Tę rzewność słodką gwieździstych wieczorów,
Tę białość wielką południowej ciszy
I owe pieśni, których nie usłyszy,
Kto nie ma duszy na cierpienia tkliwej.
I schodzą za Nim na pola i niwy,
Na tę krainę łez i wiecznych cieni,
Krainę smutną brzóz, jodeł i sosen,
Gdzie głód się rodzi i owies zieleni,
A ludzie dawno zapomnieli wiosen.
I schodzą za nim na pola i niże
Do mokrych chałup, zatopionych w biedzie,
Póki ich droga smutna nie zawiedzie
Do miast — po chłosty, więzienia i krzyże.
Świat stygnie. Wnętrze ziemi gorejące
Kostnieje w lód.
Zwolna śmiertelny sunie chłód
Na szarzejące ziem powierzchnie...
Lodowy dzwon
Grające dźwięki przenosi na słońce —
I odlatują stada wron
Z tej ziemi, zanim dzień zamierzchnie...
...A nad urwiskiem pędzi tłum
W tanecznem, wartkiem kole —