𝐕

63 7 3
                                    

-Czarny Pan jest z ciebie znowu niezadowolony, Draco...-odezwał się w końcu Lucjusz kiedy razem z synem wyszedł ze spotkania z Voldemortem.-Myślisz, że ile będzie czekał?

-Ale to nie moja wina!-odpowiedział roztrzęsiony Ślizgon. Jeszcze chwilę temu groziła mu śmierć. Nie mógł dojść do siebie po tamtej rozmowie.

-Ależ oczywiście, że twoja!-podniósł głos.-Dzięki mnie jeszcze żyjesz! Doceń to!

-Dzięki tobie? Masz na myśli te żałosne błaganie o wybaczenie?

-Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!-krzyknął.-Gdyby nie ja to Czarny Pan zabiłby cie tu i teraz. Ochroniłem cie przed nim, a ty masz jeszcze czelność mieć jakieś pretensje?! Lepiej weź się w końcu do roboty!

-Nie potrafię!

-Oh, nie bądź żałosny Draco! Masz zadanie i musisz je wykonać, dobrze to wiesz!

-Nie przypominam sobie żeby ktoś pytał mnie o zdanie!

-Twoje zdanie się nie liczy! Nie ty będziesz o takich rzeczach decydować!

-A to niby dlaczego?-zapytał.

-Dlatego, że to ja jestem twoim ojcem i za ciebie decyduję! To ja chciałem żebyś wykonał to zadanie! To ja zaproponowałem cie Czarnemu Panu żeby wybaczył naszej rodzinie!

-C-co...-Draco nic z tego nie rozumiał. Czy naprawdę jego własny ojciec wpędził go w to wszystko?-Dlaczego to zrobiłeś?!

-Czarny Pan by nas zabił!

-Wolałbym zginąć wtedy niż męczyć się teraz jak i tak grozi mi śmierć! Jak mogłeś mi to zrobić?

-Zrobiłem to co musiałem zrobić, zrozum...

-Nie, nie rozumiem...-powiedział.-Ty masz jeszcze czelność nazywać się moim ojcem?! Po tym co mi robisz?!

-Zamknij się!-krzyknął.-Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz to...

-To co?-przerwał mu syn.-To co zabijesz mnie? Myślę, że i do tego byłbyś zdolny...-namyślił się chwilę.-I wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że to ty mnie w to wszystko wpędziłeś. To przez ciebie ja muszę teraz wykonać to zadanie, bo ty zawiodłeś w ministerstwie!

-Milcz...

-To ty popełniłeś błąd!

-Milcz...

-To tobie się wtedy nie udało!-dalej krzyczał.

-Milcz Draco...

-To ty wszystko zniszczyłeś! To wszystko twoja wina! Nienawidzę cie!

-Milcz!-krzyknął i zamachnął się. Draco dotknął pieczącego policzka i spojrzał na Lucjusza. Czuł, że od oczu zaczynają mu napływać łzy.-Następnym razem zastanów się co mówisz.

-M-mam tego dosyć...-powiedział Draco i wyszedł z Malfoy Manor.

***

Gdy tylko wrócił do Hogwartu od razu ruszył w kierunku lochów, ale po chwili się rozmyślił. Przecież teraz pełno uczniów będzie na korytarzach, a Draco nie ma ochoty nikogo widzieć.

Zaczął się wracać. Po drodze minął Lovegood, która z zainteresowaniem na niego patrzyła. Zignorował ją i ruszył w stronę wyjścia. Usiadł na schodach i zaczął myśleć o tym wszystkim co się stało.

Nie dość, że Czarny Pan zagroził mu śmiercią, bo wciąż nie wykonał zadania to potem jeszcze nie obeszło się bez kłótni z ojcem. Draco wiedział, że czy chce czy nie to musi zrobić to co rozkazał mu Voldemort. Inaczej zabije jego rodzinę. To już nawet nie chodzi o jego ojca, a o matkę. Ślizgon nigdy by sobie nie wybaczył gdyby Narcyza umarła przez niego, bo mu się nie udało. Już jest jeden w rodzinie, który zawiódł Czarnego Pana więc nie potrzebny jest kolejny.

Razem do końca |DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz