Rozdział 26. Urodzinowe rozczarowanie

1.4K 64 3
                                    

Nowy tydzień rozpoczęłam z uśmiechem na twarzy. Rano rodzice złożyli mi życzenia a wczoraj do późna robiłam babeczki dla Pana Elshera. Chciałam sprawić mu przyjemność i poprawić ostatnio napięte relacje pomiędzy nami.

Widząc Paige, zbliżającą się do mnie z czapką urodzinową i z małym pączkiem, zachichotałam cicho. Podbiegła do mnie, radośnie skacząc a tuż za nią, zza rogu wyłonił się Tony, z podobną czapką, którą miała na sobie Paige.

– Nasza pierwsza solenizantka ostatniego roku liceum! – wykrzyczała moja przyjaciółka, mocno mnie obejmując.

– Wszystkiego najlepszego mała – przemówił Tony, który objął mnie zaraz po Paige. Wtuliłam się w chłopaka, czując jakieś ukłucie tęsknoty.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytał gdy przez dłuższą chwilę staliśmy w objęciach. Ostatni raz zaciągnęłam się znajomym zapachem i odsunęłam się od niego z lekkim uśmiechem.

– Tak, wszystko dobrze.

– Bawimy się! Mam zaplanowany cały dzień atrakcji dla naszej trójki. Będzie super!

Na Paige zawsze mogłam liczyć. Rudowłosa pobiegła pierwsza wzdłuż korytarza. Tony zarzucił rękę na moje obojczyki, przyciągając mnie do siebie. Podążaliśmy za Paige w ciszy, ciesząc się swoją obecnością.

Moja przyjaciółka wcale nie żartowała z tymi atrakcjami. Na początku we trójkę podzieliliśmy się pączkiem, który miał na sobie świeczkę. Uprzednio zdmuchnęłam ją, myśląc o swoim życzeniu urodzinowym. Następnie na przerwie graliśmy w rzutki. Paige wywiesiła tarcze na ścianie z tyłu szkoły, tak aby żaden nauczyciel nie przyczepił się i nie zepsuł nam zabawy. Dołączyło do nas parę osób, wesoło dopingując siebie nawzajem. Podczas lunchu wraz z Tony zaprowadzili mnie na dziedziniec gdzie leżało wielkie kartonowe pudło. Otworzyłam je a ze środka wyleciało kilka balonów napełnionych helem. Na dnie pudełka znalazłam tablet graficzny i profesjonalny zestaw ołówków wraz z wielkim szkicownikiem.

– Spełniaj marzenia, Xy – szepnął mi na ucho Tony, gdy wzięłam prezent w dłonie. Łzy szczęścia i wdzięczności zatańczyły w moich oczach. Kochałam ich najmocniej na świecie. Następną atrakcją Paige były kubki z wróżbami. W czasie wolnej godziny, poszliśmy na stołówkę gdzie rudowłosa ułożyła na stole kubki w których znajdowały się karteczki z przepowiedniami. Dostałam piłeczkę i rzuciłam tak, żeby odbiło się od blatu stołu i trafiło do jednego z kubków. Taki trochę piwny ping pong ale nieco zmodyfikowany.

"Warto zaryzykować"

To właśnie te dwa słowa były moją przepowiednią. Prychnęłam ze śmiechem a gdy chciałam dowiedzieć się co wylosowali moi przyjaciele, ci zarzekali, że nie możemy powiedzieć, bo straci to swoją moc.

Ostatnią zabawą było rysowanie na czas. Paige specjalnie zrobiła to zadanie pode mnie jednak nie miałam nic przeciwko. Walczyliśmy razem z Tonym kto narysuje ładniejszego łabędzia w trzydzieści sekund. Razem z Paige wybuchnęłyśmy śmiechem gdy zobaczyłyśmy obrazek Tonyego. Owy łabędź wyglądał bardziej jak cyfra dwa z oczami.

– Nie śmiejcie się. Z naszej trójki tylko Xylia ma taki talent – burknął, udając obrażonego. Wpadłam w jego ramiona, mocno go przytulając. Nim się obejrzałam, do przytulasa dołączyła Paige. I tak oto zakończyłam swój urodzinowy dzień w szkole.

Najbardziej jednak zaczęłam się stresować w drodzę do biura. Miałam nadzieję, że moja niespodzianka z babeczkami się uda a Pan Elsher nieco wyluzuje tego dnia.

Wchodziłam po schodach tak jak codziennie a gdy usłyszałam głosy dochodzące z gabinetu mojego szefa, postanowiłam nie wchodzić. Mimowolnie zaczęłam podsłuchiwać gdyż mężczyźni nie starali się być dyskretni.

– Ta małolata nadal tu przychodzi? – zapytał nieznajomy mi głos. Wiedziałam, że chodzi o mnie dlatego rozmowa jeszcze bardziej mnie zainteresowała.

– Niestety. Dzisiaj jej podziękuję za współpracę. Na szczęście szybko uwinęła się z tymi papierami – odparł beznamiętnie Pan Elsher. Z jakiegoś powodu poczułam jak coś wewnątrz mnie pęka. Przełknęłam gulę, która wytworzyła się w moim gardle i słuchałam dalej.

– Mądra decyzja, szefie. Zdecydowanie za długo ją pan tutaj trzymał. To poważna firma. Nie ma w niej miejsca dla licealistek.

– Z ust mi to wyjąłeś, Dylanie. A teraz zabieraj się do pracy – urwał na moment – Ona zaraz powinna tutaj przyjść. Nie możesz jej widzieć.

– Jasne, rozumiem.

Coraz głośniejsze kroki sprawiły, że moje serce przyspieszyło. Schowałam się za ścianą, upychając te cholerne babeczki do plecaka. Nic już z tego nie rozumiałam.

Byłam zwodzona? Naprawdę? Aż tak mocno wierzyłam, że to nie tylko zabawa, że wyparłam z siebie każdą wątpliwość?

Czułam się okropnie. Wykorzystana i pusta. Wybiegłam z firmy pomimo krzyków Maddison, żebym się zatrzymała. Dotarłam na pobliski przystanek z nadzieją, że autobus, który dojeżdża do miejscowości w którym mieszkała babcia, będzie gdzieś za niedługo.

Tylko ona mogła mi pomóc.

Elsher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz