Przejdź do zawartości

Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie migdały.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
OKNEM WYGLĄDAŁO

Oknem wyglądało,
stawało przed bramą,
wracało —
zawsze samo...
Szło przed siebie w wiosenną rozwichrzoną słotę,
trącane parasolami czarnymi —
a szło poto, co jest bladozielone i złote,
co pachnie, jak gwoździk chiński i olbrzymi,
i co się każdemu należy.
Chodziło, szukało,
na jarmarki się pchało, na targi,
patrzało z wieży,
wracało —