Actions

Work Header

Mgła i dym

Summary:

Dzisiejszy dzień był strasznie ponury, ale to nie miało szczególnego znaczenia - nie dla Devona.
Wszak ich życia splotły się w dniu, który był tak samo smętny i przygnębiający.
~ dla Seledine :) .

Notes:

Wyjaśnienie ~
A tym AU obowiązuje popularny na polskim forum słodkiego flirtu headcanon - Leo jest dilerem, prowadzi podwójne życie i ma znajomości " w branży".

(See the end of the work for more notes.)

Work Text:

Dzisiejszy dzień był strasznie ponury, ale to nie miało szczególnego znaczenia - nie dla Devona.
Wszak ich życia splotły się w dniu, który był tak samo smętny i przygnębiający. A teraz...?
Teraz, ukrywając się za słupem pomazanym wątpliwej jakości sztuką uliczną, obserwował moment aresztowania i przeszukania butiku, który był tak samo wyjątkowy, jak jego właściciel.
✧・゚: *✧・゚:*   *:・゚✧*:・゚✧
Duszne powietrze w pubie Moondance zmusiło ciemnoskórego mężczyznę do opuszczenia tego wątpliwego przybytku zapomnienia.
Niskiej jakości klub nocny – Chyba nie można było określić tego miejsca w bardziej wyrafinowany sposób. Było odpowiednie dla osób, które szukały rozrywki, ucieczki albo najzwyczajniej na świecie - taniego drinka, przy odrobinie szczęścia zaprawionego inną substancją psychoaktywną. Blask neonów niemiłosiernie przyciągał wzrok, zapraszając do środka, jednak tam nie było niczego więcej poza innymi zagubionymi duszami, które tak samo jak Devon próbowały zagłuszyć ból.
Nawet jeśli wiedzieli, że nie znajdą tutaj odpowiedzi, ani przebaczenia. Wraz z nieczułym światłem poranka mieli wrócić do swoich żyć, wyrywając się z lichego schronienia.
Tak więc, wyszedł na zewnątrz. Na razie tylko po to, by zaczerpnąć nocnego powietrza, ewentualnie przemyśleć wszystko jeszcze raz. Wilgotny chłód srebrzystej mgły od razu osiadł na jego ciele, powodując dreszcze. Czuł, że znowu może oddychać pełną piersią, choć i to musiało być ulotne.
Oparł się o obskurny murek, wyciągając z kieszeni elektrycznego papierosa. Nigdy nie palił, ale w tej sytuacji... To zdawało się pasować do jego nastroju i charakteru sytuacji. Wciągnął aromatyczny dym do płuc, czując jak wypełnia go jeszcze bardziej obezwładniająca gorycz czarnej herbaty z miętą. Jeśli miał być ze sobą szczery, to zdecydowanie wolałby się takiej napić. Po chwili wypuścił dym z ust, obserwując jak cienka smuga praktycznie od razu zanika w mlecznej mgle. Gdzieś w oddali migały przyćmione światła samochodów. Życie toczyło się dalej i prawdopodobnie nawet Roy, który tak bardzo chciał ulżyć mu w cierpieniu, spał spokojnie w swojej bawełnianej pościeli. Kiedy zatopił się w niej ostatnim razem, była cholernie przyjemna, jakby wykonana z najlepszej jakości jedwabiu. Jednak Roy nigdy w życiu nie wydałby takich kroci na byle poszewki. To musiało być złudzenie wywołane dużą ilością alkoholu, buzującego w rozgrzanej do czerwoności krwi.
Godziny ckliwych przeprosin i błagań nie zmieniły decyzji Jasona, który pragnął tylko jednego - aby Devon zniknął z jego życia. Jak najszybciej i na dobre. Zdrada okazała się być kwestią chwili. Jednej złej decyzji, którą podjął w ferworze emocji po gwałtownej kłótni. Ciężar wyrzutów sumienia wgniatał go w ziemię, jednak był niczym w morzu wszechogarniającej pustki. Każda kropla potu, każda wylana łza... Były tylko drobinami piasku w morzu błędów. Widocznie dzisiaj miał zamiar popełnić kolejny.
Zza gęstniejącej mgły i dymu papierosowego wyłoniła się sylwetka mężczyzny o kruczoczarnych włosach. Gdyby Devon przymknął oczy, mógłby uwierzyć, że to już wszystko. Nadszedł koniec i zbliżył się do niego Charon, gotowy zabrać go w ostatnią żeglugę przez Styks.
Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że ten tajemniczy mężczyzna jest bardziej ludzki, niż mógłby przypuszczać.
Miał smutne, podkrążone oczy. Lekko zaczerwienione. Nawet jeśli był blisko, zdawał się cholernie odległy i zimny. - Jakby patrzył na niego przez szybę, a nie przez delikatną zasłonę rosy i mgły.
Na ten moment ani trochę by mu się nie dziwił, jednak wtedy jeszcze nie miał pojęcia, kim tak naprawdę jest ten niepozorny Leo, ani jak wygląda jego podwójne życie. Nieuchwytna aura tajemnicy i mroku... Zimne serce i przenikliwy umysł.
— Cześć, bracie. – Przywitał się z nim jak ze starym znajomym.
— Wyglądasz, jakbyś miał za sobą zły dzień. Chętnie pomogę... - Leo zagaił głosem, w którym można było doszukać się stosownej nuty współczucia. Devon wychwycił ją i złapał się w sieć, dając się skusić na dawkę ecstasy. Czarnowłosy jedynie spojrzał głęboko w jego oczy, próbując się upewnić, czy rozmówca zrozumiał jego intencje. Leo nie oferował mu wyłącznie substancji. Miał zamiar spełnić obietnicę pomocy.
Noc w butiku Leo była jak podróż do innego wymiaru, w którym każdy bodziec można było odczuć podwójnie, intensywniej... Atmosfera beztroski, kolorowe światła miasta wpadające zza oszklonych witryn, cicha muzyka... Dopóki pierwsze promienie słońca nie musnęły zmęczonej twarzy Devona, śmiał się do rozpuku i unosił na fali euforii. Gwałtowny upadek z wiktoriańskiej, pikowanej sofy również odczuł podwójnie. Jak radość po dragach. Ostre spojrzenie jegomościa we fraku, który teraz znów zdawał mu się zimny i odległy, skutecznie zmusiło go do podniesienia się z podłogi, a także szybkiego marszu do wyjścia.
Przecież tej nocy jego serce nie było tak obojętne. Zatem dlaczego teraz...?
Wciąż czuł na skórze jego dotyk. Wiedział, że zostawił po sobie ślady i z tym również będzie musiał sobie poradzić.

Notes:

Dziękuję za przeczytanie. Jeśli Ci się podobało, proszę pozostaw po sobie komentarz :) . Przyjmę również wszelką konstruktywną krytykę. Miłego dnia/ wieczoru ~!
Specjalne podziękowania dla Nami za betowanie. <3
"ℱ𝒶𝓁𝓁𝒾𝓃𝑔 𝒶𝓈𝓁𝑒𝑒𝓅 𝒷𝓎 𝓉𝒽𝑒 𝒶𝓇𝒸𝒶𝒹𝑒
ℒ𝒾𝓆𝓊𝑜𝓇, 𝒾𝓉 𝒿𝓊𝓂𝓅𝓈 𝑜𝒻𝒻 𝓎𝑜𝓊𝓇 𝓉𝑜𝓃𝑔𝓊𝑒
𝒴𝑜𝓊 𝓊𝓈𝑒𝒹 𝒶𝓁𝓁 𝓎𝑜𝓊𝓇 𝓌𝑜𝓇𝒹𝓈 𝒻𝑜𝓇 𝒶 𝓆𝓊𝒾𝒸𝓀 𝑔𝒶𝓂𝑒
ℬ𝓁𝑒𝓌 𝒾𝓉 𝒶𝓁𝓁 𝒷𝑒𝒻𝑜𝓇𝑒 𝓎𝑜𝓊 𝓌𝑜𝓃"

~ ℬ𝒜𝒯𝒯ℒℰ 𝒪ℱ 𝒯ℋℰ ℒ𝒜ℛ𝒴𝒩𝒳 𝓅𝓁𝒶𝓎𝒾𝓃𝑔 𝒾𝓃 𝓉𝒽𝑒 𝒷𝒶𝒸𝓀𝑔𝓇𝑜𝓊𝓃𝒹