? Nie stać mnie na takie drogie sukienki.

- Już Ci mówiłem, że ja płace.

- Nie czuje się z tym dobrze. – mruknęłam, bo naprawdę tak było. Wyszliśmy z samochodu i podeszliśmy pod butik. Matteo wtedy ustał przede mną.

- Chce, żebyś czuła się piękna, chociaż pomimo tego jesteś. Czas mamy nieograniczony więc masz wybrać sobie jaką tylko chcesz sukienkę. Nie patrz na metki. – przejrzał mnie. – Aha i ja wybiorę Ci jedną. – oznajmił i weszliśmy do środka.

Od progu przywitała nas piękna blondynka.

- Dzień Dobry. Witam Państwa w naszym butiku. Jak mogę pomóc?

- Dzień dobry. Potrzebujemy eleganckiej sukienki. – Spojrzał na mnie. – Długa czy krótka?

- Pośrodku. – uśmiechnęłam się delikatnie.

- Oczywiście. – kobieta zwróciła się do mnie. – Proszę mi powiedzieć jaki by Pani kolor chciała?

- Czarny, albo zielony. Czuje się w nim pewnie.

- Oczywiście, proszę iść do przymierzalni, zaraz przyniosę parę propozycji.

Zrobiłam tak jak powiedziałam i nie musiałam długo czekać. Pierwsza była strasznie świecąca. Nie lubiłam się odznaczać. Kończyła się przed kolanem. Była jakaś nijaka. Wzięłam kolejną i nie była w niczym lepsza od poprzedniej. Była w kolorze jakiejś zgniłej zieleni. Trzy kolejne też nie przypadły mi do gustu, ale Matteo tez nie. W końcu wstał i po chwili przyszedł z krwistoczerwoną. Zaczęłam kręcić głową.

- Załóż ją. – mruknął. Widziałam, że był już zirytowany, więc zamknęłam się w przymierzalni. Wsunęłam ją na siebie i od razu mi się spodobała.
Kończyła się w połowie ud, zwężana w pasie, a dekolt w serek. Prosta, skromna, ale jednocześnie seksowna. Cudowna. Nie przypuszczałabym, że on ma taki gust. Ekspedientka przyniosła mi jeszcze czarne sandałki na szpilce i kopertówkę. Założyłam wszystko i wyszłam się pokazać. Matteo rozmawiał przez telefon, a gdy mnie zobaczył zaniemówił.

- Zaraz oddzwonię. – rzucił szybko i się rozłączył.

- I jak? – zapytałam, ale on nic nie odpowiedział, tylko wepchnął mnie z powrotem do przymierzalni i przycisnął do ściany. Jedna jego dłoń powędrowała na pośladek, a druga na policzek. Pocałował mnie z ogromną pasją, że zabrakło mi tchu.

- Rewelacyjnie. – odpowiedział, jak już oderwał się ode mnie. – Jesteś tak okropnie seksowna.

- Czyli może być?

- To chyba oczywiste. – prychnął i pocałował mnie jeszcze raz, po czym wyszedł z przymierzalni.
Przebrałam się w swoje rzeczy i dołączyłam do niego. Stał już przy wyjściu z zapakowaną sukienką.

- Zapraszamy ponownie.

Wsiedliśmy do samochodu i już mieliśmy wracać, ale Matt dostał jakiś ważny telefon i musiał odebrać. Wyszedł z auta i odsunął się. Rozmawiał dobre dziesięć minut, aż wrócił, ale w nienajlepszym humorze. Od razu ruszył z piskiem opon.

- Coś się stało?

- Nic.

Nie miałam zamiaru na niego naciskać. Nie chce to niech nie mówi. Pędził jak szalony i nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się pod rezydencją. Zauważyłam terenowy samochód, z którego na nasz widok wyszło dwóch mężczyzn. Ochrona. Pojawiły się jeszcze dwa auta.

- Idź do domu i się spakuj. Wracamy do Włoch.

- Matteo co się dzieje?

- Idź do domu. – powtórzył, tym razem dosłownie warcząc.

Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co mam o tym myśleć, ale weszłam do środka i od razu zabrałam się za pakowanie. Długo nie przychodził, więc wybrałam numer Gabi, ale ona nie odbierała. Miałam złe przeczucia. Dodzwoniłam się do mamy.

- Hej kochanie. Co tam u Ciebie?

- Hej mamo. Wracamy dzisiaj więc pewnie rano będę.

- Dlaczego szybciej?

- Wszystko już załatwiliśmy. – musiałam nagiąć trochę prawdy, bo sama w sumie wszystkiego nie wiedziałam.

- To dobrze. Skarbie, tutaj się tyle dzieje. – usłyszałam w jej głosie strach.

- Co się stało?

- Dzisiaj było słychać strzały. – zatkało mnie.

- Jezu. Wiadomo coś?

- Nie, kochanie.

- Uważaj proszę na siebie. Wszystko się na pewno wyjaśni, a ja muszę już kończyć. – wyłączyłam się, gdy usłyszałam pukanie.

- Proszę!

Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł ochroniarz.

- Mogę zabrać bagaże?

- Tak. Proszę.

- Pan Giannelli czeka już na Panią w aucie.

Pokiwałam tylko głową i wyszłam za mężczyzną zabierając resztę swoich rzeczy. Matt nawet nie odezwał się słowem w drodze na lotnisko. Gdy myślałam, że dwie godziny lotu spędzimy w ciszy usłyszałam jego głos.

- Włamali się do mojego magazynu i wywiązała się strzelanina. Nie żyje dwóch moich ludzi i trzech jest rannych. – zakryłam usta dłonią. – Najgorsze jest to, że jednym z rannych jest Fabio. – spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.

- Twój brat?

- Niestety.

- Co z nim?

- Wyliże się.

- To najważniejsze.

Większość lotu, rozmawiał przez telefon. Musiałam zająć się sobą więc przeglądałam trochę Internet. Dwie godziny dłużyły mi się strasznie, ale w końcu wylądowaliśmy.

- Jedziesz ze mną, czy mam Cię odwieźć? – nagle padło jego pytanie.

- Nie jestem tam chyba potrzebna.

- Mogę Ci podrzucić do Gabi.

- Moglibyśmy tylko podjechać szybko do mnie? Zostawię walizkę i się przebiorę? – Pokiwał głową i odpalił silnik.

- Poczekam. – odezwał się jak już byliśmy pod kawiarnią.

- Wejdź, napijesz się kawy, a ja akurat się ogarnę. – patrzył na mnie przez chwilę, ale w końcu wyszedł z samochodu i weszliśmy do środka.

Moja mama jak nas tylko zobaczyła wyskoczyła zza baru i mnie mocno przytuliła, po czym spojrzała na mojego towarzysza.

- Mamo to jest Matteo Giannelli. Mój szef.

- Carmen Moretti. - Podała mu dłoń, przyglądając się.

- Matteo Giannelli. Miło mi Panią poznać. – ucałował powoli wyciągniętą rękę.

- Mi również. – odpowiedziała i spojrzała na mnie.

- Podałabyś mu kawę, ja muszę się przebrać i muszę jechać do Gabi, bo mnie potrzebuje.

- Oczywiście.

Weszłam szybko na górę i zaczęłam przeszukiwać szafę. Wybrałam w końcu czarne leginsy, obcisłą bluzkę z długim rękawem, białe skarpetki i adidasy, a na to kamizelkę. Potrzebne rzeczy włożyłam do czarnej nerki i zeszłam na dół. Matt właśnie kończył kawę. Podeszłam do ekspresu i zrobiłam sobie na szybko kawę na wynos. Machnęłam do niego kubkiem pytając czy chce też, ale zaprzeczył. Zamknęłam kubek i pożegnałam się z mamą. Ruszył z piskiem opon i całą drogę się nie odzywał zaciskając rytmicznie dłonie na kierownicy. Nie wiem, czy chciałam wiedzieć co chodzi mu teraz po głowie. Zapowiada się cudowna reszta dnia.




All I Wanted Was You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz