Kościół uczy poszanowania uczuć religijnych, a antysemityzm nazywa grzechem – przypomina s. Katarzyna Kowalska, teolożka i religioznawczyni, od maja 2023 r. współprzewodnicząca Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów.
17 stycznia 2024 r. pod hasłem „Szalom. Pokój – Dar Boga” obchodzony jest XXVII Dzień Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce
Dawid Gospodarek (KAI): To chyba nie jest częste, że zakonnica ma wykształcenie, które gdyby nie jej katolicyzm, pozwoliłoby jej być rabinką. Nie przesadziłaś w zaangażowaniu w dialog z judaizmem? Co Cię inspiruje i co Ci to daje?
S. Katarzyna Kowalska: Siostry Matki Bożej z Syjonu (Notre Dame de Sion) studiowały na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Szkołę rabiniczną Leo Baeck College ukończyły przede mną dwie siostry, a kilka chodziło tam na zajęcia również pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych – trudno mi więc powiedzieć czy to wyjątkowe, czy nie. Trzeba jednak uściślić, że na kilka przedmiotów nie uczęszczałam, bo miałam tam przede wszystkim zrobić doktorat i w pewnym momencie musiałam skupić się wyłącznie na pracy naukowej. Myślę, że dziś są zakonnice, które mają podobne wykształcenie jak ja, ale na pewno nie ma nas dużo.
Jeśli katolicka uczelnia podchodzi poważnie do teologii i biblistyki, będzie się starała zatrudnić osoby doświadczone w dialogu żydowsko-chrześcijańskim i takie, które studiowały tradycję żydowską. Kościół właściwie od 1965 roku, czyli od powstania deklaracji Soboru Watykańskiego II Nostra Aetate, zalecał, by studiować tradycję żydowską i włączać ją w program zajęć na uczelniach katolickich. Nie da się poznawać i pogłębiać rozumienia misterium Kościoła, ignorując biblijny i współczesny judaizm. Jezus wcielił się w lud Izraela i nie był przecież chrześcijaninem.
Był Żydem, urodzonym z matki Żydówki, spędził swoje życie w ziemi Izraela, praktykował żydowskie rytuały i modlitwę. Nasze chrześcijaństwo ma korzenie w biblijnej wierze Izraela, ale również rozwijało się pod wpływem, a czasem w opozycji do judaizmu. Osobiście interesuję się rytuałem i liturgią. Co z niej rozumiemy, jeśli choćby słowa takie jak Amen czy Alleluja są nam obce? Czemu mamy w liturgii Mszy świętej dwa czytania i psalmy? Skąd się wzięła procesja, tabernakulum, wieczna lampka czy ołtarz? Oczywiście na liturgię chrześcijańską wpływały nie tylko tradycje żydowskie, ale i np. greckie czy rzymskie, ale ile bogatsze staje się rozumienie mojej wiary, liturgii i tradycji, jeśli znam ich korzenie oraz proces ich kształtowania się.
Natomiast gdy chodzi o zaangażowanie w relacje chrześcijańsko-żydowskie, to dla mnie jest to powołanie w powołaniu. Nie wiem, jak dalece to był mój wybór. Nie znałam judaizmu ani żadnego Żyda do 21 roku życia, a jak już spotkałam, to wiedziałam, że to nie był przypadek. Z jednej strony spotkanie, bliskie i głębokie przyjaźnie, możliwość uczestnictwa w nabożeństwa synagogalnych to ogromny dar, który wzbogaca moją tożsamość, ale też czasem kwestionuje mój światopogląd lub stawia wyzwania co do moich przekonań, na pewno też umacnia i ukorzenia moje przeżywanie chrześcijaństwa. Z drugiej strony, uważam, że jako Polka, która urodziła się na Podkarpaciu, w niegdysiejszej krainie sztetli, mam obowiązek poznawać, kim byli moi żydowscy sąsiedzi, przywracać pamięć o nich, budować mosty zrozumienia i empatii oraz uczyć, że inna religia, kultura czy kolor skóry nie są zagrożeniem, ale ubogaceniem.
Orientujesz się w tym, jak wygląda dialog chrześcijańsko-żydowski poza granicami Polski. Czy jesteś w stanie podać jakieś przykłady, co jeszcze można u nas w tej materii zrobić, czym możemy się inspirować?
– Każdy kraj ma swoją specyfikę prowadzenia dialogu. Dużo zależy od tego, kto jest gotowy taki dialog podjąć. W Polsce społeczności żydowskie są bardzo małe, co oczywiście utrudnia takie spotkania. Nie jest łatwo nawet znaleźć żydowskie centrum czy synagogę, gdzie można pójść na modlitwę czy spotkanie – i to w wielu miastach, nie mówiąc o mniejszych miejscowościach. Nie raz jestem proszona o pomoc w kontaktach i przy organizowaniu spotkań, i nawet w dużych miastach nie jest to proste.
Wydaje mi się, że zawsze trzeba zacząć od spotkania z konkretnym człowiekiem, zadania sobie trudu, by wyjść do niego lub do niej i zacząć budować przyjaźń. Bo dialog zaczyna się (a czasem kończy) na zbudowaniu relacji przyjaźni. To naprawdę bardzo dużo. Nie chodzi o to, by robić jakieś wielkie spotkania, debaty teologiczne, konferencje, przyznawać sobie nagrody itd. To przede wszystkim rozmowa przy kawie o troskach i radościach, o codzienności i o świętowaniu, spotkanie przy celebracji ważnych momentów w życiu, również dzielenie tych trudnych.
Bardzo ceniłam sobie spotkania pomiędzy kobietami Żydówkami i Muzułmankami w Anglii i w Izraelu, również te teologiczne, podczas których mogłyśmy spojrzeć z feministycznej perspektywy na nasze tradycje, czasem i ponarzekać w jakich sytuacjach nie jesteśmy traktowane przez mężczyzn jak równe partnerki. Jednak szczególnie ceniłam sobie te rozmowy związane z codziennością, jak choćby przygotowanie i podzielenie się ciasteczkami upieczonymi na Purim, Ramadan czy Boże Narodzenie. Teologia uprawiana przy takich ciasteczkach była niejednokrotnie wyższego lotu, niż ta, którą słyszałam na wielkich konferencjach, bo i wypływała z osobistego przeżywania swojej tradycji, przez co była głębsza.
Czyny i słowa pana Brauna trzeba wprost nazwać ciężkim grzechem antysemityzmu – nie da się ich inaczej zakwalifikować. To nie tylko brak szacunku, miłości i tolerancji, ale nienawiść w czystej postaci
Oczywiście potrzebna jest też naukowa wymiana i tworzenie teologii dialogu – czego trochę brakuje mi w Polsce. Bardzo cenię sobie to, że mam możliwość spotykania się raz do roku w międzynarodowym gronie, jak np. na konferencjach ICCJ (Międzynarodowej Rady Chrześcijan i Żydów). Przyjeżdżają na nią teolodzy i teolożki (ale nie tylko) z całego świata, co pomaga dostrzec jak różna bywa teologia, jak zależy od kontekstu i jak to wpływa na dialog.
Wspomnę o jeszcze jednym doświadczeniu, o tzw. dialogu przez akcję. Pamiętam działania zarówno inicjowane przez kościoły, jak i meczety, czy synagogi , by np. w okresie zimowym otworzyć swoje budynki, aby osoby bez dachu nad głową mogły w nich znaleźć pożywienie i ciepły kąt. Wyglądało to tak, że każdego dnia tygodnia robiła to inna wspólnota religijna, ale w przygotowanie miejsca czy choćby posprzątanie mogli włączyć się wszyscy.
A czy coś z polskiej praktyki dialogu z Żydami może być istotne dla chrześcijan w innych krajach?
– Takim wkładem mogłaby być na przykład teologia po holocauście. Uważam, że to bardzo ważne, aby podjąć te tematy właśnie tutaj, na ziemi, na której dokonała się Zagłada. Te kwestie są ważne również dla nas, obecnie żyjących tu Polek i Polaków, bo odnoszę wrażenie, że wciąż nie przepracowaliśmy odpowiednio tej traumy. Poza tym odkrywanie i coraz głębsze poznawanie historii Żydów polskich, z ich bogatą tradycją duchową (jak chociażby chasydyzm, który narodził się tutaj), mogłoby być oryginalnym wkładem w teologię i dialog. Chyba nigdzie nie ma tylu śladów świadczących o tych rzeczywistościach, jak w Polsce.
Terrorystyczny atak Hamasu na Izrael i wojskowa odpowiedź Izraela, która pochłonęła już tysiące cywilnych ofiar i dzieci, w Europie i Polsce podniosła antysemickie nastroje. Jak Ty sobie radzisz w tych dramatycznych okolicznościach? Co można robić, żeby wciąż walczyć z rasizmem?
– Radzę sobie kiepsko, bo to wojna, która druzgocze życie moich żydowskich i palestyńskich przyjaciół oraz konkretnie wpływa na funkcjonowanie moich dwóch wspólnot sióstr i braci Notre Dame de Sion w Jerozolimie.
Obecnie każdy dzień rozpoczynam od modlitwy o pokój, którą kiedyś dostałam w jerozolimskiej synagodze. Jest ona krótka, więc pozwolę sobie ją zacytować:
„Źródło Szalom, Władco Szalom. Obdarz pokojem swój lud, Izrael. Niech skończy się nienawiść, zazdrość, rywalizacja między ludźmi… Niech będzie tylko wielka miłość i shalom między nami wszystkimi. Abyśmy wszyscy mogli się spotkać, każdy z każdym, rozmawiając ze sobą, ucząc się prawdy od siebie nawzajem. Allah huma – antas salam wa-minkas salam. Adon haSzalom barchenu baSzalom. Źródło Szalom pobłogosław nas pokojem i pozwól nam wszystkim powiedzieć: Amen”.
Ten tekst przemawia do mnie dwojako: z jednej strony wskazuje, że nie możemy tylko polegać na naszych dążeniach do pokoju – i ta wojna dobrze to pokazuje. Tak, owszem, musimy pragnąć pokoju i działać, by nastał, ale te działania i pragnienia muszą wypływać z prawdziwego Źródła – Boga.
Drugim aspektem, który ta modlitwa dotyka, jest pragnienie prawdy. Pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Stąd od samego początku tej tragedii i konfliktu staram się słuchać różnych głosów, by choć trochę zrozumieć co się dzieje. Ten konflikt jest tak bardzo skomplikowany, że prawie codziennie zaczynam dzień od poczucia chaosu i bezsilności. Jednocześnie jestem przekonana, że opowiadanie się po którejkolwiek ze stron bez głębokiego wsłuchiwanie się zarówno w cierpienie Żydów, jak i Palestyńczyków ginących w Gazie, nie prowadzi do niczego, jak tylko do podtrzymywania i rozszerzania tego konfliktu, również w naszych domach w Polsce.
Może czasem zbyt łatwo opowiadamy się po jednej lub drugiej stronie konfliktu, zamiast spróbować sprawdzić informacje w różnych źródłach, starając się szukać prawdy o tym co się wydarzyło? Chcemy szybkich, łatwych i jednoznacznych odpowiedzi, a w mediach społecznościowych dużo jest dezinformacji i uproszczeń. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.
Najważniejsze, co staram się robić każdego dnia, to napisać lub zadzwonić do jednej czy dwóch osób, które są wprost dotknięte tym konfliktem lub antysemityzmem. Np. w Anglii antysemickie ataki na tym tle wzrosły kilkaset razy od 7 października. To jest rzeczywistość moich przyjaciół, z którymi studiowałam przez sześć lat. Mam też znajomych, którzy przeżywają żałobę, bo zginęli ich najbliżsi albo takich, którzy czekają w ogromnym napięciu na powrót uprowadzonej do Gazy osoby. Wspomnieć tutaj mogę, że wiele osób w Polsce zna i martwi się o porwanego Alexa Dancyga. Członkowie PRChiŻ bardzo doceniają jego zaangażowanie w dialog w Polsce i dlatego nadaliśmy mu tytuł Człowieka Pojednania. Bardzo liczymy na to, że będziemy mogli się z nim spotkać, by ten tytuł mógł odebrać osobiście.
Głośnym echem odbiło się też antysemickie działanie posła Brauna, który zakłócił świętowanie Chanuki w Sejmie, gaśnicą zgasił świecznik, poszkodowana została też jedna z uczestniczek wydarzenia. Poseł Konfederacji argumentował swoje postępowanie religijnie – czy widzisz w katolicyzmie podstawy do czegoś takiego?
– Absolutnie nie i nie ma to nic wspólnego z katolicyzmem. Kościół uczy poszanowania uczuć religijnych, a antysemityzm nazywa grzechem. Czyny i słowa pana Brauna trzeba wprost nazwać ciężkim grzechem antysemityzmu – nie da się ich inaczej zakwalifikować. To nie tylko brak szacunku, miłości i tolerancji, ale nienawiść w czystej postaci, która jest szkodliwa również przez to, że wyrażana jest z dumą i bez zażenowania w świetle kamer i reflektorów. Nie jest to zresztą pierwsze takie wystąpienie tego człowieka, który chce mieć wpływ na młodych ludzi – co niestety mu się udaje, jak pokazują akty wandalizmu, które pojawiły się zaraz po jego haniebnym czynie.
Hasłem tegorocznego Dnia Judaizmu jest Szalom – Pokój, dar Boga. W Ziemi Świętej trwa krwawa wojna, podobnie już kolejny rok w Ukrainie i innych miejscach świata. Wydaje się, że często jesteśmy wobec tego dramatu i niesprawiedliwości bezradni, to poczucie mocno frustruje. Prowokuje też pytania o Boga – czemu dopuszcza do wojny? Gdzie jego dar pokoju? Co możemy robić?
– Wspomniałam wcześniej o tym, co ja robię w obecnej sytuacji. Myślę, że wciąż sporo możemy zrobić, jeśli rozejrzymy się wokół siebie, szczególnie jeśli chodzi o Ukrainę. W dalszym ciągu działają centra pomocy, uchodźcy są między nami, konwoje z pomocą regularnie są organizowane. Jeśli trudno nam zaangażować się osobiście, zawsze możemy regularnymi wpłatami nawet drobnych sum wspomagać tych, którzy mają większe zasoby i możliwości, by pomagać. Nie mówiąc już o modlitwie, dobrym słowie czy e-mailu do ludzi dotkniętych wojną, ale i tych, którzy wspierają cierpiących. Można pisać komentarze, angażować się w zwalczanie fake-newsów i rozpowszechnianie prawdziwych informacji o konfliktach. Można wywierać nacisk na polityków i liderów. Myślę, że naprawdę wiele da się zrobić.
Staram się przyglądać sobie: gdzie buduję pokój, a gdzie go rujnuję? Bo ode mnie też zależy czy świat wokół mnie wypełniony jest harmonią, współczuciem, zrozumieniem, inkluzywnością. Ja robię to poprzez medytację nad słowem Bożym, ale są i inne praktyki, które pomagają zatrzymać się na chwilę i podjąć refleksję – dostępne zarówno w Kościele, jak i dla osób niereligijnych. Bóg nie chce wojen. Jego wcielony Syn umarł za nasz grzech, ale czy ja chcę umrzeć dla grzechu, by królowanie Boga było przez moje życie widoczne? Na to pytanie muszę sobie codziennie odpowiadać.
***
S. Katarzyna Kowalska ze zgromadzenia Notre Dame de Sion – teolożka katolicka, religioznawczyni, współprzewodnicząca Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Sześć lat studiowała w szkole rabinicznej, obroniła doktorat na żydowskiej uczelni Leo Baeck College w Londynie; mieszkała w Izraelu. Wykłada przedmioty z dziedziny judaistyki i Biblii na: Uniwersytecie Jagiellońskim; Uniwersytecie w Betlejem; Akademii Katolickiej w Warszawie (Bobolanum); w Sion Center for Biblical Formation w Jerozolimie; Sion Centre for Dialogue and Encounter w Londynie; w Zimbabwe i Kongo. Od 20 lat zaangażowana w działania dialogowe w Wielkiej Brytanii, Polsce i Izraelu. Członkini Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze”.
Przeczytaj też: Chanuka może pomóc chrześcijanom pogłębić refleksję nad wiarą