Przejdź do zawartości

Strona:PL Hans Christian Andersen-Matka, Anioł, Sosna 23.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem, z łoskotem padały na ziemię, obcinano im piękne, zielone konary i stawały się dziwnie długie, wązkie, nagie; prawie nie można ich było już poznać. Następnie ludzie kładli je na wozy i wywozili z lasu, niewiadomo dokąd.
Co się potem z niemi działo?
Kiedy jaskółki wróciły na wiosnę i poważne bociany, drzewka dopytywały ich ciekawie.
— Czy nie wiecie, gdzie się znajdują nasze siostry? Dokąd je wywieziono? Czyście nie spotkały ich w drodze?
Jaskółki nie wiedziały o niczem, lecz bocian jeden zastanowił się nad tem pytaniem, a pomyślawszy chwilkę, skinął głową:
— Tak, tak, widziałem. Widziałem na morzu wielkie okręty, kiedyśmy leciały z Egiptu. Na okrętach wznosiły się maszty olbrzymie: to one były! Poznałem nasze sosny po zapachu. Trzeba im powinszować: po królewsku wyglądały!
— Ach, kiedyż ja wyrosnę tak wysoka, żebym mogła pływać po morzu! — zawołała z żalem sosenka. — Ale co to naprawdę znaczy morze i jak ono wygląda?
— Za długo byłoby ci tłumaczyć takie rzeczy, moja droga — rzekł bocian i oddalił się poważnie.
Promienie słońca serdecznym uściskiem objęły młode drzewko.
— Nie marz o dalekiej wielkości — mówiły — ciesz się tem, co posiadasz. Dziękuj Bogu za młodość, za siły, za zdrowie, za życie, które w tobie krąży.