Dwaj anieli
Ponad śpiącym we mgle rannej siołem,
Przelatywali, jak gwiazdy po niebie,
Oba wzajem podobni do siebie,
Anioł Życia ze Śmierci Aniołem.
Znać, że Pana jednego to sługi.
Obaj w bieli i w wieńcach kwiecistych:
Ten go miał z asfodelów złocistych,
Z purpurowych amarantów drugi.
I gdym ujrzał, że stają śród drogi,
Serca we mnie wstrzymało się bicie,
Jakbym bał się nim zdradzić ukrycie,
Gdzie najmilszych mi tulił sen błogi.
I jak fale piorunem wstrząśnione,
W piersi mojej zawrzały krwi zdroje,
Gdym usłyszał, że puka w drzwi moje
Ten, co miał z asfodelów koronę.
O! com uczuł, nie wydać to słowu!
Wszystkie bóle i wszystkie katusze,
Co już niegdyś szarpały mi duszę,
Wszystkie razem ożyły w niej znowu.
Lecz otwarłem mu drzwi mego domu,
Na głos Pański czekając w pokorze.
O! bo święte są wyroki Boże,
On wie jeden, co lepszym jest komu!
Duch z uśmiechem spojrzawszy dokoła:
"Jam jest Anioł, co budzę ku życiu!"
Rzekł i znikł – a jak ujrzał w powiciu
Jakby obraz nowego Anioła.
Lecz, o bracie! do twego mieszkania
Drugi Anioł z odmienną wszedł wieścią.
Sam swe słowo wyjęknął z boleścią,
Straszne słowo ziemskiego rozstania!
I mrok opadł na dom twój wesoły,
Zgasła światłość, tak jasna przed chwilką:
I z komnaty, gdzie jeden wszedł tylko,
Dwa ku niebu wzleciały Anioły.
Wszystko z Boga! nad wszystkim moc Boża!
W Jego ręku pogoda i burza.
On dzień rozpromienia lub zachmurza,
Aż po nocy zabłyśnie znów zorza.
Anioł Śmierci i Anioł Żywota
Bożej woli nam wyrok przyniosły.
Któż by wiedząc, że Pańskie to posły,
Śmiał lub chciał zamknąć dla nich swe wrota?