Work Text:
Stiles siedział przed biurkiem swojego (miał skrytą nadzieję) przyszłego szefa, Alana Deatona - dyrektora przedszkola imienia Talii Hale w Beacon Hills.
- Ma pan znakomite referencje, panie Stilinski. Do tego lubi pan dzieci.
- Jak większość omeg. – powiedział, nim zdążył ugryźć się w język. Mężczyzna nie zwrócił uwagi na komentarz lub go nie dosłyszał.
- Mam nadzieje, że polubi pan pracę u nas.
- Co? – wyszeptał Stiles, mrugając zaskoczony. – Że już?
- Naturalnie. Pracował już pan z dziećmi, a jedna z naszych przedszkolanek właśnie odeszła na emeryturę. Mógłbym rzec, że spadł nam pan jak z nieba.
- Hmm… To jest… Ja… To znaczy… To jest… - odchrząknął w dłoń. – Dziękuję, panu. Nie spodziewałem się tego, że zostanę przyjęty.
- Proszę, zwracaj się do mnie po imieniu, jesteśmy tu jak rodzina.
- Dziękuję, Alanie. – wyszczerzył się szeroko.
- Nie ma sprawy G… Gee… Gm…
- Wystarczy Stiles.
***
- DZIEŃ-DO-BRY!!! – został chóralnie przywitany przez swoją nową klasę. Ustawione w szeregu dzieciaczki patrzyły na niego ciekawsko.
- Witajcie, nazywam się Stiles Stilinski i od dziś będę waszym nowym opiekunem. – odpowiedział, nie mogąc pohamować cisnącego mu się na usta uśmiechu. Maluchy były przesłodkie. Nieliczna grupka składała się z dziesiątki młodych wilkołaków. Niektóre z nich znał. Opiekował się nimi już wcześniej. Scott McCall, Alison Argent, Lidia Martin, Jackson Whittemore – wybryki tych alf były mu dobrze znane.
- Stiles!!! – krzyknął Scott, rzucając mu się na szyję. – Naprawdę z nami zostaniesz? Będziemy mogli się codziennie bawić? Ale nadal będziemy się widywać w weekendy? Bo pani Kate nie chciała się z nami widywać w weekendy i nigdy nie chciała się ze mną bawić w superbohaterów. – paplał młody alfa, przywierając do niego z całych sił, szukając zapewnienia na jego twarzy.
- Oczywiście Scotty. Nadal będziemy mogli się razem bawić. – zapewnił chłopca. Kucnął i potarmosił go po rozczochranych włosach. – Będziemy bawić się wszyscy razem. Co wy na to? – zwrócił się do reszty klasy.
- TAAAK!!! – padła zgodna odpowiedź.
- Świetnie. Co powiecie na zabawę w „poznaj kim jestem”?
***
Stiles doskonale się odnajdywał w nowej pracy. Współpracownicy byli sympatyczni. A dzieciaki wprost rozkoszne. Już po tygodniu znał je tak dobrze, jakby były jego własnymi pociechami. No, prawie. Wyjątek stanowił ciemnowłosy alfa o zielono-niebieskich oczach – Darek Hale, jak Stiles później odkrył po podpytaniu jednej z opiekunek. Chłopiec unikał go. Przyglądał mu się podejrzliwie, a zapytany, odmawiał odpowiedzi bądź odburkiwał coś niezrozumiale.
Aż po miesiącu podszedł do Stilesa tuż przed leżakowaniem i zapytał.
- Jak ma na imię twój alfa?
- Nie mam alfy. – odpowiedział Stiles zgodnie z prawdą.
- Nie masz alfy?
- Nie.
- Dobrze. To, jak dorosnę, będziesz mój.