Actions

Work Header

Puszyste chwile

Chapter 30: The New Normal - Nowa normalność

Notes:

Ostatni rozdział zawiera easter egg dla śledzących socjale aktorów, a konkretnie pewną ciekawostkę na czterech łapach :D

(See the end of the chapter for more notes.)

Chapter Text

Błogi spokój.

Właśnie to odczuwał Tony przez naprawdę znaczną część roku, odkąd zmienił tryb swojego życia, zostając mężem i tatą na pełen etat, z chatką w sercu lasu nad pięknym jeziorem. Uwielbiał przesiadywać na bujanej ławce na swoim tarasie z widokiem na spokojną taflę wody i niemalże już bezlistne drzewa. Jego stałym zestawem chwili dla siebie na świeżym powietrzu był ogromny kubek herbaty – tak dokładnie, herbaty, szczególnie rozgrzewającej z miodem i imbirem – oraz ciepły koc, ponieważ chłód listopada przegrywał już z otuleniem jedynie własnymi skrzydłami. Orzeźwiające pozostanie sam na sam z własnymi myślami było kojącym doświadczeniem, za którym Tony będzie tęsknić, gdy spadnie śnieg.

Spokój przerwało szczekanie psa.

Tony zmarszczył brwi, przekonany, że mieszkali na takim odludziu, że naprawdę zgubieni spacerowicze z psiakiem musieli z ciekawości wybrać akurat ich dróżkę dojazdową. Nie zdążył nawet poderwać się z miejsca, kiedy średniej wielkości pies wbiegł na taras, machając przyjaźnie ogonem, gdy podszedł obwąchać jego rękę.

– Hej, słodziaku, skąd się tu wziąłeś? – spytał Tony, tarmosząc miękkie futro między uszami.

– Cóż, my mogliśmy go tu przyprowadzić – usłyszał głos swojego męża, który wraz z dziećmi najwyraźniej wrócił właśnie ze spaceru.

– Tato! – wykrzyknęła Morgan, podbiegając do Tony'ego, stając zaraz obok czworonoga. – Musimy mu pomóc!

– Ach tak, księżniczko? – zapytał Tony, unosząc brew, kiedy szybko spojrzał na Steve'a.

– Tak!

– Dzisiaj wyjątkowo skręciliśmy w lewo w las, wzdłuż głównej drogi – odparł Peter, kiedy z podobnym wyrazem oczu stanął za siostrą. – I tylko tym szczęśliwym trafem go znaleźliśmy.

– Był przywiązany do drzewa! – dodała głośno Morgan, głaskając zwierzę obok niej z początkiem łez w tych kochanych oczach. Steve z tyłu uniósł w dłoni krótki, niebieski sznur, by potwierdzić słowa córki. – Ktoś go specjalnie zostawił. A teraz w nocy jest zimno. Jak tak można zrobić pieskowi?

– To faktycznie okrutne, myszko – skomentował Tony smutno.

– Możemy go zatrzymać? – zadał pytanie Peter, dokładnie te pytanie, które Tony spodziewał się usłyszeć, odkąd Morgan wbiegła zaaferowana na taras.

Geniusz rzucił szybkie spojrzenie na Steve'a, którego grymas na twarzy zdawał się odzwierciedlać oburzenie pomysłem przywiązania żywej istoty w lesie oraz pozostawienie jej na pewną śmierć z głodu i chłodu.

– To twoja decyzja, Tony – odparł Steve, wzruszając ramionami, kiedy podszedł do kosza na śmieci, by wyrzucić linę poprzedniego właściciela psa. – Wiesz, co myślę o takim bestialstwie.

Westchnąwszy, Tony potarł dłonią brodę w roztargnieniu, pewny, że jego mąż był po stronie dzieci, jeśli miękkość w jego oczach, gdy spoglądał na czteronoga mogła być jakąś wskazówką. Co prawda nigdy nie rozmawiali o adopcji jakiegokolwiek zwierzaka domowego, ale przypuszczał, że Steve byłby w drużynie wielbicieli psiaków.

– Proszę? – dodała błagalnie Morgan, a dwie pary szczenięcych oczu przed nim, jedne te dosłowne, były naprawdę trudne do odparcia.

– A kto się będzie nim opiekował? Piesek to nie tylko…

– Dodger – przerwał mu Peter.

– Hm?

– Ma na imię Dodger, ma przywieszkę na obroży – uściślił nastolatek, a jego niebiesko-czerwone skrzydła drgały co jakiś czas w wyrazie złości na niesprawiedliwość świata.

– Okej, więc Dodger wymagałby nie tylko spacerów i karmienia, ale też kąpieli, zabaw, szczotkowania i tresury. Nie wspomnę nawet o weterynarzu oraz komplecie szczepień. Jesteście pewni, że dacie radę? – zapytał racjonalnie Tony, ale choć brzmiał jak najbardziej stereotypowy rodzic i ze Steve'm nie dopuściliby do zaniedbania zwierzęcia, ani tym bardziej nie podejrzewałby o to swoje dobrze wychowane dzieci, to musiał jasno wymienić cały szereg obowiązków, które na nich spadną. – Dogder stałby się członkiem naszej rodziny na waszą prośbę, więc to wy głównie odpowiadalibyście za niego.

Morgan spojrzała w górę na swojego brata, by skinąć w zapałem głową, jakby chciała potwierdzić, że zgadzała się na warunki i we dwójkę poradzą sobie z opieką.

– Damy radę – obiecał pewnym głosem Peter, nim sięgnął, by pogłaskać przez chwilę głowę futrzaka. – Podzielimy się obowiązkami i będziemy o niego dbać. Oczywiście, jeśli się zgodzisz.

To tylko potwierdzało teorię Tony'ego, że w drodze do domu Steve wstępnie się zgodził, albo przynajmniej obiecał pomoc. Z westchnieniem geniuszowi nie pozostało nic innego, jak również przytaknąć pomysłowi powiększenia rodziny.

– Za pół godziny wyjeżdżamy do weterynarza – ogłosił Tony, a chwilowy szok dzieci został zastąpiony całkowicie promiennymi uśmiechami. – W tym czasie zorganizujecie kilka zapasowych kocy ze strychu, by zrobić Dodgerowi posłanie, a w garażu powinny być jakieś zapasowi miski na wodę i jedzenie. Peter, doczytaj w internecie czy możemy mu podać coś na obiad zanim wyjedziemy, czy będzie musiał poczekać, aż kupimy psią karmę.

Przy okrzykach potwierdzeń, podziękowań i pospieszeń dwójka najmłodszych wbiegła do domu, by wykonać swoje zadania, a Tony pozostał na werandzie z herbatą w dłoni, dyszącym psem u stóp i jego mężem opierającym się o barierki naprzeciw.

– Gdybym przyłapał tego skurwysyna na przywiązywaniu psa, to nie wiem jakby się to skończyło – oświadczył chłodno Steve, na co Dodger zaskomlał krótko w odpowiedzi.

W obliczu tej sytuacji Tony nie miał serca drażnić Steve'a o użycie wulgaryzmu.

– Możemy sprawdzić w klinice, czy ma chip i namierzyć właściciela, ale wątpię, by pozbywał się zaczipowanego psa – powiedział Tony, marszcząc brwi.

Skrzydła Steve'a były opuszczone z rezygnacją, kiedy podszedł i usiadł zaraz obok Tony'ego, wtulając się w jego bok.

– Zatrzymamy go, prawda? – spytał cicho Steve.

– Oczywiście, nie mógłbym zrobić dzieciom nadziei, po czym oddać psa do schroniska – odpowiedział Tony, uśmiechając się czule, kiedy Dodger przesunął się między nogi Kapitana, by położyć łepek na jego lewym udzie. – Zresztą, ty też już go polubiłeś.

– Może trochę – przyznał Steve, unosząc kącik ust i tarmosząc brązowe futro Dodgera.

– To dobrze, jeśli dzieci o czymś zapomną, ty będziesz pociągnięty do odpowiedzialności – skwitował Tony, jednak dołączył do oferowania pieszczot na pysku czworonoga.

– Och, więc Dodger nie skradł twojego serca, tak?

– Tego nie powiedziałem, po prostu… To będzie głównie wasz pies.

– Tak teraz mówisz, a potem ani się obejrzymy a Dodger zamieszka z tobą w warsztacie – odpowiedział z humorem Steve, nim złożył pocałunek na skroni bruneta.

Tony odsunął się w szoku, unosząc wysoko brwi, kiedy zwrócił się twarzą w twarz.

– Czy ty właśnie zasugerowałeś, że stanę się memem stary nie chce psa, stary i pies po tygodniu ?

– Tak? – odparł niewinnie blondyn z nieśmiałym uśmiechem.

– Steven Grant Stark-Rogers, będziesz musiał wyrazić bardzo głęboką skruchę za to, co właśnie powiedziałeś – syknął Tony i zaplótł dłonie na piersi w geście urażonej dumy.

– Da się załatwić, kochanie – wymamrotał ściszonym tonem Steve, nim złożył kilka pocałunków na szyi geniusza, rozpraszając jego oburzenie.

W przerwaniu fochów pomogło także uczucie ciepłego języka, liżącego jego dłoń w pobliżu talii.

– Widzisz? Dogder też cię lubi – argumentował Steve, który również chciał doznać wdzięczności czworonoga, kiedy podstawił pod psi pysk własną dłoń.

– Może masz rację, może faktycznie się polubimy – stwierdził Tony, patrząc z rozczuleniem na psie oczy, które ufnie się w nich wpatrywały, a długi włochaty ogon niemal nie przestawał zamiatać desek podłogi. – Co nie zmienia faktu, że w kwestii opieki nad nim ty tu jesteś kapitanem.

– Tak jest – przytaknął Steve i zasalutował, nim cmoknął Tony'ego w policzek, a kiedy nie napotkał sprzeciwu, kontynuował niespieszną drogę ustami w dół, cmokając raz przy razie linię od kości jarzmowej, przez żuchwę, aż po szyję i te jedno miejsce w okolicy ucha, przez które Tony zawsze drżał.

Tony jedynie przymknął oczy, wiedząc, jak bardzo Steve lubi go rozpieszczać i słuchać małych westchnień zadowolenia, nawet jeśli w trakcie tygodnia te ich drobne zbliżenia zaczynały się i kończyły na skradanych całusach w ciągu dnia oraz szybkich sesjach pod kołdrą wieczorem, jeśli mieli dość sił. To starczało, a cokolwiek poważniejszego zostawiali na szczególne okazje wizyt wielu cioć i wujków, chętnych przejąć opiekę nad dziećmi.

– Wiesz, że Morgan marzy, żeby powtórzyć nasze wakacje we Włoszech? – wymamrotał tuż pod jego uchem Steve.

– Tak? Mi też się tam podobało. Chociaż ilość zdjęć, których tego lata Jarvis musiał blokować w socjalach, bo jacyś turyści koniecznie musieli ogłosić światu gdzie spędzamy wakacje, była naprawdę imponująca i bardzo się cieszę, że poprosiłem go o śledzenie oraz likwidację.

– To dlatego był taki spokój? – spytał Steve, odrywając się od szyi geniusza, by spojrzeć mu prosto w oczy.

– Inaczej już za lotniskiem mielibyśmy ogon.

Na chwilę zamilkli, wspólnie rozpieszczając psa, głaskając jego futro na głowie, tarmosząc z czułością uszy albo drapiąc pod brodą, za co otrzymywali wdzięczne liźnięcia.

– Żeby nas nie rozpoznali, musiałbyś zgolić brodę, a ja swoją zapuścić – rzucił niezobowiązująco Steve z chytrym uśmieszkiem.

– O nie nie, to już wolę do końca życia polegać na Jarvisie, nie zgolę mojego zarostu, choćbym miał stracić fortunę – zarzekał się Tony, otrząsając się na myśl o swoich gładkich policzkach, których praktycznie nie widział od swoich nastoletnich czasów. – Za to ty… Nie widzę żadnych przeszkód, żebyś zapuścił brodę, kochanie.

– Mówisz poważnie?

– A dlaczego nie? Wyobrażam sobie, że wyglądałbyś jeszcze seksowniej jak zwykle, zresztą doskonale pamiętam, jak wyszeptałem ci podczas oglądania filmu co mógłbyś zrobić mając brodę – wypunktował Tony i uśmiechnął się zadziornie.

– Pomyślę o tym, okej? – Steve przeniósł uwagę na psiaka przed nimi, który grzecznie siedział, machał ogonem i przyglądał im się błyszczącymi oczami. – Jak ktoś mógł się pozbyć takiego słodziaka, co?

Dodger podekscytowany byciem w centrum rozmowy ruszył się z miejsca i podreptał z powrotem między kolana Steve'a, przymykając oczy, gdy dwie duże dłonie otoczyły jego pysk, a palce Steve'a pieściły futro za uszami. Psiak zaskomlał cicho i polizał nadgarstki blondyna, jakby chciał w ten sposób podziękować za ratunek.

– Dobrze, że tamtędy poszliście – stwierdził Tony, nim również pochylił się nad zwierzęciem, by pogłaskać jego głowę. – Więc to teraz nasza nowa normalność, tak? Tresura, spacery i jego futro na każdej powierzchni i każdym ubraniu?

– Tony, to…

– To tylko podsumowanie, nie mam ci za złe, że go tu przyprowadziłeś, sam zrobiłbym to samo – odparł Tony, nim cmoknął męża w policzek, po czym zwrócił się do czworonoga. – Dodger, witamy w rodzinie.

Notes:

AAAA to już koniec!! DOTRZYMAŁAM OBIETNICY, MOJE ADHD JEST ZE MNIE DUMNE!

Jest dość późno, spędziłam większość dnia nad klawiaturą i ledwo widzę, ale z tego miejsca chciałabym przytulić wszystkich i każdego z osobna, kto czytał te spóźnione o rok opowiadanie – nie ważne, czy śledziłxś historię jako anonim, czy zostawiłxś kudosa, a może wspierałxś licznymi komentarzami – dziękuję bardzo mocno każdemu za każdą formę dopingu, byliście wspaniali * - *

jeśli jest tu ktoś, kto zostawił serducho rok temu i czekał tyle czasu, by z przyjemnością wrócić do świata Ulotnych, wiedz, że ogromnie Cię szanuję za cierpliwość, przepraszam za zawiedzione zaufanie, skoro kazałam Ci czekać, jednak mam nadzieję, że każdy rozdział sprawił, że choć na chwilę zapomniałxś o własnych troskach

choć to koniec Puszystych chwil, na pewno to nie koniec serii Ulotnych! Przede wszystkim zapraszam do opowiadania Powiew autorstwa DiaArtemis01 (trzecia część serii Ulotne), która nieco przybliża nam postać Clinta, bo on tam kradnie show, razem z… Cóż, zajrzyj i przekonaj się sam/a! Doszły mnie słuchy że to nie koniec historii widzianej oczami Dii, więc szczerze polecam po prostu zaobserwować serię.

Z mojej strony, zbliżają się święta, być może to idealna okazja, by doświadczyć chaosu Avengerowej Gwizdki, kto wie? A dalej Walentynki? Odnowienie przyrzeczeń i drugi ślub chłopców? Myślę, że wasze wsparcie tutaj rozbudziło moją wenę na tyle, że nie zniknę na rok kolejny raz.

Raz jeszcze dziękuję, że byliście ze mną w tej podróży < 333

Notes:

Blokada pisarska to suka, a każdy komentarz tu przez was pozostawiany dawał mi motywacyjnego kopa, który niestety przegrywał w walce z życiem :C

PRZEPRASZAM I POWRACAM

Series this work belongs to: