XXVI - RED DOOR

682 44 3
                                    

--

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

--

I co, poważnie? Nie może tak po prostu tu wrócić po tym wszystkim, co zrobił i zrzucić swoją nową wampirzą dziewczynę na mnie, żebym ją niańczyła! — Caroline narzekała z irytacją, podczas gdy Audrey słuchała jej spokojnie. — I miał czelność by powiedzieć, że to moja wina! Przepraszam Stefan, ale nie, to nieprawda. To twój bałagan i nie przyjechałabym do Savannah, jeśli byś nie skłamał i odebrał ten cholerny telefon!

Audrey zwracała na nią uwagę, jednak jej umysł wciąż kazał spoglądać na drzwi sypialni, mając nadzieję, że Elijah wejdzie w każdej chwili. Nie dołączył do nich na poddaszu zeszłej nocy i myśląc, że prawdopodobnie rozproszył go Klaus lub coś innego, Gilbert poddała się pomysłowi powrotu do... domu. Audrey.. nie. Audrey nie pamiętała, kiedy zasnęła, ale jego nie było, kiedy się obudziła, żadnych oznak, że w ogóle do niej dołączył i po prostu wyszedł, zanim się obudziła. Jego strona łóżka była wciąż nietknięta, a ona nie miała od niego żadnej wiadomości, co powodowało, że jej umysł zaczynał myśleć o tym, co może się dziać.

Ale nie zareagowała przesadnie, zostawiając mu wiadomość, żeby do niej zadzwonił, zanim zaczęła przygotowywać się do tego dnia. Była lekko rozczarowana gdy zadzwonił jej telefon i to nie był on, ale telefon od Caroline ją rozproszył i powstrzymał przed wyciągnięciem irracjonalnych wniosków.

— Cóż, na jak długo zostawił ją z tobą? — Zapytała.

Kilka godzin. — Caroline odpowiedziała. — Najwyraźniej to tylko kilka godzin i już nigdy nie będę musiała mieć z nimi do czynienia.

Audrey skrzywiła się, bardzo łatwo wychwytując jej ton. Znała Caroline dobrze i wiedziała, że ​​używała tego głosu tylko wtedy, gdy nie była pewna czego chce. — Czy to nie dobrze?

Cóż, tak. — Forbes mruknęła. — Chyba, ja po prostu.. ugh! — Wypuściła z frustracji. — Damon i Bonnie umarli, a on po prostu zniknął, wiesz? I przez cały ten czas myślałam... Nie wiem, co myślałam.

— Wiesz, że nie jesteś sama, prawda? — Audrey powiedziała jej cicho. Przez ostatnie kilka miesięcy, Caroline i Audrey na bieżąco informowały się o tym, co się dzieje. Od Caroline opowiadającej jej o tym, co stało się Damonowi i Bonnie, do Audrey mówiącej jej, że jest w ciąży. Wszystko wydawało się nieustannie zmieniać dla nich obojga, a przy tym wszystkim Caroline musiała sobie radzić sama. Audrey nienawidziła tego, że nie była z nią. — Zawsze znajdzie się miejsce dla ciebie tutaj, jeśli chcesz.

Wszystko w porządku. — Blondynka zapewniła ją. — Zapisałam się z powrotem do Whitmore, przeniosłam się z powrotem do akademika. Nie będę więcej patrząc wstecz, po prostu idę naprzód. — Powiedziała pewnie, zanim odchrząknęła. — Hej, czy dostałaś paczki, które ci wysłałam?

Audrey przewróciła oczami, zerkając w róg pokoju, gdzie wiele dużych paczek od Caroline było aktualnie przechowywanych. Każda wypełniona różnymi prezentami dla dzieci. — Czy nie rozmawiałyśmy o tym, żeby nie przesadzać?

𝐀𝐛𝐬𝐨𝐥𝐮𝐭𝐢𝐨𝐧 [𝘦𝘭𝘪𝘫𝘢𝘩 𝘮𝘪𝘬𝘢𝘦𝘭𝘴𝘰𝘯] [𝟮] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz