🥀~Rozdział 8~🥀

140 17 2
                                    

🥀~Płacz~🥀

Perspektywa Kiary

  Prawda jest taka, że niestety nic nie jest wieczne nie zależnie od tego jak bardzo byśmy się starali nie możemy liczyć na to, że przeskoczymy jeden rozdział w naszym życiu. Niestety śmierć spotyka każdego z nas. Prędzej czy później nas dopadnie. Najgorzej, gdy musimy zostawić bliskich samych...

Już prawie kończyliśmy nasz trening, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Skrzywiłam się lekko. Chciałam go zignorować, ale niestety on nie chciał przestać dzwonić, dlatego musiałam na chwilę zostawić chłopaków i zobaczyć kto się tak do mnie dobiła. Gdy zrozumiałam, że dzwoni pielęgniarka ze szpitala, zamarłam.

— Słucham? — wyszeptałam do słuchawki.

— Dzień dobry Kiaro, wiem, że dla ciebie jest trudne i widziałam, jak się starałaś uzbierać wszystkie pieniądze na operacje dla brata, jednak już nie będą w stanie naprawić jego stanu. Robiliśmy co mogliśmy, ale pański brat już odszedł z tego świata — kiedy to usłyszałam, czułam jak kolana zaczynają się pode mną uginać.

Upadłam na podłogę nie rozumiejąc i jeszcze nie docierając tego co właśnie usłyszałam. Mój kochany braciszek. To była moja wina, gdybym tylko uzbierała pieniądze na czas, on mógłby żyć. Zawiodłam kolejną osobę w moim życiu.

—Kiaro, Kiaro słyszysz mnie? — zapytał Anthony, a ja spojrzałam na niego że łzami w oczach. Pokręciłam głową, po czym rozłączyłam się i ukryłam twarz w rękach.

Nie mogłam na to nic zaradzić czułam się w rozsypce. Nie miałam już nikogo na tym świecie. O ile jeszcze wcześniej cieszyłam się z podpisania pełnej umowy to teraz, moje serce znów krwawiło.

— Co się stało? — usłyszałam, a po chwili ktoś oderwał moje dłonie, spojrzałam w twarze zmartwionych chłopaków.

— Mój brat umarł — wydukałam. — Pieniądze byku mi potrzebne na jego leczenie. Teraz to... To wszystko koją wina, zawiodłam go i straciłam jedyną osobę — wyłkałam.

Nagle Anthony porwał mnie w ramiona, a ja się wtuliłam. Nie miałam siły protestować. Chciałam po prostu uciec przed całym światem.

— Jesteśmy tutaj wszyscy z tobą. Nie zostawimy cie samej — zapewnił Calum.

Byłam im wdzięczna, kiedy już się uspokoiłam, chłopaki zawieźli mnie do szpitala i byli cały czas obok mnie. Kiedy zobaczyłam sale, w którym był mój brat, a teraz leżał biały materiał, znów czułam napływające do moich oczu łzy.

— Chce Pani się jeszcze pożegnać?  — usłyszałam głos lekarza, a ja kiwnęłam głową.

Przeszliśmy do innego pomieszczenia, po czym go zobaczyłam. Leżał bez życia. Jego oczy już się nie uśmiechały jak wcześniej były zamknięte. Złapałam go za rękę i zaczęłam wspominać wszystkie nasze dobre chwilę. Najchętniej bym stąd nie wychodziła i została tutaj na zawsze, ale wiedziałam, że powinnam zacząć żyć, chociaż dla niego.

Gdy wyszłam z sali znów czułam, że zaczynam się rozpadać, ale mężczyźni, którzy byli obok mnie podtrzymali mnie. Nie znaliśmy się długo żale już wiedziałam, że mogłam na nich liczyć. Dobrze, że spotkałam ich na swojej drodze.

W tym momencie się cieszyłam, ale nie miałam pojęcia co przyniesie przyszłość...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐂𝐡𝐨𝐫𝐞𝐨𝐠𝐫𝐚𝐟"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz