- Chodzi ci o tą hybrydę?- wyszeptałem- o tą która

- Która powstała z mojego ugryzienia- dokończył mój ojciec

Moje mięśnie spięły się jeszcze bardziej, a mój wzrok spoczął na nieprzytomnym chłopaku. Czy jest szansa na to iż pomoże Paulowi nie zważając na to kto poprosił o pomoc? Przecież mój ojciec ma teraz stanąć przed hybrydą której wyrządził tyle krzywd...to będzie cud jeśli się zgodzi

Pokręciłem zrezygnowany głową, po czym wtuliłem się mocniej w tors szatyna. Dylan od razu objął mnie szczelniej ramionami, a ja zacząłem jeździć dłonią po jego plecach. Robiłem to automatycznie i czasem instynktownie jednak w tym momencie coś zaczęło mi doskwierać. Poczułem ból na przedramieniu więc lekko zdezorientowany zmarszczyłem brwi. Dopiero po chwili wszystko zaczęło do mnie docierać, a gdy przypomniałem o ugryzieniu Paula momentalnie wciągnąłem powietrze. Oczywiście nie umknęło to uwadze Dylana, bo ten niemal automatycznie spojrzał na mnie z góry

- A ty chcesz jechać do szpitala?- zapytał zmartwiony. Zapewne przez ten cały chaos nie zauważył mojego ugryzienia, które zakryłem rękawem

Spuściłem wzrok na mój rękaw i ku mojemu zadowoleniu nie dostrzegłem plam krwi. Dyskretnie podwinąłem go do góry odsłaniając kawałek przedramienia, a moim oczom ukazała się zaschnięta rana. Czy powinienem z tym jechać do szpitala? Przecież to tylko ugryzienie. Jasne że powinienem się tym przejąć bo przecież ugryzł mnie wilkołak, jednak coś mnie blokuje. Wydaje mi się, że to tylko drobną rana i nie muszę się nią przejmować. Przecież nie było pełni, a to tylko podczas niej wilkołaki mogą zamieniać ludzi

- Nie- powiedziałem spoglądając w piwne oczy Dylana- Tylko straciłem przytomność. Czuję się dobrze

Dylan kiwnął mi głową, a ja znów oparłem policzek o jego tors. Resztę drogi nikt się nie odezwał. Siedzieliśmy w ciszy i tylko co jakiś czas mój ojciec przeklinał na starych dziadków, którzy jechali przepisowo. Następnym wyjątkiem przerwania ciszy była moja ciekawość. Zapytałem ojca czemu nie stworzy portalu, a ten szybko mi wyjaśnił, że miejsce do którego jedziemy i w którym już się znajdujemy jest objęte magią immortales, która uniemożliwia mu stworzenie portalu

Tak... znajdowaliśmy się na terenie wolnym od mojego ojca. Na ten teren miał zakaz wstępu, bo najzwyczajniej w świecie należało do pierwszej watahy wilków.

- Jesteśmy- powiedział mój ojciec

Podniosłem się odrywając od torsu Dylana, po czy zacząłem się rozglądać. Po obu stronach znajdował się las, jechaliśmy szeroką ścieżką, i chodź na dworze robiło się już ciemno spokojnie mogłem dostrzec tą chmura dymu za naszym atutem. W końcu wjechaliśmy na małą polane na której stał niewielki piętrowy dom. Ojciec podjechał bliżej budynku, po czym gwałtownie zachował. Całe szczęście Dylan ma dobry refleks i zdążył mnie złapać w porę inaczej poleciał bym na dotykową deskę rozdzielczą ojca

Blondyn jak poparzony opuścił auto, po czym podbiegł do drzwi Paula. My też postanowiliśmy opuścić pojazd. Nie myśląc długo ruszyłem w stronę ojca, aby mu pomóc, jednak ten był szybszy. Nim się zorientowałem blondyn podnieś Paula w stylu panny młodej i z trzęsącymi dłońmi ruszył w stronę domu. Spojrzałem zdezorientowany na Dylana, a widząc jego uśmiech uspokoiłem się lekko

- Myślisz, że nam pomogą?

- Miejmy taką nadzieję- odparł kładąc dłoń na moich plecach co znaczyło aby ruszył za ojcem- Paul jest wilkołakiem...a wilkołaki nie zostawiają swoich w potrzebie

Kiwnąłem mu głową, po czym usatysfakcjonowany jego odpowiedzią ruszyłem za ojcem. Stanęliśmy obok blondyna, który raz po raz wciskał dzwonek, walił w drzwi, bądź ciągnął za klamkę, która ani drgnęła

Sekret | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz