Actions

Work Header

illicit affairs

Summary:

kouyou idzie odebrać swojego syna z podstawówki.

Notes:

z szczególną dedykacją dla największego koumori shipper, jak i również najlepszego twórcy fanfików pod tym shippem @tsun4de (idźcie czytać jego fanfiki. są przecudowne!!!)

Work Text:

Kouyou od dziecka była uczona, że nie ma niczego za darmo. Nie miało to znaczenia w jakiej sytuacji się by ona nie znalazła. Nikt nie pomagał za darmo. Każde próby próśb o pomoc, nawet w zadaniu domowym, swoich rodziców, kończyła się zbyciem jej i powtórzeniem tych samych słów „nikt ci w przyszłości nie da nic za darmo Kouyou. Kiedyś nam podziękujesz, że ci nie pomagaliśmy.” Ten moment nigdy nie nadszedł. Trzydziestosześcioletnia kobieta ani razu nie odezwała się do swoich rodziców, odkąd w wieku osiemnastu lat się wyprowadziła z rodzinnego domu. Czy jej rodzice mieli racje, że nie ma nic za darmo? Możliwe, ale to nie było warte ceny jaką ona za tą lekcje zapłaciła.

Dobrze pamiętała momenty, w których inne dzieci w otoczeniu opowiadały, gdzie pojechały z swoimi rodzicami na wakacje albo na długi weekend i jedyne co Ozaki wtedy czuła, była zazdrość. Nie rozumiała, dlaczego inne dzieci mają lepiej, dlaczego ich rodzice robią coś bezinteresownie, patrząc na to jak od dziecka miała wpajane te zasady. Im dłużej przyglądała się rówieśnikom, tym więcej rozumiała. To spowodowało, że w wieku jedenastu lat potrafiła się sama umówić do lekarza, obniżając swój głos, próbując naśladować swoją matkę. Do tej pory żałowała, że musiała dorosnąć tak wcześnie, bo kiedy jej byli znajomi bawili się dobrze z rodziną, na imprezach, ona najczęściej dorabiała pieniądze, jeżeli chciała się wyrwać z domu i chociaż trochę żyć godnie. Te wszystkie sytuacje zmotywowały ją, aby w przyszłości, jeżeli będzie rodzicem, to nigdy nie popełni tego samego błędu i wychowa swoje dziecko, bądź dzieci z miłością, jakiej ona nie dostała. Czy popełniła kilka błędów będąc młodsza, chociażby biorąc ślub dość szybko jak na teraźniejsze standardy? Prawdopodobnie tak, ale nie żałowała. Mimo bycia rozwódką oraz samotną matką, według niej, żyła przyzwoitym życiem. Posiadała własną firmę odzieżową, która przynosiła jej wysokie profity, dzięki czemu mogła sobie pozwolić na rozpieszczenie siebie jak i również jej ukochanego syna — Chuuye.

Dla wielu ludzi, osoby, które prowadziły własny biznes, tym bardziej samotnie, posiadały bardzo mało czasu dla swoich najbliższych. Cóż, Kouyou była idealnym przykładem, że to był tylko stereotyp. Może i w jej krótkim życiu nie przespała dość sporo nocy, ale nie pozwoliła, aby jej kariera wpłynęła na relacje z synem. Czy był jej oczkiem w głowie? Tak, ale to chyba tyczyło się wszystkich rodziców, którzy kochali swoje dzieci. Nie było dnia, w którym opuściłaby jakieś przedstawienie, wywiadówkę, bądź jakieś bardzo ważne wydarzenie w życiu Chuuyi, a mimo to nie dopuściła opinii publicznej by się o nim dowiedziała. Spędziła masę godzin, które według wielu mogła przeznaczyć na siebie, aby każde wyjście publiczne, było tak dobrze zorganizowane, by nikt nie zapytał się o jej prywatne sprawy.

Tak szczerze, to kochała swoje życie, które według niej zaczęło się dopiero osiemnaście lat temu, kiedy została wywalona z domu. Czuła się wolna i odpowiedzialna za każdy swój czyn. Nie było zawsze łatwo, ale przynajmniej poznawała życie na nowo. Chociaż było parę rzeczy jakie chciała przeżyć, chociażby chodzenie na randki, bo odkąd zaszła w ciąże i ją jej były mąż zostawił, nie miała na randkowanie ani czasu, ani chęci. Po prostu uważała, że jeżeli ktoś jest jej przypisany, tak zwana bratnia dusza, to ją odnajdzie, nieważne, kiedy i w jakiej sytuacji. Po prostu nagle ją olśni i będzie wiedziała, że to ta jedyna.

~

Wtorek jedenastego kwietnia, jak zawsze w tym okresie w Jokohamie, był ciepły. Pozwoliło to jej założyć już ubrania z najnowszej wiosennej kolekcji z swojej firmy. Kochała to jak ubrania te były wygodne oraz jak ślicznie się układały. Prawdą było, że mogła sobie pozwolić o ubrania z najwyższej pułki z najpopularniejszych domów mody na świecie, ale uważała, że to nie byłoby dobrą reklamą jej firmy. Tak jakby się wstydziła tego, co ona sama projektuje i sprzedaje. Skupiając się na jej produktach, ubrania te nie były z górnej pułki. Dobrze pamiętała z dzieciństwa jak chodziła po sklepach z odzieżą z drugiej ręki i szukała godzinami ubrań, które będą w przystępnej cenie, jak i również wyglądały na niej dobrze, dlatego tworząc swoją markę, celowała tak, aby nawet osoby zarabiające najniższą krajową, mogły sobie pozwolić na godne ubrania.

Dla niej to nie była zbyt duża różnica, bo przez fakt jak marka urosła i ile jej do dawało zysku, to była skora utrzymać ceny takie same, mimo wszechobecnej inflacji. Wiedziała, że nie każdy ma szczęście w życiu jak ona, chociaż musiała przyznać, że zapracowała sobie na to, gdzie teraz była, dlatego podnoszenie cen, tak aby jej firma stała się tylko dla wybranych, było bez sensu i kłóciło się z celami, które zakładając ją, sobie postawiła. Uśmiechnęła się delikatnie do siebie przypominając sobie, że za chwilę ma odebrać Chuuye z szkoły. Planowała dzisiaj wyjść z nim do kina, bo wyszedł nowy film, o którym jej syn przez ostatni miesiąc namiętnie opowiadał, a później może coś zjeść na mieście, ale to tylko jakby rudowłosy ośmiolatek miał na to ochotę i siły, bo jakby nie patrzeć, za piętnaście minut wybije piętnasta — godzina, w której kończył lekcje, a w szkole siedział od dziewiątej. Kiedy wysiadła z samochodu i podeszła pod miejsce, gdzie przeważnie rodzice bądź szoferzy, czego ona osobiście nie rozumiała, jak można nie odebrać własnego dziecka ze szkoły, czekali na swoje pociechy, zauważyła rozłożonego, czarnowłosego mężczyznę na ławce. Niepewnie podeszła do niego, bo co jeżeli był to jakiś dziwak, który ma jakąś obsesje na punkcie małych dzieci. Przecież nie może na takie zachowanie pozwolić! Westchnęła cicho i nachyliła się nad śpiącym mężczyzną, który mimo widocznego wszechobecnego zmęczenia, wyglądał na przystojnego. Pokusiłaby się o stwierdzenie, że był w jej typie, ale niestety nie wiedziała jaki jest jej typ.

— uh przepraszam. Nie chciałabym pana budzić, ale uważam, że to nie najlepsze miejsce do spania — powiedziała niepewnym głosem. Oczywiście mogłaby go zdzielić parasolką, którą zawsze nosiła ze sobą, bo co jak nagle spadnie deszcz, ale uznała, że lepiej z klasą się zachować.

Po minucie braku odzewu powtórzyła tą czynność. Czasami ciężko było być kulturalnym, ale miała zasady. Tak dokładnie. Może i drugim powodem była obawa, że co jak to jest jednak prawy człowiek i niepotrzebnie go zaatakuje. Zawsze mógłby ją pozwać, a to jest ostatnia rzecz jakiej potrzebowała. Na całe szczęście po trzecim powtórzeniu, nieznajomy, ewidentnie przemęczony, mężczyzna otworzył oczy. Skłamałaby mówiąc, że spotkała kiedyś osobę o fioletowych oczach. To było coś czego się nie spodziewała. Tak jak ludzie mówili, że zielone oczy są hipnotyzujące, tak chyba nigdy nie widzieli fioletowo—okiej osoby.

— oh tak — chrząknął i gdy tylko kobieta się odsunęła to się podniósł i przetarł oczy — przepraszam. Nie wyspałem się dzisiaj przez nocną i poranną zmianę na sorze — uśmiechnął się przepraszająco i poprawił swój krawat, jak i cały strój — Doktor Ougai Mori — podał jej dłoń z delikatnym uśmiechem.

— Kouyou Ozaki — uścisnęła dłoń starszego od niej mężczyzny i usiadła obok niego — jeżeli mogę zapytać, co doktora tutaj sprowadza.

Niecodziennym widokiem było zobaczenie dorosłego mężczyzny, tym bardziej lekarza, śpiącego przed budynkiem prywatnej szkoły podstawowej, dlatego pytanie Kouyou było naturalną rzeczą.

— moja córka — powiedział tak, jakby to była oczywista oczywistość — za — spojrzał na swoją lewą dłoń, na której miał założony zegarek wskazówkowy, aby upewnić się jaka jest godzina — pięć minut kończy lekcje. Mimo ilości pracy jaką mam w szpitalu, staram się chociaż tyle ile mogę spędzić z nią czasu.

Przetarł zmęczone oczy, które od razu przymknął. Mężczyzna był dość zapracowanym człowiekiem, ale kto mógłby się mu dziwić. Kiedy jego żona siedem lat temu zmarła, zostawiając jedyną rzecz po sobie, ich córkę Elisę, która automatycznie stała się oczkiem w głowie doktora. Tak jak na łożu śmierci poprosiła go żona, tak teraz spełniał jej ostatnią wolę, rozpieszczając oraz dbając o najlepszą edukację dla córki jaką mógł znaleźć. Powodowało to, że Ougai często chodził w starych ubraniach, często znoszonych, ale dopóki jego córeczka była przeszczęśliwa, chodząc najczęściej w ubraniach z górnej półki, tak dla niego się liczyło tylko to. Fakt, że to odbijało się na jego zdrowiu jak i samopoczuciu psychicznym, ale był skory to przeboleć. Zawsze miał odłożone jakieś pieniądze na niespodziewane wydatki związane z Elise, ale to była część rzeczy, których, kiedy wraz z zmarłą żoną się decydowali na dziecko, się zgodził. Tak naprawdę to nie żałował tej decyzji. Mimo faktu na jakie ziółko jego córka wyrastała, to przypominało mu to o jej matce. Kochał Elise całym sercem i jeżeli coś by się jej stało, to nie zawahałby się przed niczym, tylko by ją uratować i dać jej najlepszą opiekę, nawet jakby wiązało to się z dołączeniem do mafii. Jak to jego świętej pamięci babcia mawiała, cel uświęca środki.

— a panią? Co panią tu sprowadza? — powiedział z delikatnym uśmiechem, ale nie był on ani arogancki, ani prześmiewczy. Jeżeli byli jacyś rodzice, to przeważnie czekali na dziecko we dwójkę, więc z jednej strony mógłby podejrzewać, że kobieta pracuje dla kogoś, ale po tak eleganckim ubiorze, powątpiewał w tą wersje.

— tak się składa, że mój syn również kończy za pięć minut lekcje — jej głos był delikatny, może trochę melodyjny, a mimo to niski jak na kobietę. Nie uważała ona tego za swoją wadę. Wręcz przeciwnie! Uważała to za swój atut. Dodawało jej to subtelności do tego co mówiła, tym bardziej jak przemawiała przed publicznością. Według niektórych jej głos, przez to jak mówiła, uzależniał od siebie słuchacza, ale to były tylko plotki, których ona na szczęście nie czytała.

Czy Ougai był sobą spostrzegawczą? Oczywiście, że tak. Ciężko by było jakby nią nie był. Jako lekarz powinien mieć otwarty umysł, jak i szybko zauważać różne szczegóły, tak jak na przykład brak obrączki na żadnej z rąk rozmówczyni. Oznaczało to, że albo kobieta nie przyznaje się do związku i ma kogoś na boku, albo jest wdową, chociaż w tym przypadku dość popularną metodą było noszenie obrączki na palcu wskazującym, albo samotną matką, ewentualnie rozwódką. Jak dłużej się mężczyzna nad tym zastanowił, to nie miał żadnego profitu w dowiedzeniu się czemu kobieta, najprawdopodobniej, nie jest zamężna. I tak nie miał czasu na chodzenie na randki.

— nie uważa pani, że dość ciekawym zrządzeniem losu będzie, jak się okaże, że nasze pociechy chodzą do tej samej klasy?

— uważam doktorze, że jest to dość prawdopodobne, iż nasze pociechy chodzą do tej samej klasy — Kouyou cicho zachichotała. Możliwe, że intencjonalnie, bądź też nie, zaczęła, przez krótki okres jaki im został, flirtować z najprawdopodobniej starszym od niej mężczyzną, ale miała dopiero trzydzieści sześć lat. Jej życie dopiero się zaczynało, patrząc na to, że dopiero zaczęła żyć osiemnaście lat temu. — jeżeli to nie jest naruszenie pana granic, mogłabym spytać, ile lat ma córka? Wtedy mogłabym potwierdzić bądź zaprzeczyć czy nasze dzieci są na tym samym roku.

— jest na drugim roku, ma osiem lat — doktor mógłby mówić godzinami o swoim oczku w głowie, ale niestety nie miał tyle czasu by sobie na to pozwolić. Na te słowa Ozaki się uśmiechnęła szerzej, tak jakby taka mała informacja była znakiem od bogów, że to może było przeznaczenie i miała go poznać.

— z niemałą przyjemnością muszę stwierdzić, że chodzą najpewniej do tej samej klasy. — poprawiła swoje włosy, które przez powiew wiatru spadły na jej twarz.

Wraz z usłyszeniem dzwonka, odwróciła głowę w stronę szkoły, skąd dało się usłyszeć głosy dzieci. Pomachała swojemu synowi, którego charakterystyczne rude włosy dało się zobaczyć z daleka. Obok niego szła, jego wzrostu, blondwłosa dziewczynka ubrana w czerwoną sukienkę. Dało się zauważyć, że rozmawiali o czymś ochoczo, ale im bliżej byli dwójki dorosłych, tak ich rozmowa szła ku końcowi.

— mamo/tato kim jest on/ona — ośmiolatkowie powiedzieli to w tym samym momencie, przez co ciężko było odpowiedzieć na te pytanie bezpośrednio.

— tato czemu znowu podrywasz jakieś kobiety. Nie starczą ci te jakieś brzydkie pacjentki, które leczysz? — blondwłosa dziewczynka wydawała się na bardzo niezadowoloną, że uwagę jej ojca miał ktoś inny, a nie ona.

— eeee Elise. — rudowłosy chłopczyk od razu stanął w obronie swojej matki — możesz obrażać inne osoby, ale nie moją mamusie! — tupnął zirytowany nogą, na co blondynka odpowiedziała mu przez wystawienie języka. — nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika — wyrecytował dumny z siebie, za zapamiętanie takiej rymowanki.

— Chuuya — skorciła go matka — przeproś ją. Nie można tak mówić do innych — westchnęła cicho.

— właśnie Elise — chrząknął lekarz — przeproś panią i nie podrywam pacjentek — jęknął niezadowolony. Jeszcze sobie rudowłosa kobieta pomyśli o nim złego i co wtedy zrobi. Nadal będzie musiał odbierać córkę z szkoły i codziennie mijać matkę znajomego jego córki. Na jego słowa Elise tylko burknęła niezadowolona i przewróciła oczami — Elise, nie tak się kogoś przeprasza.

— przepraszam — powiedziała zirytowana ośmiolatka. — możemy już iść tato? Zmęczona jestem. Pójdziemy na lody? Powiedziałeś, że jak będzie ciepło to pójdziemy. Obiecałeś — zaczęła ciągać wymęczonego lekarza za dłoń, przez co on wstał z ławki z cichym jęknięciem niezadowolenia. Posiedziałby tu jeszcze trochę, bo był stąd ładny widok na kwitnące wiśnie.

— wybacz proszę zachowanie mojej córki— zwrócił się do kobiety i uśmiechnął przepraszająco — liczę, że jeszcze uda nam się porozmawiać.

Dzielnie czekał na odpowiedź kobiety. Mimo szarpania za rękę przez swoją ośmioletnią córkę, uważał, że to poświęcenie będzie tego warte.

— z wielką chęcią — kobieta sięgnęła do torebki, w której posiadała swoje wizytówki — wiem, że to nieprofesjonalne, ale napisz do mnie na ten numer. Odpiszę panu z prywatnego, bo jak widzę, lepiej nie przeciągać tego momentu — zachichotała cicho — miło mi było pana poznać panie Ougai.

Tego dnia Kouyou poczuła dziwne uczucie, o którym uważała, że dostaje się w momencie, w którym poznaje się bratnią duszę. Natomiast nie wiedziała, że to znaczyło właśnie to. Mimo to, po całym ciężkim dniu oraz spędzeniu go z swoim ukochanym synem, tak jak planowała, przed spaniem znalazła kilka sił, aby uśmiechnąć się do telefonu widząc prostą wiadomość „witam, z tej strony dr Ougai Mori”. Niestety zanim zdążyła odpisać, zasnęła, a w jej snach odwiedził ją fioletowo—oki doktor, który tam był szefem mafii i jej powodem, dla którego w niej została…