Work Text:
Draco był pewien, że oberwie, gdy tylko to wszystko się skończy. I zapewne będzie musiał przepraszać kilka dni, możliwe, że z kwiatami w ręku i na kolanach. Ale czy naprawdę mógłby sobie odmówić tego widoku, gdy dokładnie wiedział, że Harry będąc w takim stanie zrobi wszystko o co go poprosi? Dlatego, gdy na przyjęciu jego drogi partner wypił o te „kilka” kieliszków za dużo, wiedział jak wykorzystać to w domu. Od kilku godzin bawił się nieziemsko, nie często udawało mu się bawić tak długo z animagiczną postacią Harry'ego. Niestety, Potter nie dawał się upijać zbyt często.
– Kochanie, wiem, że jutro mnie zabijesz, ale jesteś takim uroczym wężykiem – zaśmiał się, kładąc wygodnie na łóżku.
Długi, zielony wąż wpełzał za nim, owijając się wokół ramion blondyna. Położył głowę na jego klatce piersiowej, ziewając szeroko. Malfoy nie wiedział jak to możliwe, że jego życie potoczyło się takim torem, ale za to doskonale znał swojego partnera, każdą jego słabostkę. A jako wąż Harry był po prostu uroczy, niemal przeciwieństwo do codziennego zabieganego i zdenerwowanego siebie. Może potrwa to tylko chwilę i rano czeka go nieziemski kac, ale czasem było warto. Zwłaszcza, że nie często mieli takie chwilę dla siebie i musieli z nich korzystać.