Chodziłam w tę i z powrotem po korytarzu, próbując dodzwonić się do fagasa. Był świadkiem na ślubie, już dawno wybiła godzina dwunasta, niedługo mieliśmy wyjeżdżać, a ten spóźnialski geniusz postanowił widocznie przyjechać na ostatnią chwilę. Jeśli w ogóle zamierzał się pojawić. Zaraz mnie szlag jasny trafi!
Nagle sygnał nawiązywania chyba dziesiątego z rzędu połączenia urwał się, a po drugiej stronie usłyszałam jakiś damski głos.
— Allô?
— Yyy... Czy dodzwoniłam się do Ludwika Rozdrażewskiego? — zapytałam, czując jak wszystko w środku gotuje mi się ze złości.
— Oui... C'est de la part de qui?
— Yyy... Nie mówię po francusku. Czy mogłaby pani przekazać...
— Louis est occupé. Au revoir — odparła kobieta i rozłączyła się.
Szlag! Co za pinda! Sapnęłam przez nos i tupiąc obcasami czarnych, aksamitnych szpilek wróciłam do sypialni Michaśki.
— Nadal nie odbiera, fagas jeden... — prychnęłam pod nosem. Michaśka chyba tego nie usłyszała, bo akurat mówiła coś do swojej mamy.
Weszłam do łazienki, żeby poprawić makijaż. Musnęłam usta bordową szminką i sprawdziłam fryzurę. Luźny kok z którego wypuściłam kilka loków nadal prezentował się tak, jak godzinę temu. Jedna z moich sióstr z zawodu jest fryzjerką i pokazała mi kilka sztuczek z włosami, dzięki czemu mogłam sobie sama wykonać fryzurę na ślub. Makijaż również sama zrobiłam, dzięki czemu nie traciłam wiele czasu na własne przygotowania, wizytę u fryzjerki czy makijażystki.
Spróbowałam się uspokoić, nabierając kilka głębokich wdechów przez nos. Najpierw fagas jeden wysyła list, drogie perfumy, a teraz przyjeżdża z jakąś francuską pindą... Byłam wściekła. Zdążyłam już mu wybaczyć i nastawić się pozytywnie, a ten odstawia coś takiego. Właściwie niczego nie deklarował, ale chyba miałam prawo się rozczarować? Niepotrzebnie nawyobrażałam sobie nie wiadomo czego. No tak. Głupia Sandra dostała prezencik, kilka miłych słówek i już naiwne serduszko zmiękło. A nie powinno! Mogłam się domyślić, że Ludwik weźmie ze sobą towarzystwo w postaci jakiejś laluni mającej umilić mu obecność na ślubie brata. Nie wiem, czego ja się spodziewałam, ale to, że jego telefon odebrała jakaś kobieta doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Nie, to wcale nie była zazdrość. Po prostu ogólnie złościłam się na Ludwika za jego spóźnialstwo. Tylko o to chodziło!
Do łazienki weszła mama Michaśki i natychmiast przywołałam na twarz pogodny wyraz.
— Pięknie ci w tym kolorze — skomentowała. — Wyglądasz jak gwiazda filmowa.
Zerknęłam w dół na swoją burgundową sukienkę z miękkiego, aksamitnego materiału.
— Dziękuję... Tylko... Nie za dużo odsłania? — spojrzałam sugestywnie na swoje nagie ramiona, wyeksponowane odwiniętymi rękawkami sukni.
— No co ty... Jest wycięta idealnie. Zresztą biust jest odpowiednio zasłonięty, a nagie ramiona to nie zbrodnia... — zaśmiała się pani Dorota.
Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
— W razie czego mam żakiet. Pani też świetnie w tym bladym różu — pochwaliłam ją.
— Dziękuję, jesteś bardzo miła.
Z uśmiechem wyminęłam kobietę żeby dać jej dostęp do lustra i wróciłam do sypialni.
— No i co teraz będzie? — zapytałam Michaśkę, która kolejny raz sprawdzała listę rzeczy do spakowania. — Przecież miałaś przećwiczyć ostatni raz piosenkę... Niestety chyba już nie zdążycie. Co ten Ludwik odwalił to ja nie mam pytań. Po prostu cyrk! — prychnęłam jak rozdrażniona lwica. Sięgnęłam po długie aż po sam łokieć, aksamitne rękawiczki i zaczęłam wkładać je na swoje ręce. Musiałam ukryć blizny i strupy, które wyglądały paskudnie nawet z daleka.
CZYTASZ
Mentor² - Gorzkie serca - Dodatek
RomanceSandra Jaworska kilka miesięcy temu została złamana, zbrukana i zmieszana z błotem. Jej serce w kilka koszmarnych dni nasyciło się toksyczną goryczą. Ostry od zawsze język stał się teraz niczym brzytwa, a serce skuł twardy lód. Dziewczyna wie, że m...