Actions

Work Header

Rating:
Archive Warning:
Category:
Fandom:
Characters:
Additional Tags:
Language:
Polski
Series:
Part 2 of okruszki
Collections:
Prompty Polska
Stats:
Published:
2016-08-30
Words:
486
Chapters:
1/1
Comments:
16
Kudos:
18
Bookmarks:
1
Hits:
301

w czasie deszczu dzieci się nudzą

Summary:

jak w tytule

Notes:

Dla Eu, która podrzuciła pomysł, który przemówił do mojej ogrodniczej duszy (no bo kwiatki, kwiatki!) i dla McDanno za zbetowanie tekstu
wielkie dzięki! =)

Work Text:

Deszcz na Hawajach w niczym nie przypominał normalnego deszczu, takiego, jaki można spotkać chociażby w New Jersey. Widać tu wszystko musiało być wielkie, dzikie i obrzydliwie nieokiełznane. Jeżeli świeciło słońce, to żar lejący się z nieba wystawiał profesjonalizm Danny’ego na ciężką próbę. Już kilka razy łapał się na tym, że z niechęcią popatruje na swoje koszule i krawaty, co było wprost niedopuszczalne. Oczywiście wszystko było winą tego przeklętego klimatu. Tym razem najwyraźniej jacyś gniewni hawajscy bogowie doszli wreszcie do wniosku, że to ananasowo-piaskowe piekło nie powinno istnieć na Ziemi i postanowili, z charakterystycznym dla siebie wyczuciem, zatopić wyspę, zrzucając jej mieszkańcom na głowę pół oceanu. Być może byłby nawet zadowolony z tego wszystkiego, gdyby nie fakt, że po pierwsze – aktualnie, jak by nie patrzeć, mieszkał tutaj, a po drugie – deszcz złapał ich, zanim dojechali do domu.
- Musimy jechać - mruknął z dezaprobatą, popatrując na ścianę deszczu za oknem. To nie mogło być naturalne. Ledwo mógł dojrzeć zarys swojego samochodu, a przecież zaparkował go niedaleko ganku. Przeklęte miejsce…
- Danno, nie możemy poczekać u wujka Steve’a? - Widocznie Grace też nie była zachwycona perspektywą wychodzenia z domu.
- Właśnie, Danno, mała ma rację - stwierdził Steve, zakładając ramiona na piersi i wyglądając za okno. - Jazda w taką pogodę może być niebezpieczna.
- Nie wydaje mi się, żeby to się miało szybko skończyć…
- W razie potrzeby służę pokojem gościnnym.
Danny westchnął z rezygnacją.
- Niech będzie… - mruknął, przewracając oczami, gdy w odpowiedzi na to oświadczenie twarze pozostałej dwójki rozjaśniły się niemal identycznymi uśmiechami. Steve i Grace, śmiejąc się, ruszyli do salonu, kiedy telefon Danny’ego oznajmił nadchodzące połączenie. Jeszcze tego brakowało mu do pełni szczęścia… Oparł się o ścianę i wyciągnął zawodzące urządzenie.
- Tak, Rachel?
Rozmowa przeciągnęła się dużo dłużej niż by sobie tego życzył, chociaż w ich przypadku każda rozmowa trwała jego zdaniem za długo. Kiedy wreszcie mógł się rozłączyć, z obrzydzeniem schował telefon do kieszeni i kierując się śmiechem swojej córki, ruszył w kierunku salonu. Zatrzymał się w progu czując jak jego usta mimo woli wyginają się w uśmiechu. Zazwyczaj idealnie posprzątany stół zaściełały arkusze kolorowego papieru, gdzieś obok leżały nożyczki i… tak, to był brokat… całe mnóstwo brokatu. Za stołem dziesięciolatka i eksSEAL wycinali kwiatki i nawlekali je na nitkę. Widok był zdecydowanie niecodzienny i Danny w pełni się nim rozkoszował, czując, jak powoli opuszcza go napięcie, jakie zawsze odczuwał po rozmowach z byłą żoną. Oboje mieli na sobie już gotowe wieńce. Akurat w tym momencie Steve założył małej coś, co w teoretycznie miało być wiankiem, ale przez niewielki błąd dzieło zatrzymało się dopiero na jej nosie, wywołując falę śmiechu ze strony jego księżniczki. Danny poczuł rozlewające się po jego wnętrzu ciepło.
- Danno, chodź! Dla ciebie też zrobiliśmy! Steve mówi, że następnym razem zrobimy prawdziwe lei, takie z kwiatów. Zrobimy, prawda, Danno?
- Oczywiście, małpko - odpowiedział, siadając obok, by już po chwili zostać przystrojonym kolorowym naszyjnikiem.
Taaak, jednak to ananasowe piekło miało swoje dobre momenty, nawet jeśli krajobraz za oknem zwiastował rychły koniec świata.

Series this work belongs to: