Angelo

1.8K 86 13
                                    

Szybko przywołałam się do porządku.

Dopóki oddychał, miałam nadzieje....
Jeśli ją stracę, stracę jego.

- Ja będę mówił. - Bazyl pomógł wysiąść mi z samochodu. - Ty tylko dotrzymujesz mi towarzystwa. Rozumiemy się? - zaznaczył stanowczo.

- Nie wkurzaj mnie! - spiorunowałam go wzrokiem.

Przypomniało mi to moją pierwszą tajemniczą kolacje z Alessio, kiedy to miałam być jego ozdobą. Nie podobało mi się uprzedmiotowienie kobiet w ten sposób. Wtedy nie miałam wyjścia, teraz role nieco się zmieniły.

- Wiedziałem, że ci się to nie spodoba. - śmiejąc się, odchyli głowę do tyłu. - Nie należysz do kobiet, które siedzą cicho. - założył mi kosmyk włosów za ucho. Będąc już całkiem poważny, dodał. - Tylko teraz nie wtrącaj się, mówię poważnie. Ja poprowadzę rozmowę, razem z księgowym pokażemy mu wszystkie dokumenty.

- Skoro mam siedzieć cicho, po co mnie tu ze sobą ciągnąłeś do cholery? -  rzuciłam zła.

- Bo razem ładnie wyglądamy? - wyszczerzył się głupio.

- Co? - skrzywiłam się, kiedyś usłyszałam podobne słowa od jego brata. To przywołało mi jeszcze więcej wspomnień tych dobrych, jaki i tych złych.

- Jesteśmy małżeństwem, tak czy nie? - zapytał, z uniesioną wysoko brwią. Co on znów kombinował?

- Tak. - Kiwnęłam głową, potakując. - jesteśmy, dlatego tu z tobą jestem i będę cię wspierać. Zrobię, co zechcesz. Jeśli teraz mam siedzieć cicho to, to zrobię. - Zacisnęłam zęby, dla dobra sprawy.

- Niezmiernie mnie to cieszy. - złapał mnie za dłoń. - Chodźmy już, pewnie na nas czekają. Giovanni nie wygląda na cierpliwego człowieka. - rzuciła żartobliwie.

- Zaraz się przekonamy....

Dotrzymywałam mu kroku, idąc do budynku w centrum miasteczka, gdzie znajdywało się nasze legalnie jak i nie legalne biuro.

W sali konferencyjnej czekał już na nas zniecierpliwiony policjant. Sądząc po filiżance kawy stojącej na stole obok niego, sekretarka zaproponowała mu już kawę. Chwile zajęło nam dotarcie na miejsce, przez naszą małą sprzeczkę w samochodzie. Trzeba było  go jakoś ugłaskać.

- Może jeszcze jedną kawę? - zaproponowałam uprzejmie, przekraczając prób.

- Jak widać, jedną zdarzyłam już wypić. - Ceremonialnie spojrzał na zegarek na nadgarstku.

- Ahh tak, przykro, że musiał pan czekać. - Bazyl pomógł mi ściągnąć płaszcz. - Sam pan rozumie kobieta w ciąży, nie ma tak łatwo jak przed. Chwilę zajęło mi przygotowanie się do spotkania.

Przelotnie zerknął na mój brzuch, kiwając głową ze zrozumieniem.

- Ma pan dzieci? - zapytałam, siadając u szczytu stołu?

- Mam, ale chyba nie po to tu się spotkaliśmy. - jego ton był oschły pełen profesjonalizmu.

- Ależ oczywiście. Panie władzo. Już przechodzimy do sedna sprawy. - zerknęłam  niepewnie na Bazyla, mając nadzieję, że przejmie pałeczkę.

- Czekamy na naszego księgowego, o wilku mowa. - otworzył drzwi mężczyźnie niosącym teczki pełne papierów. 

Podczas gdy mężczyźni wertowali papiery, faktury i umowy ja siedziałam cicho, jedynie ich obserwując.
Bazyl miał racje, mieliśmy sporo do ukrycia, jednocześnie mieliśmy najlepszych ludzi, którzy potrafili wszystko skrzętnie zamaskować, Giovanni nie miał się kompletnie do czego się przyczepić. Jednak dopiero kiedy opuścił biuro. Odetchnęliśmy z ulgą, w szczególności  księgowy, który z wrażenia cały się spocił.

Mafia nigdy nie zapomina. Tom IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz