8) Było warto?

8.6K 177 11
                                    


Przez ostatnie kilka dni, Alex nie odstępował mnie nawet na krok. Łaził za mną prawie wszędzie, co stopniowo zaczynało drażnić moje nerwy. Zastanawiałam się, czym kierował się mój przyszły mąż, dając prawie dorosłej osobie niańkę. Nic mi nie mówił, postanowiłam jednak w tej kwestii mu zaufać, w końcu wiele razy zadeklarował, że zadba o moje bezpieczeństwo. Ostatnio oprócz ochroniarza, dni stały się wyjątkowo normalne, dzięki czemu miałam więcej czasu na taniec i ćwiczenie rysunku oraz byłam w stanie choć trochę przyzwyczaić się do sytuacji, już niedługo zostanę oficjalnie narzeczoną, później żoną, wstąpię do rodziny Ferro i zamieszkam w tym wielkim domu. Gdy o tym myślałam, wciąż czułam niepokój oraz przerażenie skryte, gdzieś pośród myśli. Oderwałam się od przemyśleń i spojrzałam na zegarek. Było późno, więc musiałam powoli wychodzić.

Sobotnie popołudnie miało być wyjątkowe, to dzisiejszego dnia, krótko po trzynastej na głównej sali w teatrze „Rain Drop” odbędą się występy taneczne z moim udziałem. Uwielbiałam wszystkie takie występy, dawały mi poczucie bezpieczeństwa oraz komfortu, wirowanie w rytm, pośród zagrywanych melodii, to coś niesamowitego! Tak jakbym, przeniosła się w całkiem nowe odległe miejsce, całkowicie odłączając od siebie problemy i zmartwienia. Gdy weszłam do stosunkowo małej, ale przytulnej garderoby, Andy już czekał w idealnie dopasowanym garniturze. Był wysokim mężczyzną, o krótkich włosach w kolorze ciemnego blondu. Gdy zauważył, że weszłam, uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby, zawtórowałam mu. Spojrzałam w lustro, miałam czerwoną sukienkę, buty dopasowane do tańca, oraz spięte włosy z powpinanymi czerwonymi kwiatami. Oboje prezentowaliśmy się świetnie.

-Jesteś gotowa? - zapytał wysoki szatyn, podchodząc bliżej, jednocześnie poprawiając swoją muchę.

-Jak zawsze. -Stwierdziłam pewnie. -Wyglądasz bardzo elegancko. - Żartobliwie puściłam do niego oczko.

-Nie kokietuj, nie kokietuj. - Pogroził palcem w powietrzu. -Chętnie, bym się jeszcze z tobą podroczył, ale zaraz nasza kolej. - Otworzył drzwi, gestem dłoni zasugerował, abym wyszła pierwsza.

-Kiedy zrobił się z ciebie taki dżentelmen? - Udałam zdziwienie, aby dodać realizmu, jedną ręką zakryłam usta.

-Mam tak od urodzenia, jedynie dla godnych tego osób. - Dodał złośliwie. - Dziś właśnie awansowałaś. - Zmrużyłam oczy, delikatnie szturchając go w ramię. - A teraz, wychodź. Tik, tak, tik, tak. - Poklepał się dwoma palcami o nadgarstek, tak jakby miał tam prawdziwy zegarek. W końcu kierując się długim, dość jasnym korytarzem, dotarliśmy za kulisy sali głównej, gdzie miało odbyć się całe wydarzenie.

-Myślisz, że będzie dużo osób? -Zapytałam, zakładając ręce za plecami, nie miałam problemu z tłumem, lubiłam jednak wiedzieć wcześniej co i jak.

-Możliwe. - Ciemny blondyn wyjrzał za kurtynę. - Przyszli nawet moi dziadkowie. -Jęknął zażenowany, widziałam jednak uśmiech cisnący się na jego ustach. Delikatnie wychyliłam głowę, chciałam mieć podobny widok na pomieszczenie, co niebieskooki chłopak obok mnie.

-Moja rodzinka też już jest – Rodzice wraz z moim bratem siedzieli w pierwszym rzędzie. Prawdopodobnie nie widzieli, że właśnie na nich patrzę, byli zbyt zajęci oglądaniem układu najmłodszej grupy. Mama wyglądała na zachwyconą, tacie i Peterowi chyba też przypadło do gustu. Idąc wzrokiem dalej, obok nich zauważyłam puste miejsce, które miało należeć do Lucasa, mimowolnie zrobiło mi się trochę przykro. Gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że się zjawi, chociaż dobrze wiedziałam, że nie mogę niczego od niego oczekiwać, to jako mój przyszły mąż mógłby się pojawić. -Mam nadzieję, że wszystko się uda, ostatnio nasze próby nie były tak częste, jak powinny. Teraz wszystko stoi pod znakiem zapytania. - Westchnęłam, a lekki stres zaczął dawać o sobie znać.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz