Rozdział 25

4.2K 199 5
                                    

„Zbyt wielu ludzi przecenia to, kim nie jest i nie docenia tego, kim jest."

Malcolm S. Forbes

Alyssa

Sobota doszła szybciej niż mogłabym pomyśleć. Jadąc w kierunku domu moich dziadków rozmyślałam o tym jak będzie wyglądało ich spotkanie. Moja babcia czasami była porywcza i wybuchowa więc mogła palnąć coś bez powodu. Miałam go uświadomić co go mogło czekać, ale stwierdziłam, że i tak pierwsze co będzie to przesłuchanie z jej strony więc nie ma sensu go w tym uświadamiać.

Zanim wyjechaliśmy wzięłam ze sobą zrobione własnoręcznie ciasto, które zawsze piekła dla mnie babcia. Zarwałam dla niego całą noc, ale było warto. Patrzyłam na moje dzieło i nie mogłam się nadziwić, że udało mi się to zrobić zupełnie samej. Czekoladowe ciasto z kremem o smaku orzechowym z kawałkami migdałów a dodatkowo na wierzchu polane białą czekoladą. Bomba kaloryczna jak się patrzyło, ale wiedziałam, że babcia dzięki temu będzie przyjaźniej nastawiona.

- Issa. – Conor dotknął mojej nogi w uspokajającym geście przez co dopiero dotarło do mnie, że potrząsałam nią jakbym wypiła za dużo kofeiny. Tak bardzo się denerwowałam na to spotkanie, że wcale nie wstydziłam się tego okazywać.

- Nic na to nie poradzę, że denerwuję się tym spotkaniem. Chciałabym, żeby babcia cię polubiła, ale i żebyś ty polubił. – tłumaczyłam mu.

- Będzie dobrze. – pogłaskał mnie po udzie w uspokajającym geście.

Westchnęłam odwracając głowę w stronę okna i dotarło do mnie, że prawie byliśmy na miejscu. Rozpoznałam te same pola na których się bawiłam jako dziecko, te same drzewa, na które się wspinałam, kiedy mknęliśmy drogą.

Nawet kiedy przejeżdżaliśmy przez bramę prowadzącą do domu moich dziadków nie mogłam się oprzeć i odwróciłam głowę w stronę drzewa rosnącego przy poboczu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zauważyłam na nim tą samą huśtawkę, którą zawiesił dla mnie dziadek, kiedy miałam siedem lat i na której spędzałam długie godziny.

Wyglądała dokładnie tak samo jak wtedy.

Jakby ktoś dbał o nią do momentu aż tutaj wrócę.

- Łał. – Conor rozglądał się na boki podziwiając każdy skrawek roztaczając się przed nim widoku.

Miałam dokładnie taką samą minę jako dziecko, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam je na polanie. Teraz było ich około trzydziestu a wszystkie tak piękne jak je zapamiętałam. Konie fryzyjskie które hodował mój dziadek a których po jego śmierci babcia nie mogła się pozbyć. Były one wszystkim co jej po nim zostało.

Po wypadku nie mogła sama ich doglądać dlatego zatrudniła do tej pracy dwoje ludzi, którzy mieli na nie oko, opiekowali się nimi, karmili i dbali o nie. Babcia mogła sobie na to pozwolić dlatego że wcześniej hodowali konie na sprzedaż i zarobili na nich niemałą fortunę. Cieszyłam się, że się ich nie pozbyła, bo tak samo były dla mnie ważne jak i dla niej.

Podjechaliśmy pod dom i zaparkowaliśmy jak najbliżej wejścia. Wysiadając z samochodu mój wzrok utkwiony był w budynku przede mną. Lata jakie minęły odcisnęły na nim swoje piętno jednak w dalszym ciągu i tak się nim zachwycałam. Wokół domu nie było już żadnych kwiatów które starannie pielęgnowała babcia, ale i tak w dalszym ciągu nie stracił nic ze swojego uroku.

Niewielki niebieski dwukondygnacyjny dom, który pomieściłby spokojnie sześcioosobową rodzinę. W dodatku te okiennice w oknach w białym kolorze sprawiały, że wyglądał jak typowy wiejski dom, do którego z chęcią się wchodziło. Kiedy postawiłam stopę na pierwszym schodku usłyszałam skrzypnięcie deski, które świadczyło o tym, że należało je jak najszybciej naprawić. Drzwi straciły swój blask i kolor a odchodząca farba tylko dopełniała tego faktu.

Będę twoim zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz