Po trzykroć błagał wodza: Puść mnie na Moskali!
I pomknął za piechotą co na parkan wali,
I przepędził pędzących, a kiedy się zbliża,
I natrzeć ma wśród małéj garstki, jeszcze krzyża
Swéj piersi tknął ustami — i naprzód! zawoła,
Wtém mu kula Moskiewska skroń białego czoła,
Przeszyła, że niewiedział, kiedy padł w swéj chwale!...
Już nad kilku ciałami bestwią się Moskale!
I z obłoków cień spływa olbrzymi hetmana,
Co się dziecka użalił, tak męczeńsko, z rana
Żywota poległego!... I rzekł: do mnie! do mnie!...
Chodź zemną orle moje, jak ongi wspaniałe,
Tam jest sędzia!... i matka czeka w cichéj chwale!...
I na piersi utulił duszę, co niezłomnie
Duchem jego tu tchnąca, w młodzieńcu dotrwała,
I z nią postać Hetmańska przed Boga powiała!...
O! szczęście — żeś ty matko, syna poprzedziła,
Nie na ziemi, lecz w niebie go już utuliła,
Tu nad jego mogiłą, gwiazdka nieśmiertelna
Świeci, jak łza ojczyzny — o! nieskazitelna...
↑ Utwór poświęcony Juliuszowi Tarnowskiemu, urodzonemu w roku 1840, a poległemu w roku 1863, pod Komorowem. Dla autora — Juliusz był bratem stryjecznym.