Ian Gillan
Wygląd
Ian Gillan (ur. 1945) – brytyjski wokalista hardrockowy, wieloletni członek grupy Deep Purple.
- Ja wierzę, że czasem, gdy człowiek jest głodny, albo dokucza mu ból, potrafi wyrazić więcej. Wierzę, że gdy człowiek cierpi na głód uczuć, a dokucza mu ból, bo widzi, że z obiektem jego miłości nie dzieje się najlepiej, potrafi czasem wyrazić bardzo wiele…
- Źródło: rozmowa Wiesława Weissa, „Teraz Rock” nr 4 (10)/2010.
- Koncert Deep Purple był zawsze czymś skrajnym – albo czymś genialnym, albo katastrofą. Rozwiązania pośrednie nie wchodziły w grę. Koncert Deep Purple nigdy nie był czymś przeciętnym.
- Źródło: rozmowa Wiesława Weissa, „Teraz Rock” nr 4 (10)/2010.
- Musisz najpierw być zadowolony z siebie, z tego, jak brzmi zespół, bo to twoja rodzina. Nie będziesz szczęśliwy, jeśli grasz nie to, co lubisz najbardziej. Ja to nazywam sukcesem. Opowiem pewną historię z lat 60. Zaproponowano mi posadę wokalisty w zespole. Nazywał się The New Vaudeville Band. Wyjeżdżał właśnie w wyprzedane tournée po Stanach Zjednoczonych, jego przebój Winchester Cathedral znajdował się na pierwszym miejscu amerykańskiej listy. W najpiękniejszych snach nie można marzyć o lepszej propozycji. Warunki finansowe były równie oszałamiające: sto funtów tygodniowo. Nigdy wcześniej nie widziałem banknotu o takim nominale. Nawet nie wiedziałem, że istnieje. I wtedy kobieta, menedżer, powiedziała: Zgódź się, jeśli wierzysz w powodzenie tego zespołu. Bo będziesz zapamiętany i rozpoznawany po pierwszym sukcesie. Jeśli nie wierzysz i nie zrobisz kariery, ta decyzja będzie twoim największym błędem. Jeśli nie wierząc, odniesiesz sukces, uwięzi cię on na resztę życia. Poświęcając się natomiast gorszemu projektowi z wiarą, być może przegrasz, ale pozostanie przynajmniej satysfakcja. A kiedy sukces wreszcie nadejdzie, nie będzie nic piękniejszego. Dlatego Deep Purple nie ulega modzie. Zachował siły i wierzy w to, co robi.
- Opis: z wywiadu dla Radiowej Trójki – 20 sierpnia 2003.
- Źródło: Piotr Kaczkowski, 42 rozmowy, Prószyński i S-ka, Warszawa 2004, ISBN 83-7337-709-3, s. 238.
- Młodość ma swoje prawa. Zauważ, że w młodości otaczasz się najbardziej ulubionymi – masz ukochanego zwierzaka, prawdziwego przyjaciela, ulubionego wykonawcę, ukochany zespół, najważniejszą płytę, nawet twoje wakacje są najlepsze. Gdy trochę dorośniesz, dociera do ciebie, że życie ma wiele niuansów, doceniasz je bardziej, zdajesz sobie nagle sprawę, że nie wszystko musi być zawsze najlepsze. Więcej, nie może być, bo zaczniesz czuć się zawiedziony – „najlepszość” stanie się normalnością, a normalność przecież nie wystarcza, szczególnie jeśli to, co robisz, ma wymiar artystyczny. Więc musisz doświadczać rzeczy, które nie zawsze są najlepsze.
- Opis: z wywiadu dla Radiowej Trójki – Warszawa, 7 września 2005.
- Źródło: Piotr Kaczkowski, Rozmowy trzecie , Kraków: FotoJana, 2008, ISBN 978-83-927818-0-6, s. 22.
- Zobacz też: młodość.
- Rozmawiałem ostatnio z pewną dziennikarką z Japonii w ramach promocji dalekowschodniego tournée i ona mnie dopadła: opowiedz mi o nowej płycie Deep Purple. Ja na to: W jaki sposób? To byłyby tylko słowa, jedynie moja opinia. Na co ona: Ale wasi fani chcą wiedzieć… Więc mówię jej: No cóż, naprawdę musiałabyś jej posłuchać, twoja opinia sie liczy, nie moja. Nie odpuszczała, więc wreszcie jej odpowiedziałem: Słuchaj, jedyne co mogę powiedzieć to to, że to najwspanialsze dźwięki, jakie powstały w całej historii muzyki. A ona: Wow, fantastycznie, powiem zaraz wszystkim…
- Wierzę, że każda osoba potrzebuje dwóch rzeczy, by osiągnąć szczęście: poczucie celu i poczucie przynależności. W niektórych kulturach te kwestie są dość zamazane, schowane za chmurami – z tego czy innego powodu. A w Polsce widzę czyste niebo. Więc gdy jestem wśród Polaków, dostrzegam ten szczególny dar pozytywnego myślenia, uwielbiam to. Nawet gdy kłócę się z moimi polskimi przyjaciółmi jak szalony.
- Wiesz, ja byłem otoczony muzyką od dziecka. Mój dziadek był śpiewakiem, mój wujek pianistą jazzowym, moja babka baletnicą – do dziś pamiętam ją tańczącą w domu „Jezioro łabędzie”. Ja sam śpiewałem w kościelnym chórze, byłem sopranem. Miałem już więc pewne doświadczenie w momencie kiedy pojawili się Elvis, Little Richard czy Chuck Berry, ci wszyscy. I moje zainteresowania oczywiście podążyły w tym kierunku, bo to było doświadczenie całej mojej generacji. Tak więc muzyka zawsze była dla mnie na tyle istotnym elementem, że gdy ją porzuciłem zawodowo na kilka lat, nie zniknęła z mojego życia. Nadal śpiewałem pod prysznicem, słuchałem radia i odtwarzałem płyty. Zmieniła się jedynie moja profesja. A co bym teraz robił nie będąc muzykiem? Nie mam pojęcia. Muzyka jest skorelowana z całą resztą mojego życia, nie jest czymś wyizolowanym. Jest częścią mnie.