23.

697 12 1
                                    

Powoli rozchyliłam powieki czując przygniatający mnie ciężar. Obróciłam głowę w prawą stronę i zobaczyłam, że to ręka Dymitra leżąca na mojej klatce piersiowej sprawiała mi trudność w oddychaniu. Jak na zawołanie do mojej głowy wpadały kolejno wspomnienia z ostatnich dwóch dni. Nie dowierzałam w to, co miało miejsce. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen, który nie był prawdziwy a ja dalej będę żyła z moim rycerzem na białym koniu, który będzie się o mnie troszczyć i darzyć miłością. Odsunęłam rękę mężczyzny leżącego ze mną w łóżku i powoli wstałam z łóżka. Ubrałam kapcie, które przy nim leżały i wyszłam z pomieszczenia, w którym znajdowałam się przez ostatnie dni. Byłam kompletnie zdezorientowana, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w tak wielkim domu. Instynktownie skierowałam się w dół po schodach a do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo parzonej kawy. Miałam uczucie, że zaraz zwymiotuję. Gdy zeszłam już po stopniach, skierowałam się w stronę dochodzącego zapachu, który doprowadził mnie do kuchni, w której ku memu zdziwieniu znajdował się brat Dymitra, Aleksiej.

– Witaj śpiąca królewno – powiedział obracając się w moją stronę jakby bez wahania wyczuł moją obecność. Może to dlatego, że nie myłam się przez ostatnie 48 godzin co dało mi we znaki.

– Dzień dobry – odparłam zmieszana zmniejszając dzieląca nas odległość.

– Kawy? – zapytał patrząc na mnie z uśmiechem, który kompletnie nie był odpowiedni w tamtym momencie, ale pomyślałam, że może w ten sposób stara się mi poprawić nastrój.

– Nie, dzięki. Sam zapach sprawia, że mam ochotę zwymiotować – wyznałam szczerze.

– Tylko nie na te kafelki. Były warte więcej niż twój samochód – prychnął a ja nie pojmowałam, jak w tej sytuacji może mieć on dobry nastrój i sobie ze mną żartować

– Dla ciebie to codzienność prawda? – zapytałam poważnie czując niebywały ścisk w żołądku.

– Powiedzmy, że akurat pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, żebym musiał ratować dziewczynę mojego brata z rąk jego szurniętej przyjaciółki – odparł dosadnie całkowicie mnie zaskakując.

– Nie jestem dziewczyną Dymitra – wyjaśniłam próbując się usprawiedliwić nie wiedząc czemu. Miałam zadać kolejne pytanie by dowiedzieć się czegokolwiek o tym, co miało miejsce dwa dni temu, kiedy usłyszałam głos przyprawiający mnie o gęsią skórkę.

– Dzień dobry – do pomieszczenia, w którym się znajdowałam wszedł znany mi brunet wprawiając mnie w absolutne zakłopotanie. Gdy w końcu odważyłam się na niego spojrzeć, jego mina nie zwiastowała niczego dobrego. Zauważyłam, że Aleksiej również to dostrzegł, ponieważ bez wahania chwycił swój kubek do ręki i skierował się w stronę salonu znajdującego się po przeciwnej stronie piętra.

– To sami rozwiązujcie swoje życiowe dramaty – powiedział kiedy mijał swojego brata – powodzenia – dodał na odchodne gdy przechodził obok mnie. Aleksiej wyszedł z kuchni a cała moja uwaga skupiła się na postaci postawnego bruneta, który bez słowa przystąpił do robienia, jak się chwilę później okazało, śniadania. Cisza roztaczająca się między nami była przerywana jedynie brzękiem naczyń, których używał Dymitr.

– Serio robisz śniadanie jakby nic się nie wydarzyło? – zapytałam nie mogąc dłużej znieść tej sytuacji.

– Cieszę się chwilą – odpowiedział ze spokojem. W przeciwieństwie do mnie nie był rozchwianą emocjonalnie wariatką, która w swojej głowie miała tysiąc scenariuszy a wszystkie kończyły się źle. Postanowiłam zatem wziąć sprawy w swoje ręce i wstałam z miejsca, które zajmowałam. Zdecydowanym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Mężczyzna dopiero po kilku sekundach zorientował się, że zdecydowałam się na skrócenie dystansu między nami i nie miał szans na uniknięcie bezpośredniej konfrontacji.

– Powiedz, co się wydarzyło, albo wyjdę z tego domu i nigdy nie wrócę – dałam mu ultimatum kiedy znalazłam się dwa metry od niego.

– Jesteś mądrą kobietą Anastazjo. Wiesz dobrze, co zaszło. Nie muszę ci tego tłumaczyć. Lepiej będzie jak zjesz i odejdziesz – powiedział wprawiając mnie w niedowierzanie.

– Jak to "odejdziesz"? Ja nigdzie się nie wybieram – uparcie stawiałam na swoim wiedząc, że nie będzie łatwo.

– Odejdziesz, bo ja tego chcę – wychrypiał nakładając na talerz jajko smażone na bekonie.

– Dymitrze – wyszeptałam i wiotką dłonią chwyciłam go za policzek by zmusić go na nawiązanie ze mną kontaktu wzrokowego – powiedziałam, że nie zostawię cię – spojrzałam w jego ciemne tęczówki dostrzegając w nich, coś czego nigdy wcześniej w nich nie widziałam.

Rezygnację. Smutek.

– Mogłaś zginąć z mojej winy – widziałam, jak walczy by nie pokazać, jak bardzo mu przykro i jak bardzo tego żałuję.

– Wyjaśnisz mi wszystko i będziemy żyć dalej. Dam radę. Razem damy – wsunęłam dłoń w jego brunatne włosy czując, że mur, który tak usilnie starał się postawić, zaraz runie.

– Powiedziałem : nie – warknął obrzucając mnie gniewnym spojrzeniem. Chciał mnie wystraszyć i sprawić bym sama od niego uciekła.

– Proszę ... – nachyliłam się w jego stronę chcąc złożyć na jego ustach pocałunek.

– Zniknij z mojego życia. Nie chcę cię w nim – powiedział beznamiętnym tonem.

– Wiem, że kłamiesz by mnie odtrącić – odparłam czując narastający ból w brzuchu.

– Nic do ciebie nie czuję. Zapomnij o mnie – brunet odsunął się ode mnie zdecydowanym krokiem a ja poczułam piękące łzy pod powiekami. Nie wierzyłam, że po tym wszystkim tak po prostu z nas zrezygnował. Nie wierzyłam, że uważał mnie tylko za chwilową rozrywkę.

– Dlaczego nie otworzysz się przede mną? – zapytałam próbując zrozumieć jego postawę.

– Bo jestem potworem Ana. Przeze mnie mogłaś zginąć. Musisz pozwolić mi odejść – wyszeptał zwracając swój wzrok wprost w moje oczy.

– Naprawdę tego chcesz? Chcesz żebym cię zostawiła po tym wszystkim, co przeżyliśmy?! – powiedziałam podniesionym tonem głosu, ponieważ pojęłam, że to ostatnia szansa by Dymitr pozwolił mi do siebie się zbliżyć. Nie miałam zamiaru się przed nim płaszczyć mimo, że kochałam go całą sobą.

– Tak, tego pragnę – oznajmił a ja poczułam, jak po moim policzku spływa jedna łza. Szybko otarłam ją dłonią, ponieważ nie chciałam ukazać tego, jak bardzo jestem słaba.

– Wiesz, że jeśli wyjdę z tego pomieszczenia to będzie koniec? Nadal chcesz żebym wyszła? – zapytałam ostatni raz próbując ratować ten tonący już na dno okręt.

– Wyjdź – rozkazał surowo, jakby mówił do swojego podwładnego, co przypieczętowało jego decyzję.

– Kocham cię – powiedziałam cicho drżącym od emocji głosem i rzuciwszy ostatnie spojrzenie Dymitrowi, odwróciłam się i ruszyłam w kierunku wyjścia. Przy drzwiach czekał Aleksiej.

– Odwiozę cię – oznajmił a ja bez słowa sprzeciwu przystałam na tę propozycję, ponieważ byłam zbyt słaba by sama wrócić do domu. Całą drogę do mojego domu spędziliśmy w ciszy. Czułam, jak co kilka chwil brat bruneta rzuca mi spojrzenie z litością, którego w ogóle nie chciałam. Mężczyzna zaparkował pod wskazanym przeze mnie adresem zatrzymując swoje auto na znanym mi podjeździe.

– Kocha cię i kiedy to do niego dotrze, zawalczy – usłyszałam, gdy moje palce dotknęły zimnej klamki samochodu.

– Żeby nie było przypadkiem za późno. Dziękuję, że się mną zająłeś – posłałam w jego stronę blady uśmiech i wysiadłam z pojazdu. Chwilę później znalazłam się już w domu.

– Gdzieś ty się do chuja wafla podziewała?! – już na progu usłyszałam krzyk Łucji, która widząc w jakim jestem stanie, bez słowa objęła mnie i mocno przytuliła. Poczułam, jak coraz więcej łez zaczęło się wylewać z spod moich powiek a cichy szloch zamienił się w głośny, pełen bólu płacz – będzie dobrze Ana, jestem z tobą – ryczałam tuląc się do osoby, którą kochałam najbardziej na świecie mając cień nadziei, że moje życie się kiedyś w końcu ułoży.

King of hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz