61

8.3K 207 29
                                    

Elodie

Kiedy się obudziłam, zrozumiałam, że znajdowałam się na szpitalnym korytarzu. 

Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej. Czyjaś ręka wylądowała na moich udach, powstrzymując mnie przed wstaniem. Rozejrzawszy się dookoła, zdałam sobie sprawę, że byli tutaj Maksim, Nikita, Victor i Hayes. Siedziałam na kolanach mojego brata. Ivan uśmiechnął się do mnie łagodnie, obejmując dłonią moje plecy. Drugą rękę wciąż trzymał na moich udach, jakby się obawiał, że wstanę i ucieknę. 

- Gdzie Aleksiei? Co tutaj robimy?

Ojciec podszedł do mnie. Ukucnął przede mną. Pogładził mnie po kolanie, jakby chciał mnie uspokoić, zanim miał sprzedać mi jakieś straszne wieści.

- Nic mu nie jest, córeczko. Aleksiei upadł w holu, kiedy Alessio napadł na siedzibę Bratwy. Dostał wcześniej zastrzyk, aby móc przeprowadzić akcję uwolnienia ciebie, więc teraz potrzebuje chwili na regenerację. Będziemy mogli do niego wejść za dziesięć minut. Ty pójdziesz oczywiście pierwsza, więc nie masz się o co martwić, kochanie. 

Westchnęłam z ulgą. Oparłam policzek na piersi brata, kładąc na jego sercu dłoń. 

Byłam wykończona ostatnimi wydarzeniami. Moje ciało było obolałe, jednak najbardziej bolało mnie w piersi.

Nie wierzyłam w to, że wszyscy ludzie, z którymi wkroczyłam w dorosłe życie, nie żyli. Śmierć Alberto nie obeszła mnie szczególnie mocno, gdyż zdawałam sobie sprawę, że ten mężczyzna stanowił zagrożenie dla środowiska. Zabił moją mamę bez chwili zawahania. Kazał mi patrzeć na to, jak było gwałcona, a potem zostało odebrane jej życie. Już nigdy miałam tego nie zapomnieć. 

Birdie potrzebowała pomocy, jednak starałam się usprawiedliwić dręczące wyrzuty mnie sumienia. Skoro sam Leonardo nie mógł jej w żaden sposób pomóc, należało odizolować ją od społeczeństwa, aby nie stanowiła zagrożenia. Birdie była kochaną i dobrą osobą, a może po prostu przez lata taką udawała. Mimo, że jej koniec był tragiczny, byłam wdzięczna, że ją poznałam. Birdie nie zawsze była zła i nie patrzyła na mnie z góry. Zdarzały się chwile, w których była wspierającą siostrą. Byłam wpatrzona w nią jak w obrazek, dlatego tak trudno było mi pogodzić się z tym, że chciała mnie zabić. 

Byłam wdzięczna Leonardo za to, że przejrzał na oczy. Bolało mnie jego cierpienie. Mimo, że Birdie go biła i znęcała się nad nim psychicznie, Leo był w niej zakochany. Skoro jednak postawił mnie nad swoją żonę, musiało to znaczyć, że rozsądek zwyciężył z miłością. 

Śmierć Alessio wciąż do mnie nie dochodziła. Było mi trudno uzmysłowić sobie, że nigdy więcej go nie zobaczę. Spędziłam wiele lat życia na kochaniu się w nim, a raczej w obrazie, który stworzyłam w swojej głowie. Dzięki podkochiwaniu się w Alessio czułam, że moje życie miało sens. Kiedyś fantazjowałam o zbliżeniu z nim, ale gdy doszło do wymuszonego seksu, zaczęłam gardzić tym mężczyzną. Alessio również oszalał, o czym świadczyć mogło to, że gdy mnie gwałcił, był zimny, a później stał się czuły i opiekuńczy.

Łza spłynęła mi po policzku. Alessio zasługiwał na opłakanie go, ale nie mogłam wiecznie rozpamiętywać tego, co stało się na statku. Nie chciałam widzieć w sobie osoby poszkodowanej. Zgwałconej młodej kobiety, która do końca życia miała się nad sobą użalać.

Miałam dla kogo żyć. Może moje życie nie było idealne, ale w końcu wyglądało tak, jak tego chciałam. 

Siedziałam jak na szpilkach, czekając na możliwość zobaczenia się z moim panem. Nie mogłam się doczekać, aby podziękować mu, że tak wiele dla mnie zaryzykował. Najbardziej jednak czekałam na moment, w którym będę mogła paść przed nim na kolana, a on przypnie smycz do mojej obroży.

Cruel MasterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz