Epilog

12.1K 492 182
                                    

Pov: Christian

- Przyjedź do szpitala. - to było pierwsze co usłyszałem, gdy odebrałem telefon od przyjaciółki blondynki. Jej głos był cholernie zdenerwowany, przez co sam zacząłem się lekko stresować.

Przez głowę założyłem bluzę, w miarę szybko schodząc ze schodów. Wyjąłem z kieszeni kluczki do samochodu, do którego po chwili wsiadłem. Nacisnąłem gaz, wyjeżdżając z budynku. Nie przejmowałem się przepisami, liczyła się tylko ona.
W tamtym momencie jak odeszła ze łzami w oczach, wiedziałem, że ją kocham. A teraz wszystko musiało się zepsuć. Byłem kurewsko głupi, że zgodziłem się na ten zakład, chciałem w połowie go przerwać, jednak nie mogłem. Zamierzałem jej o tym powiedzieć, dzisiaj w moim domu. Na spokojnie wytłumaczyć, powiedzieć prawdę. Kurwa, wszystko, a teraz ona jest w szpitalu. Mam nadzieje, że chociaż to nic poważnego.

Nadzieja matka głupich.

Podjechałam pod budynek, parkując obok niego. Wszedłem w głąb szpitala, kierując się pod odpowiednią salą. Widziałem już tam moim przyjaciół. William pocieszał Avę, która była zalana łzami. Jacob wraz z jakąś koleżanką dziewczyny, także nie mieli spokojnego wyrazu twarzy.

- To wszystko twoja wina! - krzyknęła, wyrywając się z objęć bruneta. Jej oczy były przekrwione z powodu łez.

- Gdzie ona jest?! Co jej się stało? - zignorowałem jen wypowiedź, pytając, kiedy się coraz bardziej się denerwowałem.

- Jak mogłeś jej to zrobić?! Nie jej, nie dość ze ma cholernie dużo problemów, to jeszcze ten cholerny zakład. Nie mam pojęcia co ona w tobie widziała... Kochała cię, a ty ją wykorzystałeś. Naprawdę gratulacje. Nobla powinieneś dostać. - próbowała się uśmiechnąć, jednak wyszedł jej słaby grymas.

Adeline mnie kochała? Przecież to niemożliwe.

- Udawała, że te twoje raniące słowa nic nie dają, że nie przejmuje się nimi, w szkole próbowała być silna i jej się to udawało, a tak naprawdę, gdy przekroczyła próg domu zaczęła płakać i nie mogła tego opanować, nie raz widziałam. - kontynuowała, ocierając łzy z policzka, William chciał ją uspokoić, jednak się nie dała.

- Piła, paliła na nawet ćpała, żeby zapomnieć o tobie. Głodziła się, gdy porównywała się do tych twoich panienek. Cięła się, za każde słowo smutne które do niej skierowałeś.

Otworzyłem szerzej oczy nie dowierzając. Głodziła się, aby porównać się do moich panienek z którymi się pieprzyłem? Ona była idealna, nie musiała tego robić. Jak mogłem nie zauważyć, te bandaże na nadgarstkach.

- Znalazłam ją w łazience, leżała na podłodze. Błagałam ją, aby mnie nie opuszczała. Wszędzie było pełno krwi, roztrzaskana butelka whiskey. - przerwał jej jakiś glos z tyłu.

- Przepraszam? - pomrugałem, aby wyostrzyć obraz. Moje myśli przerwał lekarz, który się zajmował blondynką. - Adeline Kelly. Co z nią? - zapytała zmartwiona.

- Są państwo kimś z rodziny?

- Tak. - odpowiedzieliśmy jedocześnie.

- To ostatnia chwila, abyście państwo się pożegnali. Przykro mi. Nie miała szansy na przeżycie.

Zaczynam nierównomiernie oddychać. To moja wina. Gdybym mógł cofnąć czas, jednak nie mogę.

- Gdzie ona jest? - zapytałem zachrypniętym głosem.

- Proszę za mną, mogą tylko dwie osoby wejść. - odparł, prowadząc nas do jakiejś sali.

Otworzył nam drzwi do niej, a to co zastałem, momentalnie coś mnie zabolało.

Adeline leżała na łóżku szpitalnym. Na nadgarstkach miała trzy, pieprzone kreski. Jej blada cera, wraz z podkrążonymi oczami, pobrudzone krwią spodnie.. Wisiorek ode mnie, nadal spoczywa na jej szyi. Nie zdjęła go. Podchodzę do niej i łapię za jej małą dłoń. Nie odzyskuje przytomności, nie żyje...

- Wciąż mając na sobie ubrania, podcięła sobie żyły. Wykrwawiła się na śmierć. - powiedział głos z tyłu, potem usłyszałem zatrzaskiwanie się drzwi.

Usiadłem na krześle przy niej. Westchnąłem, zaczynając mówić.

- Wiem, że już nic nie mogę zrobić. Ten zakład był najgorszym błędem mojego życia, jednak zbliżył Cię do mnie. Wszystko co mówiłem nigdy nie było kłamstwem. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, to popieprzone. Nie zasługiwałaś na to wszystko. Jednak musisz przyznać, było fajnie, szczególnie nasze momenty. Wszystkie wyznania. Gdybym wiedział, że mnie kochasz, wszystko potoczyłoby się inaczej. Jestem cholernie bezradny. Kocham Cię za wszystko, bez wyjątku. - ostatni raz na nią spojrzałem, wychodząc z sali.

Zsuwam się ze ściany na podłogę. Zaczynam łapać oddech, patrzę w jeden punkt przed sobą, a po chwili czuje jedną łzę spływającą po policzku.

Wolałem ją pieprzyć niż trzymać w ramionach i teraz zrozumiałem, że jest za późno.

Nie jest beznadziejna... to ja taki jestem. To ja jestem dla niej taki okropny, poniżałem ją na każdym kroku, bez przerwy ją raniąc, nie widząc jak bardzo cierpi,
Nie jest nie jest brzydka, nie jest szmatą.
Jest ambitna, ładna, ma idealną figurę i jest dziewczyną moich marzeń.

- Trzymaj. – usłyszałem głos Avy. Zerknąłem na jej dłoń, w której trzymała kartkę papieru. Wilgotną od płaczu. Jej ostatniego płaczu. Widniało na niej utworzonych kilkanaście zdań. Nie zważając na nic wyrwałem jej kartkę z rąk i zacząłem czytać.

Powtarzając w głowie te kilkanaście pierdolonych zdań, które napisała dla mnie.

,, Nigdy nie chciałam Cię zostawić, choć wolałam zrobić to co zrobiłam. Pewnie, gdy to czytasz jestem już martwa. Nie chciałam żyć sama w przekonaniu, że to wszystko było kłamstwem. Może miałam powód, może straciłam zbyt wiele? Choćbyś kłamał to i tak uwierzę w każde twoje słowo. Widziałam w tobie coś, czego nie widziałam w sobie, może dlatego tak bardzo mnie ciągnęło w twoją stronę. Zawsze, gdy byłeś, pojawiał się również mój uśmiech. Zależało mi na tobie, jak na nikim innym, ale to była moja wina, bo nie umiałam Ci w pełni tego okazać. 

Kiedyś pokazywałeś, że to ja pierwsza odpuściłam. Bzdura, bo to właśnie ja długo po tym nie mogłam się pogodzić z tym, że to koniec i łudziłam się, że to jeszcze się zmieni. Wszystkie moje słowa skierowane w twoją stronę były prawdą. Kochałam Cię najbardziej jak mogłam, ale przez to przestałam kochać siebie. Szkoda, że już nie wiem co się u ciebie dzieje, ale mam nadzieje, że jesteś szczęśliwy. Tysiąc razy próbowałam postawić między nami kropkę, ale za każdym razem wychodził tylko przecinek.

Z czasem przyszło zrozumienie, choć noce były najgorsze. Może coś w tym jest, że człowiek w środku nocy jest najszczerszą wersją siebie. Nigdy nie mogłam znieść myśli, że mnie nienawidzisz. I znów będzie zabawnie, jeśli tylko mi wybaczysz"

Zawsze powtarzała żebym się nie poddawał, a sama to zrobiła.

Opadam na dno Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz