ześlij do wszystkich detektywów i zakładów zastawniczych na kontynencie.
Alaryk znikł.
— Dotąd wszystko w porządku. Potrzebuję tylko fotografii przedmiotu.
Dałem mu jedną. Obejrzał ją okiem znawcy i rzekł:
— Musi wystarczyć, bo innej nie mamy. Na fotografii ma trąbę wyciągniętą — a to może być powodem nieporozumień. Zwykle pewnie tego nie robi!
Zadzwonił.
— Alaryk! Proszę kazać rano 50,000 kopii tej fotografii odbić i proszę rozesłać razem z opisem.”
Alaryk odszedł, aby wykonać rozkazy. Inspektor zauważył: Naturalnie, musi być dla znalazcy ustanowiona jakaś nagroda. Ile pan przeznaczy?
— Ile pan uważa za stosowne?
— Na początek przeznaczamy 25,000 dolarów. — Jest to sprawa ciężka i zawikłana. W mieście mamy tysiące ulic, które ułatwiają ucieczkę. A złodzieje mają wszędzie przyjaciół i kryjówki.
— O nieba! Pan wie gdzie one są?
Twarz jego, nauczona ukrywać myśli i uczucia, nie zdradzała się ani drgnięciem; nic stanowczego nie znalazłem także w jego odpowiedzi.
— Niech się pan nie troszczy. Może wiem, może i nie wiem. Wyrok wydamy później. Jestem przekonany, że nie zrobił tego złodziej kieszonkowy, a tem mniej “nowicyusz.” Ale, jak powiedziałem, z uwagi, na ogrom pracy, której dokonać trzeba, na przebiegłość złodziei, którzy starać się będą zatrzeć każdy
Strona:Skradziony biały słoń.djvu/9
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —