MARINA
Poderwałam się raptownie, czując czyjś dotyk. Od razu utkwiłam wzrok w Santiago w nadziei, że się wybudził. Wciąż miał jednak zamknięte oczy, więc odwróciłam się za siebie.
— Lucas? — wydusiłam, prostując się.
Posłał mi uśmiech.
— Powinnaś wrócić do hotelu, by się wykąpać i trochę przespać. Posiedzę przy nim w tym czasie.
Spojrzałam na męża i od razu pokręciłam głową. Nie mogłam go zostawić, nie teraz, kiedy on potrzebował wsparcia.
— Nie, zostanę.
Usłyszałam za sobą ciężki, zrezygnowany oddech. Lucas podszedł bliżej łóżka i przysiadł na jego brzegu.
— Nie powinieneś tu siadać — skarciłam go, nieco się denerwując.
— Może jak będzie mu niewygodnie, to się w końcu obudzi.
Westchnęłam ciężko i wróciłam wzrokiem do Santiago. Przyglądałam się mu, jakbym wzrokiem mogła go zmusić do obudzenia się.
— Daj spokój, powinnaś choć na trochę tam pojechać. Twoje zdrowie też jest ważne.
Zerknęłam na niego, marszcząc czoło.
— Teraz ktoś inny jest ważniejszy.
Przewrócił oczami i zerknął na przyjaciela, krzyżując na piersi ręce.
— Słyszałeś ją? Musisz się obudzić, bo inaczej się nie wykąpie.
Pchnęłam go w ramię, zdenerwowana jego słowami i samą obecnością. Lucas był facetem, którego umysłu po prostu nie pojmowałam. W jednej chwili płakał nad losem przyjaciela, a w drugiej nabijał się z niego, choć stan jego zdrowia nie był najlepszy.
Wciąż trzymałam Santiago za rękę, a kątem oka widziałam, że Lucas przyglądał się naszym splecionym dłoniom. Nie chciałam jednak na niego patrzeć, bo czułam, że chyba bym wybuchła, gdyby ponownie jakoś skomentował owe zjawisko.
— Cieszę się, że znalazł kogoś, kogo może pokochać.
Zmieszałam się nieco, a moje policzki zapewne pokryły się rumieńcem.
— Doskonale wiem, co siedzi w jego głowie — kontynuował. — Ostatnie półtora roku było dla niego nadzwyczaj chujowe, aż podziwiam go za to, że to wszystko wytrzymał.
Nie wiedziałam, czy chciałam o tym słyszeć. Bolała mnie świadomość tego, jak wiele dotychczas wycierpiał. Chciałam jakoś ukoić jego ból, ale wiedziałam, że moje marne próby nigdy tak naprawdę go nie uleczą, jeśli sam nie podejmie walki.
Kochałam go na tyle mocno, że nawet nie myślałam nad tym, że właściwie cierpiał i tęsknił za kobietą, która nie była mną. Prawdę mówiąc, czasem się zastanawiałam, co by było, gdyby nie zmarła. Zapewne byłby z nią, a nie ze mną, co napełniało mnie niespodziewanym smutkiem. Ale nasze życie właśnie tak się potoczyło, więc pozostało mi jedynie się z tym pogodzić i sprawić, by ten smutny mężczyzna w końcu zaznał szczęścia. Nieważne czy by mnie przy tym pokochał czy nie. Byłam to komuś winna i czułam się odpowiedzialna za to, by doprowadzić tego mężczyznę do momentu, kiedy w końcu sobie wybaczy i uśmiechnie się do samego siebie. Musiałam sprawić, by ponownie pokochał siebie. Takie było moje zobowiązanie wobec Santiago, jak i kobiety, którą tak mocno kochał.
— Stracił naprawdę wiele. — Głos Lucasa sprowadził mnie na ziemię. — Nagle wszystko się sypnęło, bez żadnego ostrzeżenia, a mimo to zdołał utrzymać się na powierzchni, chociaż wiem, że było to trudne. Hero zawsze był jego motorem napędowym i argumentem za tym, by się nie poddawać. Jednak problem w tym był taki, że jego syn również był wspomnieniem przeszłości, przez którą ciągle tkwił w miejscu. Początkowo nie rozumiałem Angelo i jego pobudek, kiedy powiedział, że Diego ma cię poślubić, ale teraz przyznam mu rację. Gdyby nie popchnął go do zrobienia kroku, to na zawsze zatrzymałby się w jednym punkcie. Diego potrzebował przy sobie kogoś, kto nie był powiązany z jego przeszłością, potrzebował obok kogoś, kto mógłby go odsunąć nieco od tej wiecznej zgryzoty.
CZYTASZ
SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2
RomanceTOM II SERII RIAMARE Santiago Otero miał w swoim życiu jedną ważną zasadę - nigdy nie okazuj słabości. Zasada ta, tak długo przez niego wyznawana, w pewnym momencie jednak straciła sens. Na jego drodze stanęła kobieta, której łagodne spojrzenie od s...