— Chciałabym nie żyć, albo żeby już był jutrzejszy wieczór, — westchnęła Fila.
— Gdy będziesz żyła dość długo, oba życzenia się spełnią, — odpowiedziała Ania spokojnie.
— Tobie łatwo być wesołą. W filozofji czujesz się jak w domu. Ale ja nie, a na myśl o okropnem ćwiczeniu jutrzejszem ogrania mnie drżenie. Co powie Jaś, jeżeli się trzejszem ogarnia mnie drżenie. Co powie Jaś, jeżeli się
— Nie zetniesz się. Jak sobie dzisiaj poradziłaś z greką?
— Nie wiem. Może napisałam dobre ćwiczenie, a może dostatecznie złe, aby się Homer przewrócił w grobie. Uczyłam się i zakuwałam, aż już zupełnie straciłam głowę. Jak szczęśliwa będzie mała Fila, gdy już będzie po tej całej egzaminacji.
— Egzaminacji? Nigdy nie słyszałam o takiem słowie!
— To co? Czy mnie nie wolno tworzyć nowych słów, jak każdemu innemu? — zapytała Fila.
— Słów się nie tworzy, powstają one same, — odpowiedziała Ania.
— Nic nie szkodzi. Dziewczęta, czy możecie to zrozumieć, że nasze życie redmondzkie jest prawie skończone?
Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/261
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXXVII.
Koniec studjów.