Od autorki:
Stwierdzam, że będę pisała z perspektywy głównego bohatera. Myślałam nad narratorem wszechwiedzącym, jednak mój psiapsi Wikociak mówi, że myśli głównego bohatera będą przynosiły dreszczyk emocji. Więc rozdział z dedykacją dla Wiktora, pozdrawiam gorąco!!!
Obudziłem się czując ból głowy. Wiecie jak to jest budzić się z drzemki, szczególnie tej nieplanowanej. Poczułem chęć napicia się wody, przeciągnąłem się powoli. Mitsuri już słodko spał, na zegarze była godzina 21, więc wszyscy już zjedli kolację i leżeli w łóżkach. Nie miałem co robić, więc za potrzebą napicia się wyszedłem z ciemnego pokoju. Zaświeciłem światło w łazience. Moje jasne włosy były rozwalone w każdą stronę. Położyłem rękę na głowie. Do mojego nosa znowu doszedł zapach pomarańczy i kawy. Pewnie został po tym, jak alfa dotknął mojej bluzki. No cóż, wezmę prysznic, przebiorę się i wszystko wróci do normy.
Woda była już zimna. Czas kąpieli już dawno minął, więc ciepłej cieczy nie było w kranach. Cały zmarznięty otuliłem się w puchatą bluzę, na nogach miałem długie dresy i jasnoniebieskie skarpetki. Moje proste jak druty włosy były jeszcze wilgotne. Opuściłem pomieszczenie z białymi kafelkami na ścianach, wróciłem do naszego pokoju. Nie czując najmniejszej ochoty na sen, po prostu usiadłem przy biurku i stwierdziłem, że coś poczytam. Nie przepadałem zbytnio za książkami, uważałem że wszystko było przesłodzone i zbyt pięknie pokazane. Podpaliłem małą świeczkę która leżała na biurku. Mój wzrok przykuła złożona kartka papieru, na której widniało moje imię. Lekko zdziwiony rozłożyłem list.
Siedziałem zszokowany na krześle. Całe ręce mi się trzęsły, bałem się, że zapomnę w jaki sposób oddychać. W moich oczach zaczęły kręcić się łzy. Nie byłem na to gotowy. Nie chciałem być. W głowie miałem wizję jak zabiera mnie do siebie, gwałci a następnie każe mi być jego gosposią. Ah, tak. Miałem jeszcze urodzić jak najwięcej szczeniąt. Zapomniałem, że właśnie do tego stworzone są alfy. Może ucieknę? Nie, narobię tylko zamieszania i dam zły przykład dzieciom. Symulowanie choroby? I tak mam już dużo alergii i uczuleń, a już wolę być zgwałconym przez napalonego alfę ,niż odwiedzić to straszne miejsce, jakim jest szpital. Nienawidzę szpitali, igieł i każdego rodzaju lekarstw. Wolałem przeleżeć chorobę w łóżku, z herbatką i ciepłą kołdrą. Często chorowałem, miałem słaby organizm, więc do wszelkiego rodzaju przeziębień czy gryp byłem przyzwyczajony. Leki może by mnie uodporniły, ale zawsze zapierałem się rękami i nogami, byle by tylko ich nie brać.
To co innego mogę zrobić? Może jak wybłagam dyrektorkę to pozwoli mi zostać. Ale hej! Przecież powiedział tylko o niespodziance. Może nie chodziło mu o kupno! Tak, na pewno źle to zrozumiałem. Boże, ale ja jestem głupi. Już myślałem... Dobra, mniej gadania, więcej działania. Poczytam, zmęczą mi się oczy i zasnę. Plan idealny.
Jak też powiedziałem, tak zrobiłem. W nocy przyśniło mi się kilka koszmarów. Gdy obudziłem się wraz z budzikiem i moim współlokatorem, spojrzeliśmy na siebie jeszcze zaspani.
-hej, Nao, fajny był ten twój alfa - powiedział zaspany szatyn. Przetarł oczy i ziewnął. Popatrzył w moją stronę z uśmiechem.
-mój alfa?-zapytałem zdziwiony, na mojej twarzy można było zauważyć rumieniec i zmieszanie. Nigdy nie był i nie będzie mój.
-taak, nazywa się Haru, co nie? Nawet był w naszym pokoju jak spałeś, tam zostawił list-powiedział i wskazał palcem na biurko. Następnie wstał i podszedł do szafy aby wyjąć mundurek. Wyszedł z pokoju, mówiąc, że idzie do łazienki. Ja jednak nie byłem taki zadowolony. Złapałem się za głowę. Był w naszym pokoju i widział jak śpię?! Pewnie jest jakimś psychopatą. Tak, na pewno jest. Ale na pewno nie zabierze mnie stąd bez mojej zgody. Opiekunki do tego nie dopuszczą.
Minął tydzień. Sama dyrektorka przed chwilą była u mnie w pokoju. Wyprosiła na chwilę mojego współlokatora, chciała ze mną porozmawiać. Tak jak przypuszczałem, alfa zabiera mnie ze sobą. Ma przyjechać jutro rano. Ożywiony zacząłem prosić o to, aby nie mógł tego zrobić. Starsza kobieta delikatnie przytuliła mnie do swojego ramienia. Z moich oczu zaczęły płynąć ciepłe łzy. Nawet nie mogłem ich kontrolować, po prostu płakałem. Ja na prawdę tego nie chciałem, sierociniec był jednak wspaniałym miejscem. Kto będzie bawił się z dziećmi? Przecież zatęsknię się na śmierć. Nie mogę ich tutaj zostawić. Nie chcę ich zostawiać. Dyrektorka mnie pocieszała, mówiła, że wyglądał na dobrego człowieka. Nie chciałem wierzyć jej słowom, mimo tego, że bardzo jej ufałem.
Poranek. Godzina 9.00. Za 30 minut miał przyjechać mój alfa. Siedziałem z dziećmi i ostatnie chwilę spędzałem właśnie z nimi. Byłem do nich strasznie przywiązany. Z każdą minutą chciało mi się płakać coraz bardziej. Uśmiechnięty jednak dalej się bawiłem. Gdy podeszła moja najlepsza przyjaciółka, 8 letnia, rudawa dziewczynka, spojrzałem na nią. Była bardzo bystra, domyśliła się, że dzisiaj opuszczę dom dziecka. Wręczyła mi rysunek. Byłem na nim ja, oraz wszystkie młodsze dzieci. W tym momencie nie wytrzymałem. Przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem płakać. Ona delikatnie klepała mnie po głowie, cicho uspokajając. W całym pokoju było słychać mój płacz. Do moich nozdrzy dotarł zapach kawy i pomarańczy. W tym momencie zamknąłem oczy i przytuliłem ją jeszcze bardziej, ta jednak odwróciła się do tyłu. Zobaczyła wysokiego, czarnowłosego mężczyzna, który w jednej ręce trzymał śliczne, niebieski kwiatki, a w drugiej dużą czekoladę. Poczułem jak mała mnie puszcza i podbiega do szatyna. Uśmiechnięta wzięła od niego truskawkową czekoladę, a ja widząc całą tą scenę nie wiedziałem co zrobić. Siedziałem na dywanie, swoim rękawem wycierałem oczy.
Zakryłem twarz. Nie chciałem na to wszystko patrzeć, mając nadzieję na to, że to tylko sen. Słyszałem dyrektorkę, która śmiała się razem z alfą. Po chwili dwójka do mnie podeszła, cicho kaszlnąłem i podniosłem wzrok na starszego. Szybko go jednak odwróciłem i cofnąłem się delikatnie do tyłu. Haru kucnął, położył rękę na mojej głowie. Nie wiedziałem co mam w tym momencie zrobić, czułem się tak, jakby moje serce stanęło w miejscu. Byłem tak strasznie zestresowany, że z mojego nosa zaczęły lecieć delikatne kropelki krwi. Skapywały na dywan, poczułem to i szybko wytarłem czerwoną ciecz w biały rękaw koszuli. Alfa wystraszony odsunął się, a dyrektorka podniosła moję ręce do góry, aby zobaczyć co się stało. Moja twarz była zapłakana, krew dalej delikatnie leciała, plus była rozmazana na mojej twarzy. Szybko się wyrwałem i pobiegłem do swojego pokoju.
Siedziałem na łóżku wstrząśnięty. Zrobiłem z siebie tylko debila. Śmiałem się sam do siebie, usłyszałem jak ktoś puka do drzwi. Wziąłem w rękę torbę z moimi jedynymi rzeczami. Byłem zażenowany samym sobą. Nigdy nie było mi tak strasznie głupio. Moje życie i tak nie zasługuje na nic lepszego, może gwałt nie będzie aż tak straszny.
Otworzyłem drzwi. Bez żadnych emocji spojrzałem na przestraszonego alfę. Domyśliłem się, że wszystkie formalności były wypełnione, więc możemy iść. Staliśmy i tylko na siebie patrzyliśmy.
-przyszedłeś tu na mnie popatrzeć, czy możemy już wyjść?-zapytałem i spuściłem głowę zawstydzony.
1
CZYTASZ
Kolorowy plac zabaw/omegaverse
Teen FictionNaoki jest cichą i skrytą omegą. Traumy z przeszłości zniechęcały go do nowo poznanego alfy, Haru, jednak z dnia na dzień było coraz lepiej. Gdy tylko wszedł do jego domu, jego oczy powitały kolorowe zabawki, wieszaki na dziecięce ubrania, oraz wiel...