ONE SHOT

290 4 0
                                    

Szatynka szła przez złoty korytarz prowadzący do niesamowitych ogrodów Asgardu. Gdy dotarła do celu spojrzała do góry, przymknęła oczy, uniosła ku górze szczupła dłoń i poczuła na opuszkach palców znane jej już ciepło. Otworzyła oczy i jej oczom ukazał się piękny wschód słońca.

– Ostatnio jesteś w świetnym humorze bo wschody są coraz piękniejsze. – powiedział głos za plecami dziewczyny.
– To ty sprawiasz że mam świetny humor Loki. – odwróciła się do mężczyzny.

Loki uśmiechnął się i objął ją. Przytulił ją tak mocno jakby bał się że zaraz mu ucieknie. Ucałował ją w czubek głowy i zaciągnął się zapachem jej włosów. Pachniała wanilią, kochał ten zapach, kochał ją.

Sol uniosła lekko głowę i musnęła usta bruneta.

– Odprowadzisz mnie do komnaty? – zapytała nieśmiało.
Loki jedynie w odpowiedzi uśmiechnął się i objął jej dłoń. Szybkim krokiem dotarli pod drzwi komnaty dziewczyny.

Sol odwróciła się przodem do mężczyzny, a ten przysunął się jeszcze bliżej. Skanował jej twarz przez chwilę, aż jego wzrok zatrzymał się na jej ustach.

Kiedy tylko połączyli usta w tym rzekomo pożegnalnym pocałunku, dłonie Sol trafiły na szyję Lokiego, a jego na jej talię. Dziewczyna oparła się plecami o drzwi i czuła, jak bóg na nią napierał.

– Może wejdziesz? – zaproponowała cicho, niemal nie odrywając ust od ust
Lokiego.
– Mhm... – mruknął w odpowiedzi, po czym zabrał jedną rękę z jej talii, by
nacisnąć klamkę.

Szatynka odsunęła się od Lokiego i odwróciła się do drzwi.

– Co robisz? – Loki zmarszczył brwi.
Sol uśmiechnęła się pod nosem i zakluczyła drzwi.

Sol poczuła nagle oddech Lokiego na swoim karku, a zaraz po tym została jednym ruchem odwrócona przodem do mężczyzny. Loki pocałował ją żarliwie, jego dłonie błądziły po jej gładkich plecach. Jednak nienasycony Bóg zjechał dłońmi na biodra Sol, a zaraz po tym zaczął podwijać materiał jej cienkiej sukni. Jego ręce dobrały się do bielizny dziewczyny, która została dosłownie zerwana z jej ciała.

– Ta sukienka jest zbyt cienka, za dużo... odsłania. – wysapał między pocałunkami Loki.

Sol jedynie się zaśmiała, a jej zwinne dłonie dobrały się do spodni bruneta, które po chwili wylądowały na ziemi.

Kiedy wreszcie miał na sobie już tylko bieliznę, Loki pociągnął Sol w stronę łóżka.
Ich usta połączyły się w pocałunku, a na jego twarzy zawitał zadowolony, wredny uśmiech.

Bóg powoli naparł na dziewczynę ciałem, wyraźnie chcąc, by się przesunęła w głąb łóżka.

Chwilę później już oboje leżeli na poduszkach i układając się, oddali się pełnym namiętności pocałunkom w trakcie których Sol szybkim ruchem zsunęła bieliznę Boga.

Loki wreszcie pozbawił ją stanika i czule pieścił jej piersi, podczas gdy ona dłonią powoli przesuwała w górę i w dół po jego członku. I bez tego był całkowicie gotowy do działania.

Loki w końcu ułożył się na Sol i oparł rękami po bokach jej głowy, a czubkiem penisa zaczął ocierać o krocze.
Po tym wymienili spojrzenia, a rozszerzone podnieceniem źrenice bożka sprawiły, że jego oczy wydawały się o wiele ciemniejsze niż zazwyczaj.

Zarzuciła ręce na ramiona bruneta czekając, aż poczuje go w sobie. Jego członek jeszcze przez chwilę ślizgał się po jej kroczu, jakby zapowiadając wspaniałe przeżycia, po czym wchodząc, całkowicie je urzeczywistnił.

Zgodnie jękneli oboje, gdy się połączyli, a potem jedynym dźwiękiem w jej komnacie były już tylko ich ciężkie westchnięcia.

Loki początkowo nie spieszył się w ogóle, zupełnie jakby mięli cały czas wszystkich 9 światów i mogli go w zupełności poświęcić na poznawanie się nawzajem swoich ciał na nowo.

Każdy kolejny ruch jego bioder sprawiał, że docierał coraz głębiej, a im dalej go w sobie czuła, tym bardziej wbijała mu się palcami w ramiona, tracąc kontrolę nad swoją siłą.
Gdy Loki wypełnił ją sobą całkowicie, jego ruchy stały się krótsze ale mocniejsze, zupełnie tak, jakby chciał się dostać jeszcze choć trochę głębiej. Pragnąc tego samego, wystawiała biodra na pchnięcia w narzuconym przez niego rytmie. Każdy zdobyty w ten sposób milimetr był jak słodkie zwycięstwo, które jej ciało celebrowało z każdą chwilą.

W takim natężeniu wyrazistych bodźców nie potrzebowała wiele, by znaleźć się na krawędzi spełnienia.
Loki też był już blisko. Sol zdążyła tylko unieść głowę i pocałować go mocno, niemal żarliwie, gdy ostatnie pchnięcie powiodło ją ku spełnieniu, od którego aż zrobiło jej się biało przed oczami. W tej samej chwili resztką świadomości, którą trzymała się
rzeczywistości, poczuła jak pożądliwie obejmowane przeze nią ciało Boga, też się naprężyło w gwałtownym orgazmie.

Dzięki temu czuła się nie tylko nasycona, ale też szczęśliwa, że znowu mogła doświadczyć czegoś tak cudownego.
Osłabil oboje i zastygli słodkim bezruchu. Loki dopiero po chwili zebrał się w sobie, by się zsunąć na łóżko i położyć na plecach.

Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Brunet przyciągnął Sol do swojej klatki piersiowej i
ucałował w skroń.

- Kocham cię Sol.

Sun and lies Loki 18 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz