Work Text:
- Danny! - Steve walnął kilka razy pięścią w drzwi, mając nadzieje, że jego partner wreszcie przestanie się zachowywać jak rozpieszczone, naburmuszone dziecko i wyjdzie z łazienki, którą okupował już od godziny. - Danny, otwórz drzwi.
- Nie! Idź sobie!
- Danny, nie bądź śmieszny.
- To wcale nie jest śmieszne! Ty nie rozumiesz, on zrobił to specjalnie! To cios poniżej pasa! To prowokacja! Max zrobił to specjalnie, z pełną premedytacją!
- Danny, to musi być przypadek. - westchnął, opierając czoło o zimną powierzchnię drewna.
- To celowe działanie! On zrobił to specjalnie! Zakpił ze mnie i z mojego maleństwa!
- Jeszcze tam siedzi? - spytał zdziwiony Chin, wychylając się zza ściany biura.
- Tak. - Steve załamał ręce. Nie miał już pomysłu, w jaki sposób mógł wydostać swojego partnera z łazienki, poza siłowym sforsowaniem drzwi. Nie pomogło kuszenie wspólnym wieczorem z piwem, pudełkiem słodkich, ociekających tłuszczem malasadas, czy krewetkami u Kamekony. Danny zignorował go nawet w momencie, gdy zaproponował mu wspólny weekend z Grace u niego na plaży i lot helikopterem grubasa.
- O co tak właściwie chodzi? Obraziłeś go czymś?
- Nie.
- Co jest grane? - zapytała Kono, wychodząc z windy z teczką dokumentów pod pachą i szerokim uśmiechem, który świadczył, że w drodze od Fonga musiała spotkać się lub przynajmniej rozmawiać przez telefon z Adamem.
- Danno zamknął się w łazience.
- Nie mówcie mi, że nadal nie przestał się wściekać o ten nowy samochód Maxa.
- Jaki samochód? - Chin zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
- Max kupił sobie taki sam samochód, jaki ma Danny - powiedział Steve.
- I co w tym złego?
- To gówno jest w paskudnym, kanarkowożółtym kolorze! Jak można tak bardzo sprofanować Camaro!? Mówię wam, to prowokacja! Max chce mnie upokorzyć! On obraża moje auto! I wszystkie Camaro na świecie! - skrzywili się na głośne krzyki Williamsa.
- A nie przyszło ci do głowy, że Max zwyczajnie ma okropny gust? - Kono przewróciła oczami i uśmiechnęła się pobłażliwie.
Po drugiej stronie drzwi zapanowała cisza. Wyglądało na to, że Danny zastanawiał się nad słowami koleżanki z zespołu. Mieli nadzieje, że w spokoju to sobie przetrawi i zaraz otworzy drzwi.
- NIE! - cała trójka jęknęła cierpiętniczo. - Max zrobił to specjalnie! I umyślnie zaparkował tym swoim przerośniętym, żółtym kurczakiem obok mojego maleństwa!