Miłej lektury i udanej halloweenowej nocy, bez polujących na Was łowców (lub właśnie z nimi, jak kto woli :D)!
* * *
Jak ja nienawidzę wiedźm!
To była jego ostatnia i pierwsza świadoma myśl.
Rozbudził go chłód i duchota. Chase, jeszcze nie do końca przytomny, odruchowo wymacał ręką kieszenie spodni. Gdy nie wyczuł w nich broni, nagłe ukłucie paniki błyskawicznie go otrzeźwiło. Przez głowę przeleciało mu mgliste wspomnienie logo „Diabelskiego Młynu".
A zaraz potem ostry ból.
Poderwał się natychmiast. Wzrok nie nadążał za resztą ciała i dopiero zaczynał się wyostrzać. Chase wstał, napędzany złością, ignorując trzeszczenie w uszach. Nogi miał jak z ołowiu; jego kroki przypominały brodzenie stopami w mokrym piasku.
W pomieszczeniu panowała aksamitna ciemność, a w powietrzu unosił się mdły zapach więdnących kwiatów. Znalazł telefon, którego światło poraziło go w oczy. Zbyt niski poziom baterii uniemożliwiał mu włączenie latarki. Na nadgarstku zobaczył opatrunek.
Miał kilka nieodebranych połączeń od Jamiego, matki, Silver i Exodusu. Dotarł do baru w okolicach północy, teraz ekran wskazywał 1:21.
Tyle że następnego dnia.
Zakołatało mu w głowie i ścisnęło w żołądku, jakby oberwał z kolana. Potrzebował chwili, żeby myśli trafiły na właściwe miejsca.
– Aurora! – zawołał i odchrząknął, zaskoczony brzmieniem własnego głosu. Gardło wyschło mu na wiór. – AURORA!
Zaczął dostrzegać coraz wyraźniejsze zarysy mebli, choć nie miało to większego znaczenia – bez kombinezonu ochronnego widział to, co ujawniała czarownica. Między innymi dlatego tak bardzo ich nienawidził: mając po swojej stronie wszystkie pięć żywiołów, korzystały ze zbyt wielkiej mocy i zdecydowanie zbyt często jej nadużywały. Nie potrafił nie myśleć o nich jak o Przeistoczonych, nawet jeśli trzymały się z dala od szarej strefy i wykonywały tylko polecenia Exodusu. Zawsze miał z tyłu głowy, jak niewiele trzeba, by ich serce zaczęło pompować ichor, a wtedy stawały się nieobliczalne.
Plus w każdej widział coś z Julii, mimo że wcale nie chciał.
Pod ścianą obok biblioteczki stała etażerka, a na środku pokoju znajdował się okrągły stolik, przez który przewieszona była kurtka łowcy. Chociaż odnalazł w niej zarówno swoją broń, jak i portfel, nie poczuł się ani trochę spokojniej.
Sprawdził magazynek, ale oczywiście wyjęła naboje. Wsunął nóż w rękaw koszuli.
Nie pamiętał ostatniej doby. Nic. Pustka. Czarna dziura. Tylko raz spił się na tyle, że urwał mu się film, jednak nowe doświadczenie było znacznie bardziej przerażające. Tym razem miał więcej do ukrycia.
Czarownica w końcu weszła do pokoju spokojnym krokiem, przywołana jego krzykami. Gęste rude włosy oplatały jej twarz niczym kaptur, postawą wzbudzała respekt... ale Chase był zbyt rozjuszony, by przejmować się etykietą. Doskoczył do Aurory i pchnął ją na ścianę, aż zabrzęczały słoiki na półkach. Zacisnął rękę wokół jej szyi.
Odpowiedziała mu uśmiechem.
– Coś ty mi zrobiła, do kurwy nędzy?! – zapytał, choć wcale nie musiał. Zrobiła z niego niewolnika skopolaminą, najniebezpieczniejszym narkotykiem świata; słysząc o nim, miał nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mu się przekonać o prawdziwości tego stwierdzenia. A jednak oto stał, jak zużyta, porzucona marionetka, z próżnią w głowie i wciąż zwisającymi z ramion sznurkami, za które Aurora pociągała wedle uznania. – Co, do cholery, kazałaś mi robić przez okrągłą dobę?!
CZYTASZ
Exodus
FantasyCo łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. Destiny przekonała się o tym na własnej skórze, lądując w samym oku cyklonu. Teraz musi zmierzyć się z...